- Julie...- tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
- Aiden, musisz wyjść...- powiedział lekarz.
- Chcę..że..żeby został...z-ze m..mną- wykasłała dziewczyna.
- Nie może, kochanie...- oznajmił mężczyzna- muszę ci zrobić badania.
- Wyjdę- powiedziałem.
- Powinieneś..dziękuję chłopcze- lekarz zwrócił się następnie do blondynki.
Widziałem coś, czego nigdy w życiu nie widziałem w jej pięknych fioletowych oczach.
- Ma zostać- warknęła cicho wściekła i się szrpnęła.
- Julie, spokojnie- podszedłem i złapałem ją za dłoń- zostanę- spojrzałem pytająco na lekarza.
- Dobrze, ale usiądź, a ja ją zbadam.
Dr. Kenth był tak samo zaskoczony zachowaniem Julie, jak i ja sam. Rzadko kiedy była zła, ale ten objaw wściekłości był dziwny. Całkowicie do niej nie pasował.
Chciałem ją uspokoić, więc trzymałem za dłoń, podczas, gdy sprawdzano stan jej zdrowia. Doktor zaświecił jej latarką w oczy, na co lekko się skrzywiła i odtrąciła jego dłoń.
- Spokojnie, Julie, to tylko badanie- szepnąłem, widząc jego reakcję.
Następnie lekarz z pewnym dystansem sprawdził jej krążenie, puls i ciśnienie.
Jej zachowanie było niespotykane u niej. Byłem zdezorientowany, ale to pewnie przez to, co się stało.
--------------------------------------------------------------------
Doktor Kenth wyszedł i zostawił nas samych sobie. Zapewne nie chciał zostawić Julie samą, z jej "dziwnym" zachowaniem.
- Jak się czujesz?- pogłaskałem ją po policzku.
- Lepiej, tylko...jeszcze kręci mi się w głowie.
- Zawołać kogoś?
- Nie!- zaprzeczyła gwałtownie. Jak dla mnie, zbyt gwałtownie.
- Dobrze, w takim razie może chcesz zobaczyć Kate czy Ally?
- Nie!- powtórzyła- chcę zostać z tobą!
- Dobrze, powiedz mi...co tak naprawdę się stało?
- Zle się poczułam i zemdlałam.
- Lekarz wspominał, że masz lekką niedowagę, a przy twoim wzroście jest to niebezpieczne. Uprawiasz sport, więc musisz pilnować się z porządnym odżywianiem, mała.
- Wiem, ale cały ten stres i obowiązki...A właściwie gdzie jest babcia?
- Pojechała zająć się domem....i...
- I?!
- Nie ważne...nie chcę...
Chwyciła mnie ostro za nadgarstek. Nie bolało, ale też nie było tak, że tego nie poczułem.
- Mów!- nakazała ostrym tonem.
- Nie mogę...dopiero się wybudziłaś, a ja...
- Do cholery- niecierpliwie buchnęła- mów żeś Den!
- Dobra, nie wiadomo, ale prawdopodobnie doszło do włamania w waszym domu. Nic nie jest pewne, więc nie chcę krakać, ale włamywacz podobno uciekł.
- Co?!
- Nie denerwuj się. Nie możesz teraz...
- Jak mam się do cholery nie denerwować, jak przed trafieniem do szpitala, ktoś ukradł moje rodzinne zdjęcie i naszyjnik. Poza tym uciekł, a ja nie zdążyłam go dogonić- sapnęła.
- Nic nie wspominałaś...
- A kiedy?!- warknęła- Do cholery?!
- Julie, co się z tobą dzieje? Jesteś strasznie nerwowa...Jak nie ty...Nie poznaje cię!
- Wydaje ci się...- zbyła mnie.
- Nie! I ty dobrze o tym wiesz, Juls.
- Wyjdź!- powiedziała dziewczyna niespodziewanie.
- Julie, uspok...
- Powiedziałam wyjdź!- ponowiła groźnym tonem.
- Nigdzie nie wyjdę. Porozmawiamy!
Julie poszukała czegoś obok poduszki i wcisnęła maleńki guziczek. Po chwili do sali wpadła pielęgniarka, która była u niej wcześniej.
- Coś się stało?- spytała bacznie obserwując to mnie to ją.
- Tak, chciałabym zostać sama- spojrzała na swoje dłonie, nie patrząc na mnie
- Pan, powinien wyjść- powiedziała kobieta- Dziewczyna, musi odpocząć.
- Jasne, już wychodzę...- powiedziałem dobitnie i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
CZYTASZ
Udręczona.
Siêu nhiênJak się zdawało w życiu głównej bohaterki zapanował spokój. Nareszcie może przestać myśleć o Żniwiarzach i kłopotach. Może skupić się na rodzinie, szkole, przyjaciołach i co najważniejsze miłości. Ale czy na pewno wszystko jest dobrze, skoro młoda...