X

451 36 0
                                    

Maxa obudziło ciche kliknięcie zamykanych drzwi. Od razu się domyślił, kto to mógł być.

Magnus po cichu próbował przekraść się do sypialni, lecz gdy tylko mijał pokój syna, rozjaśniało w nim, a w samych drzwiach pokazał się niebieski chłopiec w żółtej piżamie w samoloty.

-Gdzie byłeś?- zapytał zaintrygowany.

-Odwiedziłem paru znajomych. A ty powinieneś spać.

-Obudziłeś mnie.

-Przepraszam, a teraz zmykaj.

Odwrócił go i pchnął delikatnie w stronę łóżka, a sam udał się wreszcie do sypialni.

Był wykończony. Dosłownie. Pstryknął jedynie palcami i zaraz miejsce ciemnego płaszcza zastąpił jedwabny, zielony komplet piżamy. Zamknął oczy i runął na łóżko. Na oślep wślizgnął się pod kołdrę i ułożył do snu.

-Mogę...- usłyszał głoś dochodzący zza uchylonych drzwi.- Dzisiaj z tobą spać?

Otworzył jedno oko. Rozmówca kształtem przypominał jego niebieskoskórego synka, zresztą głos również pasował.

Trochę zdziwiła go prośba Maxa, nie okazał jednak tego. Nic nie odpowiadając, czarownik podniósł lekko kołdrę i poczekał, aż dołączy do niego mały Blueberry. Rękoma wyczuł coś miękkiego w jego ramionach.

-Co to?- zapytał, próbując lepiej to zobaczyć. Max zacisnął na tym piąstki i wyjął maskotkę z uścisku Magnusa.

-Nic takiego... Śpijmy.

-Yhymm...- odetchnął Magnus i momentalnie zapadł w sen.

***

Samolot wylądował na lotnisku w Nowym Jorku.

Alec dwa razy upewnił się, że zabrał wszystkie swoje bagaże, i opuścił pojazd.

Nigdy nie był na tym lotnisku i nie bardzo wiedział, jak dostać się do Instytutu. Błądził przez dłuższy czas, szukając drogi i denerwując się.

Wreszcie udało mu się dotrzeć na miejsce.

Wrota otworzyły się gwałtownie i ze środka wypadł Jace. Na widok swojego parabatai wyraźnie mu ułożyło.

-Jak dobrze, że jesteś...- powiedział, zapraszając go gestem do środka.- Nie mamy pojęcia co robić.

-Żadnych wieści? Albo tropów?- zapytał Alec, odkładając bagaże gdzieś na bok.

-Nic, kompletnie.

-Szukaliście jej w kryjówkach wampirów?- wyparował bezmyślnie Alec.

-Co?- zdziwił się Jace, odwracając do niego.- Dlaczego mielibyśmy? Wysłaliśmy do głów klanów wiadomość o zaginięciu i ewentualnej pomocy.

-Może ktoś z nich ją porwał?

-Po co? Mamy porozumienia, a to byłoby wbrew nim.

-Gdyby wszyscy szanowali porozumienia i prawo, nigdy nie byłoby żadnej wojny- rzucił Alec zdenerwowany.

-Wiem, że się o nią boisz, jak każdy zresztą, ale ochłoń trochę- poprosił Jace.- Musimy to przedyskutować z resztą.

-Jak mam ochłonąć?!- wrzasnął.- To moja siostra! Twoja zresztą również!

-Dlatego też się bardzo o nią martwię.

-Jakoś nie wydaje mi się- mruknął i wyprzedzając go zniknął w głębi korytarza.

-Alec, poczekaj!- zawołał za nim Jace, ale jego parabatai nie posłuchał. Szedł szybko korytarzem, aż usłyszał przytłumione głosy dobiegające zza którychś drzwi. Przystanął i nadstawił uszu.

-Nie możemy- rozpoznał głos Jocelyn.- Nie możemy zostawić całego Instytutu, żeby jej szukać.

-To moja jedyna córka!- Maryse mówiła płaczliwym tonem. -Nie wybaczę sobie, jeśli coś się stanie...

W tym momencie Alec wparował do środka.

-A co byś zrobiła, gdyby to Clary została porwana, a nie Izzy?

-Alec!- krzyknęła zdumiona matka chłopaka.

-Wiesz, że mam rację, mamo- wrócił wzrokiem do Joeclyn.

-Nie wiemy napewno czy została porwana- wtrąciła ostro rudowłosa kobieta.

-Izzy nie zgubiłaby się z własnej woli. Nie ona. Znam ją. To moja siostra.

-Wszyscy wiemy jaki styl życia prowadzi Isabelle.

Alec wciągnął gwałtownie powietrze i wyszedł. Przed drzwiami wpadł na Jace'a.

-Musimy coś zrobić! Zobacz jak wszyscy podchodzą do sprawy- powiedział przypierając go do ściany.

-Masz jakiś pomysł?- zapytał z powątpiewaniem Jace.

Alec myślał przez chwilę.

-Mam.

-W skali od jeden do pomysłów godnych Sebastiana, jak zły jest ten pomysł?

Alec uderzył go lekko w ramię i spiorunował wzrokiem. To zdecydowanie nie był odpowiedni czas na przekomarzania.

-Nie przesadzaj. Nie jest zły.

Jace zachęcił go skinieniem głowy.

-Co powiesz na... nocne polowanie. Tylko ty i ja, jak za dawnych, dobrych czasów.

-Jasne, ale co to ma wspólnego z Izzy?

-Zobaczysz- mruknął i uśmiechnął się tajemiczo.

My Evil Blueberry (malec ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz