Rozdział 24.

216 32 1
                                    

Julie

Znajdowaliśmy się pod starym domem, przypominającym bliźniaka. Zakradliśmy się na posesję i zerkaliśmy w każde okna, chcąc uchwycić jakiś szczegół, wskazujący na obecność Gerana i naszych przyjaciół.

- I jak?- szepnęłam do Dena.

- Pusto, a u was?- powiedział cicho do Allyson i Lucasa.

- Nic szczególnego- odszepnęła dziewczyna, a Lucas jej zawtórował.

- Dobra, teraz zr....

Brunet przerwał, kiedy usłyszeliśmy dźwięk zatrzaskujących się drzwi.

- Tam- nakazałam im się schować w krzakach. Tylko to mi przyszło na myśl, bo byłam sparaliżowana.

Wskoczyliśmy pospiesznie, w momencie, w którym zza winkla pojawiła się wysoka sylwetka.

Nie zwracał na nas uwagi i po prostu przeszedł na tyły, do ogrodu. Podszedł do małej piwniczki i przekręcił klucz w zamku.

Otworzył, niemalże na roścież i....

... o cholera!

W środku przywiązana do ogromnego metalowego słupa siedziała Camille. Miała zasłonięte oczy, więc nie widziałam czy była przytomna.

Gdzie jest Logan?

Moje pytanie rozwiał głos Gerana.

- Jak się czujesz, padalcu? Boli główka?- do kogo on to mówił?!

Wyjrzałam szerzej i dostrzegłam wiszącego za ręce, na lince Logana. Był bez koszulki. Na klatce piersiowej widniały liczne ślady krwi i świeże blizny.

- Odpowiadaj, jak pytam!- warknął, i...zdzielił mu czymś ostrym po brzuchu. Chłopak kasłał krwią i zgiął się w pół, jak tylko pozwalała mu na to owa pozycja.

Nie mogłam dłużej na to patrzeć.

- Aiden- szepnęłam- on mu zrobi krzywdę!

- Wiem, ale nie możemy jeszcze...cholera, plan jest inny.

- Pieprzyć plan!- warknęłam- On ledwo się trzyma, na dodatek nie wiadomo co z Cam. Aiden....- ponagliłam, słysząc kolejne uderzenie i jękniecie.

Po chwili odezwała się Camille.

- Zostaw go! Co ty mu robisz!?

Nie widziała nic, przez czarną przepaskę na oczach, ale jęki i krzyki, widocznie podpowiadały jej, że nie jest to nic dobrego.

- Zamknij się, suko! Zdradziłaś mnie, z nim!

- Nikogo z nikim nie zdradziłam. Nigdy nie byliśmy razem, Liam- szlochała Camille- poza tym oszukałeś nas i wiesz co? Nigdy nie będę żałować, że się w tobie w porę odkochałam! Nienawidzę cię!- warknęła.

Liam podszedł do niej i zamaszystym ruchem rozciął jej policzek. Krew kapała strumieniem, na jej dekolt.

- Zostaw ją- warknął, bez sił Logan- jeśli zrobisz jej krzywdę...zabiję cię, rozumiesz?

- I co mi zrobisz, idioto? Nic! Nie ma tu nikogo, kto mógłby wam pomóc, bo sami w takiej sytuacji nie macie najmniejszych szans! Jesteśmy sami i nikt nigdy odkryje naszej kryjówki. Gwarantuję wam! Zadbałem o to, więc...

- Zdziwiłbyś się....- odezwała się cicho Allyson, tak, że tylko my zdołaliśmy ją usłyszeć.

Aiden pokiwał nam głową, że już czas i bezszelestnie wyszliśmy z krzaków.

Byliśmy już pod miejscem, gdzie znajdowali się wszyscy, kiedy spojrzenie Logana spoczęło na nas.

Nakazałam mu gestem, żeby odwrócił wzrok i nas nie wydał, ale na próżno. Nie zrozumiał.

Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam donośny śmiech Liama.

- Wiedziałem! Po prostu wiedziałem!- śmiał się w najlepsze.

Spojrzeliśmy po sobie w dezorientacji.

Nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć.

A jednak, po raz kolejny nas przechytrzył!

- Moje prowokacje, nie poszły na marne i się nie pomyliłem- odwrócił się- jesteście tacy przewidywalni- westchnął- zostaliście zdemaskowani- ułożył dwa palce na znak strzału w głowę- pif paf!











Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz