Przez cały czas patrzyłam na zegarek, czekając na wybicie godziny 23. Kiedy wybiła popatrzyłam wyczekująco na Kayta. Niestety, nie mogłam tak po prostu wyjść i pobiec na posiłek, musiałam czekać na pozwolenie pana. Ten jednak nie miał chyba zamiaru mi go dać. Czas mijał, 5, 10, 15 minut. W końcu nie wytrzymałam.
- Panie... Minęła 23.
- Ach, rzeczywiście. Uporządkuj jeszcze te papiery i możesz iść - spojrzałam na górkę papierów i już miałam zaprotestować, jednak Kayt mnie uciszył gestem ręki.
Naburmuszona zaczęłam odkładać dokumenty na ich miejsca. Niestety znalazły się takie, które trzeba było odnieść do drugiego gabinetu. Wzięłam je i sprintem pobiegłam na odpowiednie piętro. Jednakże w połowie korytarza zdałam sobie sprawę z tego, że nie wzięłam kluczy. Na maksa zdenerwowana wróciłam do Kayta.
- Mogę klucze? - wampir spojrzał na mnie znacząco. - Panie?
- Tak - brunet wrócił do pracy.
Chwyciłam klucze i wystrzeliłam jak z procy. Pod drzwiami gabinetu byłam po niecałej minucie, co chyba było rekordem świata. Szybko odkładałam dokumenty na ich miejsce. Miałam już wyjść i polecieć do stołówki, gdy moim oczom ukazało się zdjęcie w ramce. Był na nim Kayt i jakaś młodo wyglądająca kobieta. Dziewczyna miała długie i bardzo jasne blond włosy. Na jej twarzy był miły i przyjazny uśmiech, a oczy wydawały się tak dobre i wesołe. Były w kolorze nieba z dodatkiem lekkich chmurek deszczowych.
Oboje byli uśmiechnięci i blisko siebie. Pierwszy raz widziałam uśmiech Kayta. Odkąd tu byłam, ani razu nie widziałam, żeby był radosny. Stałabym pewnie jeszcze trochę i zastanawiała się, kim jest ta kobieta i dlaczego nigdy jej tu nie widziałam, ale mój brzuch przypomniał mi o obiedzie.
Wybiegłam z pomieszczenia i udałam się do wampira. Wpadłam do jego gabinetu jak burza i pospiesznie się kłaniając wydusiłam:
- Panie, czy mogę iść na posiłek?
- Tak... możesz - odparł z lekkim ociąganiem.
- Dziękuję... panie - znów pobiegłam sprintem, tym razem do stołówki. W końcu stanęłam przed kucharką cała zdyszana.
Otrzymałam tacę z jedzeniem. Rozejrzałam się po sali i zauważyłam Laurę siedzącą z przyjaciółmi przy jednym z większych stołów. Skierowałam się w jego stronę. Obok niej było wolne miejsce.
- Hej, mogę się dosiąść? - kilka osób spojrzało na mnie z zaciekawieniem.
- Pewnie, siadaj - dziewczyna zrobiła mi więcej miejsca, a ja zajęłam wolne krzesło. Zaczęłam łapczywie zjadać moją porcję.
- Co taka głodna? - zagadnęła mnie Laura. - Nie jadłaś śniadania?
- Uchm... - nie byłam w stanie powiedzieć więcej, bo miałam pełne usta.
- Dlaczego nie było cię na porannym posiłku?
Przełknęłam i odparłam, wpatrując się w talerz:
- Bo... - nie byłam pewna, czy mogę o tym mówić. Poza tym wstydziłam się o tym rozmawiać.
- Bo? - blondynka zachęciła mnie do kontynuowania. Teraz wszyscy się na mnie patrzyli, przerywając rozmowy między sobą. To mnie speszyło jeszcze bardziej. Przełknęłam ślinę i starałam się pozbierać myśli.
- Chciałam stąd uciec - prawie wyszeptałam.
Ci, co usłyszeli, wybuchli śmiechem od razu. Pozostali, jak już dowiedzieli się, o co chodzi, też do nich dołączyli. Ja zaś siedziałam cała czerwona. Nagle poczułam klepanie po plecach. Spojrzałam niepewnie na dziewczynę siedzącą po mojej lewej. Chciała mi coś powiedzieć, ale najpierw musiała otrzeć łzy z policzków, powstałe z nadmiernego śmiechu.
- Nie masz czego się wstydzić. Każda z osób siedzących przy tym stole próbowała na początku uciec.
- Naprawdę? - byłam zaskoczona, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
- Oczywiście - tym razem odezwał się młody chłopak - Ale zapewniam cię, że zrezygnowaliśmy po pierwszej próbie. Poza tym tu nie jest tak źle.
Rozmawialiśmy przez kolejne kilka minut o tym, jakie kto miał sposoby na ucieczkę i co ich czekało w zamian. Niestety, czas obiadowy się skończył, więc wszyscy zaczęli się rozchodzić. Ja też musiałam, dlatego praktycznie w biegu skończyłam posiłek i wróciłam do pracy.
Kiedy weszłam do gabinetu, Kayt siedział i nad czymś intensywnie myślał. Podczas drogi powrotnej z obiadu pomyślałam, że powinnam zapytać się, czy nie jest przypadkiem głodny i czy nie przynieść mu czegoś do jedzenia. Jednak w takiej sytuacji nie byłam przekonana, czy to robić. W końcu jednak odważyłam się odezwać.
- Panie - wampir spojrzał na mnie, ale nie od razu - czy przynieść posiłek?
- Tak. Poproś Amandę, żeby przygotowała suszoną rybę, krwistego steka i do tego lampkę czerwonego wina. - Amanda była kucharką, a ja dowiedziałam się wcześniej, że wampiry nie spożywają tylko krwi, mogą też jeść co innego. Istnieje określona dieta. Wampiry jedzą niektóre rzeczy, odpowiednio przyrządzone.
- Dobrze panie - skłoniłam się i wyszłam.
Po około pięciu minutach stałam już i patrzyłam, jak mężczyzna spokojnie je. Chciałam dowiedzieć się, kim była kobieta na zdjęciu, ale zabrakło mi odwagi, żeby o to zapytać.
Gdy skończyłam pracę, położyłam się na łóżku. Najchętniej od razu poszłabym spać, ale nie mogłam. Podniosłam się i zaczęłam się szarpać ze sznurkami. Nie wiem, ile zajęło mi rozplątanie ich, ale kiedy w końcu mi się udało, nie miałam już nawet siły odłożyć stroju na kanapę czy fotel. Pozostawiłam go na ziemi.
----------------------------------------------
Wybaczcie, że trochę spokojniejszy rozdział, ale tak wyszło. W następnym już będzie ciekawiej. Postaram się dodać go szybciej niż ten.
Pozdrawiam

CZYTASZ
Przyboczna służąca
VampireKin Cruise, Zwyczajna dziewczyna trafia do zamku, gdzie mieszka wiele wampirów. Nie wiedzieć czemu jeden z nich imieniem Kayt wybrał ją, by była jego przyboczna służącą. Dziewczyna za wszelką cenę chce dowiedzieć, się dlaczego została wyznaczona do...