Minęły trzy tygodnie od nietypowej koronacji królowej Arianne. Nie można było rzec, że ludziom żyło się lepiej, ale nikt także nie mówił, że gorzej. Potrafiła rządzić ucząc się od ojca wszystkiego co istotne w pewnym stopniu. Przejęła wszystkie jego obowiązki, a jej jedyną rozrywką stało się trenowanie wyrzutków. Właśnie teraz Arianne stała na placu treningowych spoglądając zamyślona w dal. Robiła tak coraz częściej. Wybiegała myślami poza pałac, a czasami nawet i poza Dorne. Chciała jeszcze raz popłynąć do ojczystego miasta swej pani matki, Norvos. Dostała to co chciała. Stała się potężną królową ale co jej z tego jeśli ceną za władzę był jej ojciec? Wyrwała się z zamyśleń patrząc po kolei na każdego rekruta. Co poniektórzy już stali się wojownikami.
Anne od dwóch wiosen trenuje swój własny oddział egzekucyjny Dorne. A tak naprawdę są to tajne służby operacyjne jednak mieszkańcy, którzy są wtajemniczeni wolą nazywać ich oddziałem egzekucyjnym, gdyż jak dotąd Arianne używała ich do szpiegowania i eliminowania donosicieli Pająka z Królewskiej Przystani. Zebrała rozbitków z Morza Letniego, w większości ludzi skazanych na śmierć. Po paru tygodniach zwerbowała także starsze córki wuja Oberyna i została ich mistrzem. Trenowali za murami pałacu dzień w dzień, a skończyło się na tym, że dwie osoby zakończyły akademię w pięć księżyców. Do dnia jej koronacji ukończyło ich aż trzydziestu siedmiu. Na znak wstąpienia do tajnych służb operacyjnych wytatuowali sobie żmiję od łokcia do kostki małego palca. Anne także miała taki tatuaż.
- Rozproszyć się! – krzyknęła zakładając ręce za siebie, a prawie stu ludzi ubranych w zwiewne, czarne stroje pobiegła do najbliższego cienia. Za drzewa, figury czy budynki. Celem tego ćwiczenia był element zaskoczenia. Oddział Egzekucyjny był asem Dorne na wojnie z Królewską Przystanią lub innymi, nieprzewidzianymi trudnościami. Rozejrzała się po ogromnym kaflanym placu. Nie widziała żadnego z jej podwładnych. Chowali się w cieniu jak demony, jak koszmary nawiedzające naiwne niewiasty i ich dzieci. A ona była ich królową. Była diabłem w ludzkiej skórze.
- Atak. – powiedziała normalnym głosem by zobaczyć czy usłyszą. Była to ważna umiejętność dla Arianne. Musieli się nauczyć słyszeć nawet szepty z paru metrów. Część z nich wyskoczyła z kryjówek i zaatakowała słomianego manekina ostrzami ukrytymi w ciemnoszarych płaszczach. *Kolejny postęp, nikt nie chybił.*
- A gdzie reszta?! Ile razy jeszcze będziemy to powtarzać?! W ukryciu macie być skupieni na sto dziesięć procent! – warknęła, a pozostali wyszli zza roślin i murów ustawiając się jak wcześniej czyli w idealną szachownicę. Choć była dla nich ostra to wewnątrz pękała z dumy.
Po kolejnych ćwiczeniach na plac przyszedł Oberyn Martell patrząc z równym zadowoleniem na oddział.
- Królowo – pokłonił się lekko. – razem z pozostałymi lordami stwierdziliśmy, iż kapitan straży, Areo Hotah musi zostać w pałacu by nie narażać twej misji, a ponadto przybył list z Królewskiej Przystani. – zawiadomił wpatrując się Arianne w brązowe tęczówki.
- Nie kłaniaj mi się wuju. – poprosiła uśmiechając się. Była z nim mocno związana od czasów dzieciństwa i kochała go jak drugiego ojca. Często zastanawia się co osiągnęłaby gdyby nie on. Wspierał ją we wszystkim co robiła.- Tak myślałam, żeby go zostawić. Czarnoskórych raczej nie widuje się często w Westeros. Quentyn także zostaje w Słonecznej Włóczni. Jak powszechnie wiadomo wielu kręci pod nosem na moją władzę. Muszę mieć na tronie kogoś zaufanego, a gdy ty wyjedziesz nie będzie innego Martella prócz Trystane. Mój ojciec przykładowo, mógłby przekonać go na swoją stronę. Zamiast mego brata pojedzie zastępca Areo. Cóż to za list?
- Twoim zamiennikiem za kapitana straży będzie najlepszy wojownik z oddziału egzekucyjnego. – powiedział Oberyn gestem ręki pokazując mężczyźnie z drugiego rzędu by się do nich zbliżył jednak ten się nie ruszył. Dopiero gdy Anne go poprosiła do siebie, wyszedł przed szereg do Martellów. – On obroni cię lepiej niż ktokolwiek z całego Dorne. Nie licząc rzecz jasna mnie, jednak ja mam inną misję.
CZYTASZ
GRA O TRON - MARTELL Niezachwiani, Nieugięci, Niezłomni.
Fanfic//Wolno pisane// Opowieść toczy się w tym samym czasie co "Starcie Królów" George'a R.R. Martina lub po prostu drugi sezon Gry o Tron. "Starała się być silna. Powtarzała ciągle w myślach „Niezachwiana, nieugięta, niezłomna. Niezachwiana, nieugięta...