Rozdział 1. "Aktorzy"

14 1 0
                                    

Czy zastanawialiście się kiedyś jak wygląda część teatru za kurtyną? Otóż aktorzy wiedzą, a publiczność musi trwać w niewiedzy. Teatr można porównać do kilku rzeczy...

Owcy i Wilka. Wilk wie co spotka owce, a ona może jedynie przeczuwać. Owca się nie dowie, dopóki wilk nie podniesie kurtyny zasłaniającej jego kły...

Szkoły. Nauczyciel wie, Uczniowie nie. Będą trwali w nie wiedzy dopóki nauczyciel nie odsłoni przed nimi kurtyny, która zasłania wiedzę...

Nawet do natury świata. Tylko to co jest ponad ludźmi wie czym na prawdę jest sens życia...


Ja nie muszę przeczuwać żeby wiedzieć, że ten blond włosy mężczyzna jest aktorem, a ja publicznością. On wie co jest za kurtyną. Ja nie... ale coś czuję, że zamierza mi pokazać.

-Z testu z historii zostałeś już zwolniony-zaczął mężczyzna.

-Co?-czy on właśnie wspomniał o teście z historii?

-Nie dziw się Jacob. Przecież nie powstrzymywałbym cię przed pójściem do szkoły, jeśli nie miałbym poważnego powodu-kontynuował "aktor" ze spokojem.

-Skąd ty znasz moje imię!-wykrzyknąłem z nie skrywaną wściekłością.

-Spokojnie, nie bulwersuj się-uspokajał mnie blondyn.-Z dzisiejszą młodzieżom strasznie trudno się dogadać.

-Może ja spróbuję?-zapytał jakiś dziwnie znajomy męski głos. "Diler" którego właśnie powaliłem zaczął się podnosić z ziemi.-Ale żeś mi przywalił-powiedział do mnie kiedy zaczął masować sobie pół twarzy.

-Co tu się dzieje!?-wykrzyczałem. Nie byłem jakoś zmęczony ale nogi uginały się pode mną a z czoła spływało mi kilka kropel potu. Z każdą sekundą coraz ciężej mój organizm przyjmował tlen.

-Nie martw się,-odezwała się kobieta stojąca za mną, ta sama z początku "niewinna" ofiara.-jesteśmy po twojej stronie.

-Obecnie to nie jestem pewien czy mój własny ojciec jest po mojej stronie-skomentowałem sarkastycznie... mogę być w niesamowitym niebezpieczeństwie, ale na sarkazm zawsze jest miejsce.

-Na pewno jest po naszej stronie, a to sprawia że jest również po twojej stronie-skwitował blondyn.

Co tu się w ogóle dzieje? Muszę się stąd wydostać i to już. Po chwili namysłu błyskawicznym obrotem kostki odepchnąłem się z miejsca gdzie przed chwilą stałem. Już zmierzałem do wyjścia z ciemnej uliczki. Na mojej drodze stała tylko jedna kobieta, którą mogłem ominąć zwykłą szybką zmianą kierunku. Biegłem w jej stronę... dzieliło nas zaledwie 6 kroków, a czas jakby zwolnił. Starałem się przyśpieszyć, ale im bliżej jej byłem tym mniej części ciała było mi posłusznych... Mięśnie jakby były ospałe, kończyny zdrętwiały, każdy ciuch na moim ciele wydawał się ciężarem. Zanim zdążyłem zareagować znalazłem się metr przed kobietą, która wyszeptała...

-To nic osobistego.

Błyskawicznym ruchem przystąpiła krok na przód łapiąc mnie za lewy nadgarstek. Jej brązowe włosy pozostawiły przede mną smugę obłudy kiedy ona wciąż trzymając mój nadgarstek przemieściła się za moje plecy, równocześnie nogą podcięła mi kostkę zmuszając moje ciało do upadku. Żebra mnie zabolały  kiedy całym ciężarem upadłem na beton. Szybko obróciłem się na plecy kiedy tylko poczułem odrobinę luzu w miejscu gdzie kobieta mnie trzymała. Brązowowłosa stała teraz nade mną z głową opuszczoną w taki sposób jakby pochylała się nad bezbronnym dzieckiem leżącym w wózku... którym właśnie grzmotnęła o ziemię.

The MafiaWhere stories live. Discover now