Rozdział 4

880 57 8
                                    

Casy i Katy przyprowadziły mnie przed ogromne drzwi. Stałam tam dobre parę minut, uspakajając oddech i nie wiedząc, czy wejść, a jeśli tak, to co dalej. Służące pozostawiły mnie tu, mówiąc, że przyjdą do mnie, jak skończy się pora śniadaniowa. Patrzyłam na drzwi z lekkim przestrachem, zza nich słychać było gwar wielu osób. W końcu głód przezwyciężył moje obawy i weszłam do środka.

Znalazłam się w dużej sali z wieloma stołami różnych wielkości. Po mojej prawej było okienko, gdzie wydawano jedzenie. Podeszłam do niego niepewnie i wzięłam tacę, na którą nałożono mi jedzenie. Odeszłam od okienka i rozejrzałam się po sali za wolnym miejscem. Dostrzegłam jedno w kącie. Podeszłam szybko do stolika i usiadłam. Miałam szczęście, że był mały i niezajęty.

Spojrzałam po ludziach przebywających w tym pomieszczeniu. Każdy był ubrany zupełnie inaczej. Niektóre dziewczyny wyglądały jak rasowe księżniczki, zaś inne jak poważne sekretarki. Mężczyźni też bardzo różnili się od siebie.

Ciekawe, czy tylko przyboczne służące mają różne stroje. Może zwykłe służące też ubierają się inaczej. Hmmmm... ale jak widziałam zwykłe służące, to wszystkie miały takie same uniformy. To musi znaczyć, że tylko przyboczne służące mają zróżnicowane ubiory.

Moje przemyślenia przerwał kobiecy głos.

- Mogę się dosiąść?

Odwróciłam się i ujrzałam Laurę.

- Tak, pewnie - odparłam, robiąc jej miejsce na stole.

Kobieta usiadła i zaczęła jeść. Byłam tak zestresowana, że nawet nie zastanowiło mnie, co ona - będąca przecież wampirem - ma na talerzu. Przez dłuższy czas trwała niezręczna cisza, gdy już myślałam, że nie wytrzymam, Laura odezwała się.

- Jak się czujesz przed swoim pierwszym dniem pracy?

- Um... Jestem trochę zdenerwowana - stwierdziłam zgodnie z prawdą.

- To normalne, jednak nie masz się czego bać. Kayt jest miłą osobą.

- Naprawdę? - uniosłam jedną brew. - Nie wygląda.

- Cóż, teraz ma dość ciężki czas. Pewnie jest dla ciebie chłodny? - to było raczej stwierdzenie. Kiwnęłam potwierdzająco. - Nie martw się, ostatnio dla wszystkich taki jest. Trochę zamknął się w sobie.

- Możesz mi powiedzieć coś o sobie? - spytałam po chwili przerwy.

- A co chciałabyś wiedzieć?

- Na przykład, jak tu trafiłaś?

- Heh... Cóż za odległe czasy. Kiedy miałam 20 lat, byłam imprezową osobą. Spotkałam Erwina w jednym z barów. Był zabójczo przystojny. Po jakimś czasie znajomości z nim poczułam, że zaczynam bardziej go lubić. Po około 2 latach wyznał mi, kim jest, i zapytał, czy chciałabym być jego przyboczną.

- I? - czekałam z niecierpliwością. Swoją drogą, jakoś nie mogłam wyobrazić jej sobie w imprezowej wersji.

- Na początku myślałam, że żartuje, ale jak ponowił to pytanie, to nie zgodziłam się. On jednak był tak nachalny, że udało mu się mnie namówić.

- Czyli jesteś tu z własnej woli.

- Poniekąd.

- W takim razie dlaczego Kayt postanowił mnie porwać? - to wszystko było dziwne.

- A bo ja wiem? - wzruszyła ramionami.

Spojrzałam na zegar, który wisiał na jednej ze ścian. Było pięć po osiemnastej. A to oznaczało, że czas śniadaniowy skończył się pięć minut temu!

- Wybacz, ale muszę biec, bo jest już po czasie - wstałam od stołu. Gdzie to odnieść? - spytałam, biorąc tacę do rąk.

- Zostaw, ja odniosę. Leć, w końcu spóźnienie się pierwszego dnia pracy nie jest najlepszym pomysłem.

- Dzięki wielkie - rzuciłam i pobiegłam do drzwi.

Katy i Casy czekały już na mnie przed wyjściem. Widać było, że są zniecierpliwione.

- Przepraszam za spóźnienie.

- Uważaj kochana, bo to nie jest mile widziane - ostrzegła mnie Casy.

- Nie ma czasu, chodźcie.

Katy poprowadziła nas do jednych ze schodów. Wspinaczka nie była tak długa. Weszłyśmy tylko na drugie piętro. W porównaniu z wchodzeniem na szóste na trzęsących się nogach i głową rozsadzaną od wewnątrz bólem to to był pikuś. Przeszłyśmy kawałek korytarzem, aż dotarłyśmy do drzwi z numerem 210. Katy zapukała dość energicznie.

- Panie, przyszła przyboczna służąca - w jednej chwili stała się pokorną osobą, z manierami i dystansem.

- Proszę.

Casy i Katy jednocześnie złapały za klamki dwuskrzydłowych drzwi. Wzięłam głęboki wdech i dałam znak, że jestem gotowa. Obie jak na zawołanie otworzyły "wrota do mojej przyszłości". Weszłam do środka i od razu ukłoniłam się głęboko.

- Witaj... panie - głos odmawiał mi posłuszeństwa. Nagle zrobiło mi się sucho w gardle, a ręce zaczęły mi się trząść.

- Podejdź i usiądź - wykonałam polecenie. Brunet przeglądał jakieś papiery i dopiero, gdy usiadłam, odłożył je. - Zanim zaczniemy, mam do ciebie kilka spraw. Po pierwsze, nie nazywasz się już Kin, tylko Daisy - otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nie zdążyłam. - Żadnych protestów. Jesteś moją osobistą służącą i masz się mnie słuchać. Druga sprawa, to jest twój plan nocy - wzięłam do ręki plik kartek, które mi podał. - Są tam również mapy poszczególnych pięter, byś się nie zgubiła. Jakieś pytania?

- Jedno. Dlaczego zmienił mi pan imię?

- Bo tak mi się podobało. Przynieś mi segregator z napisem "Rachunki styczeń 2015".

Niezbyt zadowolona, zaczęłam szukać segregatora. Nie było to proste, gdyż w pokoju znajdowało się kilka dużych regałów, od góry do dołu zastawionych segregatorami w różnych kolorach. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam odpowiedni. Byłam jednak za niska, by go sięgnąć. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam przenośną drabinę. Podstawiłam ją pod regał, po czym weszłam i znów próbowałam sięgnąć do odpowiedniej półki. W końcu opuszkami palców wysunęłam trochę pożądany zbiór dokumentów. Udało mi się go zdjąć, jednak gdy miałam zejść zachwiałam się i omal nie upadłam.

Zamiast bólu od uderzenia poczułam czyjeś chłodne dłonie na mojej talii, podtrzymujące mnie.

- Musisz być bardziej uważna - usłyszałam lodowaty głos za moimi plecami, aż się wzdrygnęłam. Gdy tylko moje stopy znalazły się na ziemi, chłód z talii zniknął.

Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam, że Kayt z powrotem siedzi na swoim miejscu.

- Dostanę te dokumenty w tym wcieleniu? - był zniecierpliwiony. Szybko podeszłam i podałam mu segregator. - Stań za mną po prawej i czekaj na kolejne rozkazy – powiedział, już nie patrząc na mnie.

----------------------------------------------

Wybaczcie, że początek nie jest najlepszy, ale dalej będzie naprawdę ciekawie. Mam wiele fajnych pomysłów do tej historii, tylko że na trochę później. Mam nadzieję, że wystarczy wam cierpliwości. Przepraszam za wszelkie błędy i życzę miłego dnia 😊

Przyboczna służącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz