Ktoś mnie obudził. Normalnie zabiłbym tego ktosia, ale jak przez mgłę pamiętałem, że jestem w zamku.
-Która godzina?- spytałem sennym głosem.
-Wpół do siódmej, panie Tennyson. Za półtorej godziny rozpoczyna się trening.- odpowiedział służący.
Podniosłem się. Na noc zdjąłem koszulę, którą teraz założyłem.
-Śniadanie?- spytałem.
-Wszytko będzie na dole panie Blackman.
Ziewnąłem. Ubrany zszedłem na dół, do sali jadalnej. Du Casso już się tam posilał. Tak jak wczoraj wieczorem, wskazał mi miejsce obok siebie.
-Posil się Tennysonie.- powiedział generał swoim spokojnym, melodyjnym głosem.- Tylor ma dla ciebie twoją broń. Dostaniesz ją na treningu.
Kiedy kończyłem jeść śniadanie było około wpół do ósmej. Postanowiłem udać się na dziedziniec i trochę się rozejrzeć. Był to kwadratowy plac dużych rozmiarów. Po środku powiewała flaga Draktown: czarna głowa wilka na czerwono-czarnym tle. Czyli nie zbyt wesoła. Była tam ławka. Usiadłem na niej czekając na du Casso. Zjawił się razem z Tylorem. Wstałem i podszedłem do nich.
-O tu jesteś.- powiedział generał.
-Tennysonie, oto twoja broń.
Dał mi dokładnie to, czego się spodziewałem. Ostrze było cudowne. Założyłem je. Było zdumiewająco lekkie.
-Twoja broń jest wykonana z nalepszej jakości stali. Przebijesz nim niemal wszystko. Będziesz też potrzebował lekkiego pancerza.
Podał mi moją zbroję. Skórzane buty ze stalowymi okuciami i takie same rękawice. Była również peleryna przypinana do prawej ręki. Koszula z kolczugą miała też kaptur. Strój był koloru ciemno niebieskiego. Szybko się przebrałem. Strój był lekki i niezwykle praktyczny. Tylor spojrzał na mnie z uśmiechem.
-I jak?- zapytał się mnie.
-Jest... doskonały.- odpowiedziałem mu.
-Potem pogadacie. Teraz Tennysonie zaczyna się twój...
Trening. Trening, trening, trening. Przez trzy miesiące wszystko sprowadzało się do jednego. Do treningu. Rozkład dnia wyglądał tak:
•Pobudka wpół do siódmej.
•Śniadanie.
•Trening do dziewiętnastej.
•Kolacja.
•Sen.
I tak w kółko przez trzy miesiące. aż w końcu generał wezwał mnie do siebie po kolacji. Zapukałem do drzwi jego gabinetu i usłyszałem stłumiony głos generała mówiący:
-Wejść.
Otworzyłem drzwi. Generał wskazał mi krzesło po drugiej stronie długiego, dębowego stołu
-Usiądź.- powiedział.
Usiadłem. Du Casso zaczął:
-Słuchaj, Tennyson. Draktown ma problem. Ten głupiec, von Parron IV, król Saillandu, chce włączyć Draktown do granic jego kraju. Nie możemy sobie na to pozwolić. Jutro o świcie ruszysz na misję. Masz zbadać liczebność armii van Parrona. Każdego kto wejdzie ci w drogę: zabić. Uśmiechnąłem się.
-Może być trochę więcej niż "kto mi wejdzie w drogę"?
-Może, tylko nie daj się złapać. Wyruszasz równo o świcie.
Wrociłem do swojego pokoju. Spakowałem rzeczy na podróż. Nie miałem plecka. Część rzeczy włożyłem do sakiew przy pasie, jeden sztylet przypiąłem do przedramienia, a drugi włożyłem do specjalnej skrytki w bucie. Pozostałe rzeczy włożyłem do dwóch torebek, które przypiąłem do pasów które krzyżuję na piersi i na plecach. Byłem gotowy do podróży. Położyłem się na łóżku i prawie od razu zasnąłem. Sniły mi się twarze tych, których zabiłem. Było ich STANOWCZO za dużo.
CZYTASZ
Dziennik Tennysona: Napaść Na Draktown
AksiMłody Tennyson Blackman żyje na ulicach państwa-miasta Draktown. Jest to miejsce nie cieszące się dobrą sławą, pełne zanieczyszczeń, złodziei i oczywiście morderców. Tennyson, znany jako jeden z najlepszych złodziei i morderców cały czas dostaje zap...