13.

133 9 1
                                    


Harry

  Wszedłem padnięty do domu. Odwiesiłem kurtkę na wieszak ściągając w ślimaczym tępię obuwie. Przekraczając próg mieszkania miałem nadzieję spotkać swoją dziewczynę, gdzieś pod kołdrą. Czekającą niecierpliwie na mój powrót. Jednak proszę, nie oszukujmy się. Od kilku tygodni olewam ją jak niepotrzebną rzecz.

  Z uśmiechem na ustach uchylam drzwi. Jednak nigdzie nie dostrzegam małej kuleczki zwiniętej na ogromnych rozmiarów łóżku. Marszczę nos szukając Penny po całym domu. Kurwa mać, gdzie ona znowu jest? A co jeżeli Stewart dowiedział się o jej istnieniu? Nie, niemożliwe. Jeszcze chwilę temu opuszczaliśmy razem pracę. Pewnie siedzi znowu u Calum'a. Pieprzony skurwysyn, niech sobie nie myśli, że mi ją odbierze. Czy ona nie widzi, że ten dupek ją podrywa? Z barku wyciągnąłem butelkę whisky. Pierdolić szklankę, upiłem dosyć sporego łyka. Od razu poczułem alkohol, który chociaż na moment odciąga mnie od problemów.

Penny

Z rana opuściłam dom Calum'a dziękując za gościnność. Nowy York o ósmej rano wydaje się być taki spokojny i cichutki. Wesoła wchodzę do domu. Wczorajszy wieczór znacznie poprawił mi humor. Zapomniałam na moment o mojej samotności oraz o Harry'm. Wchodzę do salonu zauważając zaskakujący widok. Mój chłopak siedzi w pół przytomny patrząc na wyłączony ekran telewizora. Zauważam butelkę whisky w jego prawej dłoni. Znowu pił, cholera nie dobrze.

- Harry?

- Wreszcie wróciłaś, już myślałem że się nie doczekam- prycha upijając dość sporego łyka. Zaciskam ręce na materiale bluzy czując napięcie narastające  pomiędzy nami.

- Nie było cię, po prostu poszłam do...

- Calum'a, prawda? Codziennie go kurwa odwiedzasz. Może jeszcze powiesz mi, że za moimi plecami strzelasz szybki numerek bo twój pierdolony chłopak haruje jak wół w dwóch pracach na zmianę!- wrzeszczy wstając z kanapy. Zieleń z jego oczu upłynęła szybciej niż kiedykolwiek. Zaciskam usta w wąską linię. Te słowa naprawdę bolą i sama sobie z nimi nie poradzę. Nigdy nie posądziłabym Styles'a o takie myśli. Może jest pijany, ale takie przemyślenia same z siebie się nie pojawiają.

- Naprawdę myślisz, że mogłabym cię zdradzić? Harry czy ty siebie słyszysz?

- Nie wiem co robisz za moimi plecami!

- A ja wiem co ty robisz w pracy z tą blond szmatą? Nie wiem, a nie posądzam cię o zdradę! Nie rozumiem, jak po tym wszystkim mogłeś chociażby pomyśleć o takiej rzeczy?- przygryzam policzek próbując powstrzymać słoną ciecz. Wytrzymaj dziewczyno, dasz radę.

- Mogłem! Kazałaś mi iść pracować po to aby na boku pieprzyć się z tym kutasem?!- krzyczy rzucając butelką o ścianę. Z moich ust wydobywa się krzyk.

- Przestań! Nic się nie zmieniasz Harry. Twoim jedynym wyjściem przed ucieknięciem od problemów jest alkohol!- nie wytrzymałam. Pozwoliłam łzą swobodnie spływać wzdłuż policzków. Wzrok Harry'ego łagodnieje. Podbiegam do drzwi chwytając kurtkę oraz klucze.

- Penny, przepraszam ja...

- Wychodzę- po tych słowach roztrzęsiona opuszczam mieszkanie. Z kieszeni wyciągam telefon do osoby, której wsparcia naprawdę potrzebuję.

***

Ładnie urządzony domek stoi ciasno otoczony przez różne domy połączone z nim. Pukam w drewniane drzwi czekając, aż ktoś otworzy. Kolejne morze łez opuszcza moje oczy, a ja nie rozumiem co poszło nie tak? W końcu drzwi uchylają się na oścież. Spoglądam w górę zauważając swoja mamę. Ubrana w różowy fartuszek miesza ciasto. Uprzedziłam ją, iż przyjdę... nie napisałam tylko w jakim celu ani stanie.

- Matko Boska Penny! Co się stało?- pyta, a ja bez słowa wpadam w jej ramiona. Kobieta odstawia miskę na szafkę przytulając mnie mocno do swojego ciała. Czuję ciepło oraz bicie jej serca. Wszystkie uczucia, które powinnam przeżywać w najgorszych okresach swojego życia. Przechodzimy do salonu, gdzie jeszcze głośniej zaczynam beczeć. Przypominam teraz siedmioletnią gówniarę, której ktoś zabrał ulubioną lalkę. Po pół godzinnym ryczeniu przestaję płakać. Mama rusza do kuchni aby zrobić herbatę, a ja dopiero teraz lustruje jej przytulne mieszkanko. Salon urządzony w dość prosty sposób, kanapa a naprzeciwko niej szklany stół oraz kominek. Obok wejście do kuchni, a kolejne wejście prowadzi na korytarz, gdzie znajdują się schody. Zapewne ma tam sypialnie. Wstaję podchodząc do jej fotografii. To chyba ten jej... mąż. Kris o ile mnie pamięć nie myli. Mężczyzna jest naprawdę przystojny. Carolyn wraca z dwoma, parującymi kubkami, które stawia przede mną. Spoglądam w kolorowy płyn próbując zacząć rozmowę.

- Więc kochanie, co się stało?- oj mamo, to jedna z dłuższych opowieści.

Harry

Zadzwoniłem do każdej z pierdolonych osób, które znają moją dziewczynę. Jednakże magicznym trafem nikt nie wie, gdzie ona jest! Chodzę wkurwiony po salonie myśląc co mogę zrobić. Najlepiej by było, gdybym usiadł na dupie i zamknął mordę na kłódkę. Nie wierzę, że powiedziałem to wszystko, te wszystkie słowa. Nigdy nie zwątpiłem w wierność Pen. Po prostu to przez tego śmiecia. Jestem zwyczajnie zazdrosny i wkurwiony jednocześnie. Nie zabronię jej mieć przyjaciół bo to by było co najmniej chore, ale proszę. Tylko nie Calum Hood! Od dawna widzę jak łypie na nią tymi swoimi skośnymi oczami. Specjalnie podsłuchuje moje rozmowy z Maddy bo myśli, że powiem coś co potem by mógł przekazać brunetce. Zwykle po rozpoczęciu jego treningu odchodzę na bok. Zdarzało się, iż kilka razy wypytywał o Penny. Właśnie dlatego zacząłem go ignorować. Boże, sam jestem sobie winien. Powinienem powierzyć trochę pracy Lou oraz Steven'owi. Nie, no po co? Przecież kurwa muszę zapierdalać sam zamiast zagonić tamtych nierobów. Tomlinson lata jak ten pies do Emmy, a tam ten drugi to Bóg wie kurwa co robi. Pewnie rucha jakieś szmaty w burdelu. Jednakże to teraz nie istotne. Powinienem już dawno porozkładać robotę po równo. Wtedy wszystko byłoby dobrze, Penny nie poszłaby do Calum'a. Tylko to i tak za mało bo nadal odczuwam stres związany z akcją. Ona o tym nie wie, znowu wpadnie w szał gdy usłyszy na co się piszę. Przecież do cholery mogę zginąć. Siadam przy stole przeczesując bezradnie swoje włosy. Niedziela, pierdolona niedziela, którą powinienem spędzić razem ze swoją dziewczyną w łóżku. Powinniśmy się śmiać, wygłupiać, całować, uprawiać seks, a nie kłócić. Jednak zrobiliśmy to ostatnie bo panu Styles'owi zachciało się oskarżeń. Nie wierzę, że mogłem być takim kutasem. Spoglądam na drzwi kiedy słyszę ich skrzypnięcie. Do mieszkania wchodzi Louis, a już miałem nadzieję. Z uśmiechem na gębie kieruję się w moją stronę. Jednak zatrzymuje się po środku salonu marszcząc brwi. Potem ciężko wzdycha zajmując miejsce obok.

- Pokłóciliście się?

- Powiedziałem kurwa za dużo.

- Jak zwykle, ale tym razem co?

- Że się puszcza za moimi plecami- wybąkuje od niechcenia. Od razu słyszę oklaski oraz histeryczny śmiech przyjaciela. Patrzę na niego jak na upośledzonego psychicznie.- CO?

- Jesteś kurwa serio głupi. Lepiej ją błagaj o wybaczenie na kolanach popierdoleńcu.

- Wiem- fukam jakby do siebie.

  Resztę czasu siedzę w sypialny z telefonem w ręce. Przeglądam nasze wspólne zdjęcia, słuchaj jej głosu na nagraniach. Dopiero teraz kiedy wyszła i nie wiem, gdzie jest zauważam jak bardzo mi jej brakuje. Dlaczego wcześniej, w pracy tego nie dostrzegłem? Nagle drzwi od pokoju uchylają się, a do środka wchodzi brunetka, która zawładnęła moim sercem na dobre.



Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz