Prolog

25 2 1
                                    


Weszłam do dość dużego budynku zwanego potocznie 'szkołą'.Nikt nie zwrócił na mnie uwagi, nawet się na mnie nie spojrzeli.Uff na szczęście.

Wszystko tutaj wydawało się naprawdę inne.Poprzednia szkoła do której uczęszczałam była dość...Obskurna.Wszytsko było brudne i przestarzałe.Tutaj wszystko wyglądało naprawdę świeżo.Podłogi były czyste, szafki wyczyszczone, a ściany wyglądały jak pomalowane przed chwilą.Po przejściu się kilkunastu metrów po korytarzu wiedziałam, że na pewno mi się tu spodoba.Musiało.

Po wczorajszym telefonie z sekretariatu, dowiedziałam się, że mam przyjść po prostu na 8:00 do sali numer 17 na język angielski a potem będę w rękach jakiegoś ucznia.Będzie odprowadzał mnie pod sale i tym podobne.

Nie w 100% mi się to podobało, ale czy miałam inne wyjście ? Ta szkoła jest wielka nie odnalazłabym się w niej.

Na szczęście sala numer 17 była nie daleko od wejścia, więc nie musiałam się trudzić z odnalezieniem jej.Pchnęłam duże niebieskie drzwi i niepewnie weszłam do sali.

Uczniowie siedzieli na ławkach i gadali ze sobą śmiejąc się.Śpiewali piosenki, rzucali w siebie papierkami i spędzali miło czas razem.To coś czego ja nigdy nie pragnęłam.Moje towarzystwo zawsze mi wystarczało i nie potrzebowałam nikogo innego.Byłam typem samotnicy i było mi z tym dobrze.Pomimo tego, że w poprzedniej szkole wytykali mnie przez to palcami, ja i tak nie byłam w stanie zmienić swojego stylu bycia i nagle ze wszystkimi się zaprzyjaźnić

Niepewnym krokiem skierowałam się w stronę ostatniej ławki przy ścianie.Było tam ciemno, nikt mnie tam nie zauważy, będę mogła w spokoju się uczyć.Odsunęłam bezszelestnie krzesło i zajęłam miejsce.Wyciągnęłam książki na blat i podrapałam się po czole.

Czułam świdrujący mnie wzrok.

Znam to uczucie zbyt dobrze, żeby je z czymś pomylić.Rozejrzałam się dookoła szukając źródła mojego zaniepokojenia, lecz za nic w świecie go nie znalazłam.Przypuszczam, że ta osoba szybko się odwróciła.

Gdy do sali weszła nauczycielka, wszyscy w klasie grzecznie jak gdyby nigdy nic zajęli swoje miejsca.Wszystko przeszło zwinnie i bez krzyku.

-Dzień dobry kochani, więc na sam początek dnia mam dla was nowinkę - Odłożyła stosik dokumentów które przed chwilą trzymała przy piersi,a z nosa zsunęła okrągłe małe okulary - Kochani, w naszej klasie jest nowa uczennica - Uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na mnie.Wszyscy powędrowali jej wzrokiem i skończyło się na tym, że wszystkie oczy spoczęły na mojej małej twarzyczce.

Momentalnie złapałam za róg bluzy i zasłoniłam twarz.Tylko nie to ! Nie po to uciekłam ze starej szkoły, żeby tu znów uwaga skupiała się na mnie...I to jeszcze jako ''nowa''.

Usłyszałam głosy.Ale nie były to szepty.Nikt nie szeptał, każdy mówił w prost.''Nieśmiała'', ''wstydziocha'', a nawet ''czy ona mówi po angielsku?''.Po tym komentarzu, na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech.

-Nie musisz się nas wstydzić - Usłyszałam męski głos dochodzący z przodu.Podniosłam głowę i zobaczyłam rozpromienionego szatyna.Jego blade usta miały kształt banana a w oczach było widać radość, jakby właśnie stało się coś bardzo dobrego.-Naprawdę nie gryziemy.

Zarumieniłam się cała, czułam jak moje poliki stają się różowe, a skóra zrobiła się gorąca.Spuściłam nisko głowę, a wszystko co byłam w stanie wydukać to ciche i ledwo słyszalne 'mhm'.Chłopak nic nie powiedział, nie byłam w stanie dostrzec jego mimiki twarzy, po prostu się z powrotem odwrócił do poprzedniego miejsca.Lepiej dla mnie.

Nie chciałam odstraszać ludzi od siebie.Nie jestem dziwaczką, żadną wiedźmą, ani żadną inną rzeczą o jakiej teraz myślicie.Po prostu wolałam zostać sama z własnymi myślami.Byłam oddana sobie i tyle.Nie potrzebowałam bratniej duszy.Nie potrzebowałam dłoni do trzymania.Mam siebie na całe życie, do grobu i poza nim.Nie musiałam słuchać jak ktoś mnie ocenia, tylko ja miałam do tego prawo i to było okay.

-Nasza nowa koleżanka, nazywa się Zoe.Mam nadzieję, że przywitacie ją ciepło.-Brunetka wstała ze swojego miejsca, które wcześniej zajęła i podeszła do jednego z chłopców siedzących przy oknie.Pochyliła się przy jednym i wyszeptała mu coś na ucho.Postać miała czerwone włosy, ułożone w nieład i lekki zarost.Domyślam się, że został on zapuszczony specjalnie, nie z lenistwa.Był szczupły i chodź nie widziałam jego sylwetki, przypuszczam że był dobrze zbudowany.Na ramieniu był widoczny duży tatuaż.Były to czarne pasy owijające się wokół pod łokcia, jednak nie sięgające do nadgarstka.Jeden znajdował się także nad.Pomiędzy było coś co przypominało jakby żyletki...Nie byłam w stanie tego określić.W jego prawej brwi było widać kolczyk, który dodawał mu coś w stylu dojrzałości, ale też lekko onieśmielał.

Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie, pokiwał parę razy głową, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.Miał szare, ciekawskie oczy.Pod innym światłem mógłby być to nawet dość wyblaknięty brąz.Tęczówki chodź na pierwszy rzut oka nudne, miały w sobie coś intrygującego.

-No więc Zoe.Michael powiedział, że z chęcią będzie osobą która oprowadzi cię po szkole.- Wskazała ręką na czerwono- włosego i przeniosła wzrok na mnie.

No i się zaczęło





Beside You /M.CWhere stories live. Discover now