- Halo? - usłyszałam w słuchawce głos mojej najlepszej przyjaciółki, Martyny.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Una? To ty? - spytała się niepewnie.
- Yes, it's me... Dzwoniłaś?
- Tak! Na twoją komórkę i to chyba z tysiąc razy! Dlaczego nie odbierałaś?! - powiedziała do mnie podwyższonym tonem, prawie krzycząc.
- Sory... Byłam u babci za miastem i zapomniałam telefonu. Jak miałam oddzwonić, to się okazało, że mam puste konto, komórce w końcu bateria padła... I jeszcze nam na osiedlu prąd wyłączyli... Więc chyba rozumiesz? - wydusiłam, chcąc się jak najlepiej usprawiedliwić, bo słyszałam w jej głosie coś, co mnie zaniepokoiło i było mi wstyd.
- Rozumiem, ale jeśli zaraz nie spotkamy się w Myślęcinku, to się na ciebie obrażę do końca życia - w jej słowach można było usłyszeć jedynie desperację, ale nie wyczułam w nich ani cienia groźby. Wiedziałam już jednak, że spełnię jej prośbę, gdyż od razu zrozumiałam, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Kiedy dotarłam do ogrodu botanicznego, nie było nawet wpół do dziewiątej. Gdy wychodziłam z domu, rzuciłam do mamy szybko, że idę się spotkać z Martyną. Jej reakcja bardzo mnie zaskoczyła. Nic nie odpowiedziała, ale... jakoś tak dziwnie się na mnie spojrzała. Miałam wrażenia, jakby wiedziała coś, czego ja nie wiem. Zignorowałam jednak to przeczucie, bo zależało mi na zdążeniu na busa, który jeździł co godzinę. Kiedy już jednak byłam na miejscu i stałam przy bramie do ogrodu, przy okazji jeszcze zamkniętej, "ktoś" mi się rzucił w ramiona.
- Cysia, ty płaczesz?! - powiedziałam niby to żartobliwym tonem, ale w końcu zrozumiałam, że ta gadka była zupełnie nie na miejscu...
- Och!!! Una, stało się coś strasznego!!! - wykrzyczała, zalewając się falami łez.
- Chcesz mi tutaj to powiedzieć, czy się włamujemy do ogrodu? - znów zadałam pytanie, którego nie powinnam chyba zadawać... W każdym razie Martyna zgodziła się na "włamanie", dlatego też przeskoczyłyśmy płot, zaszyłyśmy się wśród drzew i usiadłyśmy na ściółce opierając się plecami o ich pnie tak, że patrzyłyśmy sobie prosto w oczy.
- Na początku trochę się uspokój, ok? - rzekłam do niej niepewnie, kładąc jej dłoń na ramieniu. Ona pokiwała głową i próbowała powstrzymać szloch. Uznawszy, że jest już w stanie rozmawiać, zadałam jej pytanie, co się stało.
- Hanna, Hanna... - przerwała.
- Co się stało z Hanną? - spytałam się jej jak najdelikatniej, głaszcząc ją opiekuńczo po ręce.
- Ona... Ona zaginęła - odrzekła, ledwo wyduszając słowa. Zaskoczona miałam ochotę krzyknąć, ale świadoma tego, że by to wcale Cysi nie pomogło, w ogóle się nie odezwałam, tylko ją mocno przytuliłam, ale tym razem nie dała się ponieść emocjom. Zamiast tego mówiła dalej.
- Nikt nie wie, co się z nią stało, ale... - urwała na chwilę. - Znalazłam jej pamiętnik, z którym się nie rozstawała, tylko że... nie mogłam się zebrać na jego przeczytanie - dokończyła, chowając w rękach twarz.- Kojarzę go... Nawet do szkoły go nosiła. Na pewno coś w nim znajdziemy. Ale... zaraz, czy to nie dziwne, że go zostawiła? - powiedziałam, zastanawiając się razem z Cyśką nad sensem mych słów.
- Ona ostatnio się ogólnie strasznie dziwnie zachowywała... Od końca roku prawie się nie odzywała i nas unikała... - wychlipała w końcu Martyna.
- Ta sprawa jest strasznie podejrzana... Pamiętnik był dla niej świętością, więc chyba po prostu by tak go nie zostawia... To by mogło dawać jakieś podejrzenia, ale jej ostatni stan... Nic z tego nie pojmuję, te dwie poszlaki się w istocie nawzajem wykluczają! - zakończyłam swoją wypowiedź lekkim wykrzyknikiem, gdyż miałam w głowie coraz większą gonitwę myśli.
- Zostaje nam tylko jedno... - zrobiła pauzę, jakby niepewna swych słów, ale ja dokończyłam za nią.
- Musimy przeczytać jej pamiętnik - rzekłam, ściszając głos.
- Tak, nic innego chyba zrobić nie może... - nie dokończyła z powodu następnego wybuchu płaczu, więc ponownie ją do siebie mocno przytuliłam.
CZYTASZ
Zaginiona (One-shot)
Short StoryPewnego dnia siostra Martyny, Hanna, po prostu znika. Czy Martynie i jej przyjaciółce, Unie, uda się znaleźć odpowiedź na pytanie, co się z dziewczyną stało? To opowiadanie napisałam kiedyś tam (czyt. dawno, dawno temu) dla swojej bliskiej koleżank...