Rozdział 6.

324 33 2
                                    

Julie

- Jak się czujesz z myślą, że jutro zaczynamy kolejny nudny rok szkoły, z jeszcze bardziej nudnymi lekcjami?- zapytała mnie Kate.

Od godziny rozmawiałam z nią przez telefon. Był wtorek, więc zostałam w domu, szykując się na jutro. Kate z Willem i Aidenem byli na kręglach.

Przekonałam mojego chłopaka, uwierzcie mi, że z wielkim oporem, żeby poszedł i zrobił w końcu coś dla siebie, ale był nieugięty. W końcu się zgodził.

I tak oto cały dzień przesiedziałam sama w domu. A na koniec zadzwoniłam do przyjaciółki.

- Wiesz, czuję się jakby jutro nastał mój kres. Szkoła- jęknęłam...czy może być coś gorszego od tłumów na stołówce czy odpowiadaniu przy całej klasie?!

- Nie przejmuj się, kochanie. Razem damy rade przebrnąć ten rok.

- Ta, dzięki, kocie.

- Do usług- zaśmiała się.

Miałam ją o coś zapytać, kiedy przerwało mi natarczywe stukanie w okno. Podeszłam do szyby. Mimowolnie się uśmiechnęłam na widok sprawcy pukania.

- Kate, muszę kończyć, bo twój braciszek dobija mi się do okna z myślą, że go wpuszczę- zaśmiałam się.

- I tak go wpuścisz- odgryzła się.

- Dobra, lecę. Całuję. Spotykamy się przed wejściem, jak zawsze.

- Wiem, pa, kochanie.

Rozłączyłam się i otworzyłam okno.

- Przystojniaku, nie wiesz od czego są drzwi? Nie wiem czy wiesz, że...

- Wchodzę oknem, ponieważ księżniczki trzeba traktować jak należy. I oto jestem- wskazał na siebie.

Wyglądał lepiej niż obłędnie w czarnej bluzie, butach Nike i dżinsach. W dodatku te oczy, włosy i uśmiech. Boże!

- Twój Romeo czeka na ciebie pod oknem. Ale nie zaśpiewa serenady, przykro mi- zaśmiał się- za to ma coś lepszego- wyjął zza pleców pluszowego misia w kształcie pandy- Jeśli do mnie przyjdziesz, będzie twoja.

- Zaczekaj...- wywróciłam oczyma i zbiegłam po schodach, unikając pytającego spojrzenia babci.

- A dokąd to idzi....

- Zaraz wracam- ucięłam.

Trzasnęłam delikatnie drzwiami i pobiegłam na tyły domu. Na ławce siedział już brunet, czekając na mnie.

Nawet się nie obrócił, a wiedział, że skradam się za nim.

- Nie pukałem, bo nie chciałem o tej porze narażać się Lucine. Przyszedłem na chwilkę- podał mi zabawkę.

Usiadłam mu na kolanach. On objął mnie dłońmi w pasie i pocałował w czoło. Trwaliśmy w takiej pozycji, aż w końcu zapytał:

- Księżniczko, wiesz, że cię kocham. I widzę kiedy coś jest nie tak. Chodzi o Liama?

- Nie...tak...po prostu martwię się. Jak mogłam zapomnieć o tym draniu... I kiedy myślałam, że wszystko jest dobrze, on się pojawia i nam grozi ! To jest takie popieprzone. Nie chcę wracać do tego, co było. Nie chcę, żeby komukolwiek z was coś się stało.

- Mała, wszystko będzie dobrze. Masz mnie. I proszę, przestań się tym teraz przejmować, bo mnie to boli, rozumiesz? Widzę, że cierpisz, choć tego nie okazujesz, ale ja to czuję.

- Przepraszam, boję się Aiden. Nie wiem co będzie jutro. Nie wiem co nawet wydarzy się za godzinę. Teraz już niczego nie możemy być pewni...a już zwłaszcza bezpieczni.

- Julie, przestań. Jak przestaniesz o tym myśleć, będziesz mogła się bardziej skupić...na przykład na mnie- uśmiechnął się seksownym i łobuzerskim uśmiechem.

- Dajesz mi do zrozumienia, że cię zaniedbuje?!- zarzuciłam z udawanym żalem.

- Może...

Jak on mógł mi to zarzucić!? Przecież wie jak ważny jest dla mnie i dla niego oddałabym wszystko.

Skoro tak pogrywa, wchodzę w jego grę. Zobaczymy kto wygra!

No dobra Julie- pomyślałam- wejdź w jego gierkę i pokaż mu pazurki.

Złapałam go delikatnie za twarz i trzymając w dłoniach przybliżyłam do swojej.

- Aiden- mruknęłam seksownie- przepraszam, że tak zostałeś skrzywdzony- szepnęłam wprost w jego ucho. Widziałam, że się wzdrygnął, więc przybliżyłam usta do jego ust, tak, że niemalże się stykały, a jednocześnie zachowałam pewną odległość. Dotknęłam delikatnie jego usta swoimi, jednocześnie jedną dłonią łapiąc go za kark- kochanie, tak bardzo mi przykro- ponowiłam muśnięcie jego ust- jak mogę być tak okrutna- pociągnęłam lekko za jego włosy.

- Jesteś...- szepnął całkowicie zaabsorbowany moim zachowaniem.

- Skoro...tak uważasz to jesteś w błędzie i wiedz, że jestem zła, że tak mówisz- odsunęłam się od niego, kiedy chciał pogłębić pocałunek. Warknął, na mój ruch- Muszę iść, bo babcia będzie zła, że wybiegłam bez słowa

- Ale...- chciał coś powiedzieć.

- Na razie, przystojniaku- pocałowałam go na odchodne w policzek i pobiegłam do domu.

W oknie pokoju, szukałam go wzrokiem, ale widocznie odszedł. Nie zdążyłam rzucić się na łóżko, a zabrzęczał mój telefon. Nie musiałam się domyślać, kto napisał, bo doskonale to wiedziałam.

Pożałujesz, za to! Zostawiłaś mnie...takiego i odeszłaś, ślicznotko. Gwarantuję, że moja zemsta będzie słodka. Do zobaczenia jutro.

Całuję, Twój Aiden.

Uśmiechnęłam się, jak głupia do ekranu.

Jak ten chłopak na mnie działa- pomyślałam.

Nie wierzę, że aż tak się zadurzyłam w tym aroganckim, przystojnym, opiekuńczym dupku.

Ale moim. Tylko moim dupku.






Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz