*Justin POV*
Wpatrywałem się w zdjęcie już dobre kilka minut i wciąż nie mogłem uwierzyć. To na prawdę ona. To mój aniołek.
- Zna pan tą dziewczynkę? - zapytał funkcjonariusz przerywając ciszę między nami.
- Czy ją znam?! - uniosłem się. - To moja córka!
Policjant zmieszał się trochę i znów na mnie spojrzał.
- Jest pan pewien? - zapytał półgłosem.
- Oczywiście, że jestem pewny! Jak mógłbym zapomnieć jak wygląda moje dziecko?!
- Proszę się uspokoić. W takim razie wznowimy poszukiwania Pana córki, jeśli oczywiście Pan chce.
- Tak, chcę.
***
Wyszedłem z komisariatu cały zdenerwowany. Ona żyje.. - to jedyne o czym mogłem teraz myśleć. W drodze do domu podjechałem jeszcze pod cmentarz i poszedłem na grób Kate. Usiadłem na ławeczkę i spojrzałem na nagrobek.
- Ona żyje.. - uśmiechnąłem się lekko. - Znajdą ją kochanie, wiesz? Na pewno im się uda. Zobaczę ją w końcu. I wiesz co? Widziałem ją dziś. Na zdjęciu, miała około 6 lat. Jest bardzo ładna, tak jak ty.
Na chwilę umilkłem.
- Żałuję, że nie możesz tu teraz być, ale wierzę, że tam dokąd odeszłaś jest ci o wiele lepiej.
Znów przestałem mówić i pogrążyłem się we wspomnieniach.
*retrospekcja*
Wróciłem do domu jak zwykle zmęczony po ciężkim dniu w dorywczej pracy. Od niedawna zacząłem dorabiać jako mechanik w warsztacie wujka. Może nie zarabiam kokosów, ale to zawsze coś.
- Kochanie jestem! - krzyknąłem.
Nie usłyszałem odpowiedzi. Pewnie mnie nie słyszy..
- Kate już jestem! - tym razem krzyknąłem głośniej.
Znów odpowiedziała mi głucha cisza.
Poszedłem na górę i zauważyłem uchylone drzwi od łazienki. Kate nigdy nie zostawiała ich otwartych. Wszedłem więc do łazienki i zauważyłem moją księżniczkę leżącą na podłodze. Obok niej leżała mała koperta i kilka pudełek po lekach.
- Kate! - krzyknąłem upadając przy niej na kolanach.
Ze łzami w oczach wybrałem numer pogotowia i zadzwoniłem. Byli już po 15 minutach. Stałem przed drzwiami od łazienki, żeby lekarze mogli w spokoju ją zbadać. Wtedy jeden z nich wyszedł.
- Bardzo mi przykro Panie Bieber, Katherine nie żyje.
Po tych słowach zawalił mi się świat. Wbiegłem do sypialni i usiadłem na łóżku. Zacząłem płakać. Pierwszy raz w życiu. Nigdy wcześniej nie płakałem, ale teraz.. teraz tylko to mi zostało. Nagle z minuty na minutę stałem się bezsilny i bezradny. Czułem pustkę, pustkę, która ostatnio towarzyszyła mi przed poznaniem Kate. Powoli docierało do mnie co się właśnie stało, że już nigdy jej nie zobaczę, już nigdy nie zjem z nią kolacji, już nigdy nie pójdziemy na randkę. Jej już nie ma. Odeszła.
Nagle do pokoju wszedł ratownik medyczny i wręczył mi kopertę. To ta sama, która leżała obok Kate. Odrzuciłem ją na podłogę. Nie chciałem tego otwierać, bo wiedziałem co tam jest. List pożegnalny. Jej ostatnie słowa. Krzyknąłem najgłośniej jak mogłem mając nadzieję, że to da upust mojej złości i rozżalenia. Jednak to nic nie pomogło.
***
Leżałem w łóżku. Było już grubo po północy, a ja wciąż nie spałem. Nie mogłem. Tak bardzo mi jej brakowało. Sięgnąłem więc ten list. Najpierw nie chciałem nawet na niego patrzeć, a teraz ciągnie mnie do tego co jest w środku. I otworzyłem. Wyjąłem kartkę i zacząłem czytać.
"Kochanie,
Wiem, że będzie ci ciężko zrozumieć dlaczego to zrobiłam i że będzie ci ciężko beze mnie, ale nie mogłam dłużej żyć ze świadomością, że moje maleństwo może już nie żyć. Przepraszam, wiem jak bardzo Cię tym skrzywdziłam, ale kiedyś się zobaczymy. Tam na górze. A potem znajdziemy tam też Brooke i wtedy będziemy wszyscy razem, już na zawsze.
Chcę Ci jeszcze powiedzieć, żebyś nie bał się ponownie w kimś zakochać. Chciałabym żebyś poznał kogoś, kogo obdarzysz miłością i kto Ciebie nią obdarzy. Chcę żebyś był szczęśliwy mimo tego co się stało.
I pamiętaj jednym Justin, kocham Cię i nigdy nie przestanę, nawet jeśli nie ma mnie teraz obok Ciebie.
Kate <3 "
Łzy znów wygrały tę walkę i wypłynęły z moich oczu, a z usta wydobył się cichy szloch. Nie mogłem tego dłużej znieść."
*koniec retrospekcji*
Na te wspomnienia w moich oczach ponownie zagościły łzy. Przez to wszystko stałem się płaczliwy jak baba. I to mnie zaczynało męczyć. Chciałem być znów tym samym silnym Justinem co prawie 20 lat temu. Wtedy mogliby mnie pobić i nie uroniłbym łzy, a teraz? A teraz rozpłakałbym się gdyby mnie ktoś wyzwał.
- Lepiej będzie jak już pójdę Kochanie, ale wrócę jutro i posiedzę tu z Tobą dłużej. Na razie Księżniczko.
Wstałem i wyszedłem ze szpitala wciąż rozmyślając o tym zdjęciu. I o Brooke...
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Ten rozdział mi nie wyszedł i zdaję sobie z tego sprawę :( Długo nic nie dodawałam i za to przepraszam, ale niestety nie mogłam tego przyspieszyć choćbym chciała. Następny rozdział pojawi się minimum za tydzień :( I postaram się, żeby był milion razy lepszy od tego :)
CZYTASZ
Daddy, Where's Mommy? || JB ff
Fanfiction*Justin* Minęło 12 lat, 12 pieprzonych lat odkąd porwano moją córkę. Minęło 9 lat od śmierci mojej ukochanej. Straciłem dwie najważniejsze osoby w moim życiu. ^^^^^^^^^ 2 czesc opowiadania "Mommy Mommy! Where's Daddy?"