Rozdział 25.

231 31 2
                                    

- Zostaw ich!- nakazałam. Gniew wzbierał się we mnie i gromił go.

- Julie Black jak miło cię znowu widzieć.

- Wiedziałeś- szepnął Lucas...

- Myślisz, że jestem, aż tak tępy, żeby uwierzyć w bajeczkę o twoim nagłym nawróceniu? Żałosne..- zwrócił się do niego- Poza tym, głupi nie usłyszałby tych szelestów i szeptów wokół domu. Postanowiłem się zabawić, a wy jako, że jesteście tak bardzo niedojrzale przewidywalni, wyszliście sami. W sumie spodziewałem się, że będzie z wami jeszcze dwójka, ale skoro tak się bawicie...

- Wypuść ich, Geran- warknął Den.

-Przyjacielu, bo widzisz...nie mogę, dopóki ona- wskazał na mnie- żyje. Jest moim nieszczęściem, a ja życzę sobie życia w luksusie, pławiąc się tylko szczęściem. Więc, jej też będę odbierał jej szczęście...po malutku.

Liam podszedł do brunetki i podniósł ją do pionu. Zdezorientowana opierała się przez chwilkę, ale gdy poczuła ukłucie na szyi, natychmiast przestała się wyrywać.

- Co jest?- szepnął jej do ucha- boli?

- Spier...dalaj pieprzony psychopato!- warknęła, ledwie powstrzymując gniew.

Ja też stałam i czułam, że...

...jeszcze jeden tekst...

...jeszcze jeden ruch...

...i zrównam tego pieprzonego idiotę z ziemią...

...przysięgam!....

Spojrzałam tylko na zakrwawionego Logana i szlochającą, z cieknąca raną na szyi i policzku Cam.

Nie mogłam stać bezczynnie.

Nie potrafiłam.

Nie.

Rzuciłam się, z niewyobrażalną i niedostrzegalną, wówczas wcześniej, szybkością i powaliłam go na ziemię.

- Julie!- krzyknął Den.

- Dam radę. Zabierzcie ich stąd. Poradzę sobie z nim, zostawcie mi go!

Z nadludzką siłą, której nigdy w sobie nie dostrzegłam okładałam jego twarz pięściami.

Był silny. Powalił mnie na ziemię i teraz to on górował nade mną.

- Suko!-syknął- myślałaś, ze ze mną wygrasz?- zaśmiał się bezczelnie.

- Ja nie myślałam..ja to wiem- i zrzuciłam go z siebie, kopiąc w podbrzusze.

Miałam ze sobą swój mały miecz, który zawsze noszę w bucie. Tak dla pewności i bezpieczeństwa w tym popieprzonym świecie.

Wyjęłam go i bez żadnych ceregieli i skrupułów, przejechałam po jego brzuchu, a następnie kilka razy wbiłam.

Opętała mną furia i żądza zemsty. Nie potrafiłam się ustatkować. Kopałam go, okładałam pięściami, niczym worek treningowy, a następnie kaleczyłam jego ciało, wbijając mu w każdą część ciała ostre narzędzie.

I tak naprzemiennie.

Kiedy myślałam, że skończyłam z nim, z jego ust kapnęła krew. Ale nie wyglądał mi na nieżywego, wręcz przeciwnie śmiał się w najlepsze.

- Widzę, że nareszcie poczułaś w sobie coś z rodziny Egida! Zadziorna się robisz, mała!

- O czym ty do cholery mówisz? - zatrzymałam się w pół dystansie, z ręką zmierzającą na niego.

- Nie mów, że nie dostrzegłaś..małej zmiany u siebie....?!

- Zmiany?

- Tak, kochaniutka- powiedział przesłodzonym tonem- złość, gniew, niepohamowana frustracja, kojarzysz?- uśmiechnął się parszywie.

Zamurowało mnie. Uznał to za przytaknięcie, więc kontynuował:

- Julie Black, szkoda mi cię. Czasami przypominasz mi typową blondynkę, z tych beznadziejnych kawałów. Pustą, bezmyślną, ładniutką dziewuszkę, która nie wie do czego służy mózgownica.

- Zamknij pysk!- na jego słowa zareagowałam impulsywnie.

- Oj Julie, Julie, nie wiesz nawet, o ilu rzeczach nie masz bladego pojęcia...

- Albo jesteś niemożliwie popieprzony albo będziesz miał konkrety, żeby mi to wyjaśnić i przekonać- powiedziałam.

- Julie Black...nie jesteś świadoma, że...przechodzisz przemianę!

Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz