Rozdział 11.

288 35 8
                                    

Julie

Starałam się jak mogłam, otworzyć te cholerne oczy, ale nie mogłam...

Wszystko było takie trudne...chociaż odzyskałam czucie, i słuch, nic nie widziałam.

Poza tym, czułam jak przez moje ciało przepływa coś "dziwnego", coś, co mnie drażniło...a jednocześnie pobudzało. Coś czego nie potrafię wyjaśnić.

----------------------------------------------------------

Aiden

- Obudziła się?- zapytała Kate.

- Nie, jest nieprzytomna, ale lekarz mówił, że jej stan się powoli stabilizuje. Nie wyglądała mi na chorą- powiedziałem.

- Den, my też nic nie zauważyliśmy dziwnego...

Uderzyłem pięścią w ścianę, już chyba...20 raz w ciągu godziny. Do cholery, jak mogłem dopuścić do tego i nic nie zauważyć?!

- Uspokój się, braciszku- ciemnowłosa objęła mnie mocno trzymając w uścisku.

Nagle podeszli do nas Will, Ally i Lucas.

- Masz- przyjaciel podał mi kawę, a Ally podała herbatę dla Kat.- Coś nowego?

- Bez zmian- mruknąłem.

- Usiądźmy. Stojąc i doprowadzając się do nieprzytomności nic nie zdziałamy. A Julie, w każdej chwili może się wybudzić. I na pewno nie chciałaby, żebyś  był  w tym czasie nie do życia.

Zrobiłem to co polecił. Wszyscy siedzieliśmy w milczeniu, kiedy w pokoju coś zapikało, a po chwili do pokoju blondynki wpadł lekarz.

- Co się dzieje?- podniosłem się i podbiegłem do pielęgniarki.

- Nie wiemy...- powiedziała i zamknęła mi drzwi przed nosem.

Lekarz gestykulował nadmiernie a pielęgniarki krzątały się przy łóżku Julie. Nagle dostrzegłem, jakby dziewczyna zaczynała się trząść i dusić. Miała dalej zamknięte oczy, ale stąd widziałem jak stara się powstrzymywać charczenie i drgawki. Niespodziewanie niska brunetka w fartuchu wbiła jej w ramię zastrzyk. Lekarz przystawił jej słuchawkę do serca i zbadał oddech.

Wyraźnie się po tym uspokoił i wyszedł.

- Doktorze, co z nią?- zapytała Allyson.

- Dzisiejsza noc będzie decydująca dla niej. Albo zdarzy się cud i wyjdzie z tego...

- Nie...- szepnąłem.

-... albo do jutra się nie obudzi i to będzie koniec- powiedział przygaszony i odszedł.

_ Mogę do niej wejść?- krzyknąłem.

- Nie powinienem- powiedział ciszej- ale masz 15 minut. I jak tu przyjdę masz zniknąć i odpocząć, rozumiesz, młody? Twoja dziewczyna jest pod dobrą opieką, a gdyby widziała cię w takim stanie, uwierz mi, wolałaby się nie obudzić- zażartował, chcąc dodać nam życia. Nie wyszło.

- 15 minut i ani sekundy dłużej!- krzyknął.

Uśmiechnąłem się i zwróciłem do przyjaciół.

- Idz- powiedziała Allyson.

- A wy...

- Twoja obecność przy niej jest poza kolejnością, potrzebuje tego...- dodała Lucine, podchodząc do mnie.

- Dzięki- powiedziałem i wszedłem do sali, w której znajdowało się, leżące w szpitalnym łóżku, ciało mojej Julie.

Usiadłem obok niej na krzesełku i położyłem głowę na jej nogach. Złapałem jej drobną dłoń w swoje i pocałowałem.

- Hej, mała. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale do cholery, masz tu wracać. Brakuje mi ciebie, i nie wiem ile jeszcze zdołam wytrzymać. Daję ci jeszcze kilka godzin, ale do jutra oczekuję, że się wybudzisz, a wtedy będę wyglądał lepiej- zaśmiałem się- wykąpię się- W każdym razie, musisz wiedzieć, że cię kocham, ale powiem ci to niedługo- powiedziałem nie zmieniając pozycji.

Musiałem zasnąć, bo ktoś delikatnie mną potrząsnął.

- Chłopie, 15 minut minęło. Było tyle czasu, a ty spałeś?- zaśmiał się przyjemniej doktor...-spojrzałem na plakietkę- Dr. Kenth

- Musiałem się zdrzemnąć. Przepraszam...- zebrałem się do wyjścia.

- Aiden, prawda? Słyszałem, jak czarnowłosa dziewczyna, podobna do ciebie, tak cię nazwała- potaknąłem.

- Więc, Aiden, zaufaj mi, bo wszystko będzie dobrze. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby Julie wyszła z tego, ale musisz mi obiecać, że w tej chwili pojedziesz się wykąpać i przespać, bo nie chcę, żebyś straszył an oddziale- zaśmiałem się razem z nim.

- Liczę na pana- powiedziałem szczerze- a teraz czas na mnie...

- Leć już...

Miałem już wychodzić, kiedy monitor podłączony do łóżka nagle oddał pojedynczy dźwięk. Nie jestem lekarzem, więc zignorowałem to.

- Ai...Aiden- usłyszałem cichutki pomruk.

Obróciłem się tak gwałtownie, że drzwi, które przed chwilką otwierałem zamknęły się z siłą. Lekarz był już przy łóżku i patrzył na mnie z lekkim cieniem uśmiechu.

- Julie...- tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.




Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz