Rozdział 36- It's You

3.4K 192 12
                                    


Ona ma, ona ma, ona ma
Swój własny powód
Aby ze mną rozmawiać
Ona nie, ona nie, ona nie
Nie przejmuje się
Tym czego potrzebuję
I nie mogę Ci powiedzieć dlaczego
Ponieważ mój mózg nie może tego porównać

Powiedz mi swoje kłamstwa
Bo ja nie mogę się z tym zmierzyć

To ty, to ty
To ty
To ty, to ty
To ty

Nie będę, nie będę, nie będę
Chować tej blizny
Pozwalam jej krwawić
Więc moje milczenie
Więc moje milczenie nie będzie
W błędzie za wiarę
Czy robię źle czekając aż to się stanie?

Powiedz mi swoje kłamstwa
Bo ja nie mogę się z tym zmierzyć

Zayn Malik - It's You

Obudziłam się leżąc na na umięśnionych plecach Damona.Nie pamiętałam nic z poprzedniego wieczora.Dużo wypiliśmy i ,nie to nie mogło się wydarzyć nawet po alkoholu.Przejechałam nosem po szyji chłopaka.Zamruczał cicho,po czym przewrócił mnie tak,że lezałam pod nim kompletnie bezbronna.
-Dzień dobry piękna-powiedział,atakując swoimi ustami moje.Na początku nie reagowałam,byłam zbyt zaskoczna.Dopiero gdy przygryzł moją wargę,wpuściłam go do środka.

-Takie poranki lubię-rzucił,kiedy się od siebie oderwaliśmy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Takie poranki lubię-rzucił,kiedy się od siebie oderwaliśmy.Ciężko oddychałam,próbując uspokoić swoje galopujące serce.Co ja do cholery robiłam? On mnie zostawił.Odszedł,kiedy najbardziej go potrzebowałam.
-Damon czy my?-spytałam nie pewnie,zakrywając się kołdrą.
-Nie.Bylaś pijana-oświadczył cicho,ubierając swoje bokserki.Kiedy szedł widziałam jego umięśnione ciało.
-Przecież tak bardzo Cie krzywdze-dodał,po czym trzasnął drzwiami od łazienki.Nie rozumialam go,był taki biopolarny.Westchnęłam cicho,po czym odnalazłam swoje ubranie,na oparciu krzesła.Szybko się w nie przebrałam.Chłopak opuscił pokój,zaraz po tym jak wyszedł z łazienki.Był zły,czułam to.
-Muszę być w Londynie przed 12-oznajmił,kiedy wsiadaliśmy do audi.Pokiwałam głową i zajęłam miejsce pasażera.To będzie trudne trzy godziny.

Przysypiałam gdy,poczułam szturchanie.
-Chodz,zjemy śniadanie-mruknął,zatrzymując się przed niewielką knajpką.Z zewnątrz wyglądała całkiem przytulnie.Okazało się,że wewnątrz również.Ciemne kanapy obite skórą,drewniane stoliki i unoszący się w powietrzu zapach naleśników.Usiedliśmy w rogu,aby nie zwracać na siebie specjalnej uwagii.Kilka minut poźniej pojawiła się bok nas niska blondynka.
-Co podać wasza wysokośc-spytała kompletnie mnie ignorując.Nie no dziena.
-Dwie duże porcje naleśników czekoladowych oraz dwie herbaty-odparł beznamiętnie.Skinęła głową i na całe szczęście odeszła,kręcąc swoim małym tyłkiem.
-Przepraszam za moje zachowanie-jego głos był cichy i przybity.
-Jest w porządku-skłamałam,wymuszając uśmiech.
-Vanesso ja naprawdę pragnę abyś była Tylko moja-
-Kocham Cię-te dwa słowa spowodowały,że w moim żołądku coś się przewróciło.Kolejne raz mialam mętlik w głowie.
-Damona ja-
-Shhh maleńka-pokręcił głową.Zmarczyłam brwi,ale dopiero potem zrozumiałam o co mu chodzi.Za oknami budynku roiło się od dzienikarzy.Ktoś musiał po nich zadzwonić.
-Dokończymy śniadanie i po prostu wyjedziemy-odpowiedział widząc moją minę.
Jedliśmy w ciszy,czując na sobie baczny wzrok obecnych w knajpce klientów.Jestem pewna,że jutro będziemy na pierwszych stronach gazet,pieprzone hieny.

Kilka godzin poźniej bylismy juz w Londynie.Na szczęscie ponieważ miałam dość jazdy samochodem.Bylam naprawdę zmęczona.
-Za dwa tygodnie moi rodzice wydają bankiet.Naturalnie pojdziesz ze mną-oświadczył parkując na podjeździe Parkerów.
-Ja um,ja..-kurwa dlaczego zaczęłam się jąkać.
-Maleństwo będzie dobrze okey-pokiwałam głową,a ten pocałował mnie w czoło.Awree urocze.Zachowuje się jak gówniara.

-Zadzwoń jak dojedziesz-dodalam,opuszczając samochód.Patrzyłam jeszcze jeszcze jak jego czarne auto znika za zakrętem,po czym weszłam do domu.
Od progu zostałam zatakowana przez ciężarną przyjaciółkę.Posłałam jej tylko nasz umówiony uśmiech,a następnie ruszyłam w stronę swojego pokoju.Rzuciłam się na łóżku,wciąż jeszcze czując perfumy Damona.Uświdomiłam sobie jedno.Nigdy nie przestałam go kochać.I czułam się cholernie szczęśliwa.Martwiłam się jednak poważną rozmową z Jacobem.Będę mu musiała wszystko wyjaśnić.Niestety.Z tą myślą zasnęłam.

Damon P.O.V.

Kiedy wróciłem do pałacu,zawaliła mnie ilosć papierów,które musiałem przejrzeć i podpisac.To nie tak,że będąc księciem nie miałem obowiązków.Miałem i to sporo,w końcu niedługo odbędzie się koronacja.Bałem się tego dnia jak cholera,lecz to nie to najbardziej spędzało mi sen z powiek,a rodzice oraz John,którzy twierdzili,że muszę miec narzeczoną.Byłem pewny co do Nessie,lecz wiedziałem,że taki krok może ją spłoszyć.Wiele przeszliśmy,ona zapewne nie czuła się jeszcze gotowa tym bardziej,że ciągle ją raniłem.Byłem dupkiem,ale to ostatni raz kiedy pozwoliłem sobie ją opuścić.Nigdy więcej.Była skarbem o,którego pragnąłem dbać każdego dnia.I oddałbym wszystko,aby w końcu przestała się bać.Bo mimo tego,że tego nie okazywała ja wiedziałem,że tamta noc wciąż była w jej głowie.To cholernie bolało.

Dochodziła 22,gdy przypomniałem sobie,że miałem zadzwonić do mojej księżniczki.Wśrod papierów odnalazłem swój telefon.Dzwoniłem kilka razy,ale nie odebrała.Zapewne już spała.Mój mały aniołek.

Lubicie takiego Damona czy wolicie tą arogancką wersje
Ja jestem za drugą
Więc macie kolejny
Kocham was robaczki ♥

Queen||(book one)👑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz