Rozdział 11

1K 47 1
                                    

Obudziłam się na kanapie. Nie chciałam otwierać oczu. Nagle jednak przypomniało mi się jak się tu znalazłam. Gdy tylko chciałam na coś spojrzeć oślepiło mnie jasne światło. Odruchowo zmrużyłam oczy. Obok mnie ktoś siedział. Nie mogłam zobaczyć kto to, jednak czułam jego spojrzenie na sobie. Dopiero po dłuższej chwili wzrok mi się wyostrzył. Obok mnie siedział Will. Przeszłam do pozycji siedzącej i zaczęłam rozmowę, której nie chciałam szybko kończyć:

-Jak się tu znaleźliśmy?

-Strażnicy nas złapali. Boli Cię głowa?

-Trochę, przeżyje. Jak to się stało?

-Ci dwaj domyśili się, że jesteśmy w wentylacji i również tam weszli. Kiedy nas zobaczyli podkradli się i niestety Ty byłaś najbliżej, więc zdążyli Cię znokałtować za nim zareagowałem.

-A tobie nic nie zrobili?

-Nie, bo mnie pamiętali.

-To co teraz? Co z nami będzie?

-Ja to załatwie. To mój wuj.

-Dobrze, ale w razie czego, już wiem jak stąd uciec.

-Dobra. Zostań tu i nigdzie się nie ruszaj. Zaraz wracam.

-Gdzie idziesz?

-Pogadać z nim...

-Uważaj.

Zanim zdążyłam wypowiedzieć ostatnią literę, jego już nie było. Zostałam sama. Teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się pomieszczeniu, w którym aktualnie byłam. Pokój nie był zbyt wielki. Ściany pomalowane w kilku odcieniach szarości. Drewniane meble. Na środku stoliczek, obok kanapa. Po jej obu stronach skórzane fotele. Pod ścianą, tuż obok drzwi była duża komoda. Na niej było mnóstwo różnych rzeczy. Od zdjęć, aż po trofea i medale. Powoli wstałam i odrobinę chwiejnym krokiem podeszłam i zaczęłam oglądać nagrody. Pierwsza była jeszcze z lat dziewięćdziesiątych. Ostatnia zaś z zeszłego roku. Były one z różnych kategorii. Najczęściej jednak pojawiały się sztuki walki. Nie jedna, ale wiele.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął Neuner. Wystarczyło, że na mnie spojrzał, a już wiedziałam co się święci. Musieliśmy jakoś uciec. Na nic nie czekałam. Złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam w sobie znanym kierunku. Wskazałam na przewód wentylacyjny. Szatyn zrobił minę w stylu ,,chyba żartujesz". Zignorowałam to. Po kilku sekundach już czekałam w środku. Brązowooki równie szybko znalazł się przy mnie. Zaczęłam nas prowadzić po ciasnym labiryncie. O dziwo nikt nas nie gonił. Bez problemu znaleźliśmy się na zewnątrz. Wtedy usłyszałam strzały. Puściłam się biegiem do samochodu. Co jakiś czas sprawdzałam czy Will na pewno biegnie za mną. Po nie całej minucie byliśmy przy pojazdach. Strzały padały coraz bliżej nas, a dalej majaczyły sylwetki ,,ochroniarzy". Wskoczyłam do środka i odpaliłam silnik. Ruszyłam przed siebie w dalszym ciągu pilnując towarzysza. Pędziliśmy niemal na oślep. Nie znałam za bardzo drogi. Wcześniej to szatyn prowadził, a teraz jedzie za mną. Musiałam posłużyć się swoją pamięcią. Na szczęście po drodze mijaliśmy kilka drzew i głazów o dziwnych kształtach, dzięki temu mogłam nas nawigować. Jechaliśmy dosyć szybko. Niestety ciągle mieliśmy ogon. Nieustannie przyspieszałam. Teren jednak nie był łatwy do pokonania i nas spowalniał. Po pięciu minutach udało nam się wyjechać na jakąś drogę. Nieustannie próbowałam zgubić pogoń. W końcu miałam dosyć i wyciągnęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do Dom'a. Szybko wybrałam numer i zadzwoniłam. Odebrał po drugim sygnale.

-Halo?

-Cześć, Dom. Tu Katty, potrzebuje pomocy.

-Co się stało?

-Mamy ogon. Za nami jadą ludzie Gerrard'a. Możecie nam pomóc? Nie możemy ich zgubić.

-Już jedziemy. Gdzie jesteście?

-Jedziemy na Bround Street. Będziemy tam za pięć minut.

-Dobrze. Nie dajcie się.

-Pośpieszcie się.

Rozłączył się. Jednak nadal trzymałam w ręce komórkę. Zadzwoniłam do Will'a. Odebrał od razu.

-Jedź za mną.

Odłożyłam urządzenie na siedzenie pasażera i skręciłam w miejsce docelowe. Usłyszałam pisk opon. Otoczyło nas pięć samochodów, oddzielając od wroga. Wiedziałam, że to Toretto. Jechał tuż przede mną. Pomachał mi na znak, żebym za nim jechała. Posłusznie wykonałam rozkaz. Nagle nadjechało więcej pojazdów. Zrobiło się strasznie tłoczno. Mimo to nie spuszczałam Dom'a z oka. Odbiliśmy w lewo i wjechaliśmy do jakiegoś garażu. Niemal od razu zauważyłam, że nie ma z nami szatyna.

____________________

Wybaczcie, że dawno nic nie było, ale teraz w szkole mam prawdziwe urwanie głowy. Nie mam nawet kiedy pisać. Jednak, kiedy już będą ferie (u mnie za 18 dni xd) rozdziały będą pojawiały się częściej.

~Masza

F&F: Inna wersja MOCNA KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz