✘ balkon

6.9K 494 5
                                    

-Mocna wtopa, co nie?- rzucił Zayn, gdy stałam z nim na balkonie. Wieczór może i był zimny, jednak widok jaki nam oferował Londyn o tej porze był wart każdych poświęceń. Trisha dawno położyła się spać, bo stwierdziła, że za doświadczyła dzisiaj zbyt dużo wrażeń jak na jej wiek i musi to natychmiast odespać.
Wzruszyłam ramionami.
-Zaliczałeś większe - odparłam.
-Ty tak samo.- dorzucił swoje trzy grosze.- To dziwne, tylko przy tobie zdarza mi się mieć takiego pecha. Jak jestem z innymi to jest jakoś...normalnie.- zauważył Malik oparłszy się o barierkę.
-Widocznie tworzymi mieszankę wybuchową.- odparłam z oczami wytężonymu na podświetlane zakątki miasta.- Bynajmniej będziemy wiedzieć, że na wojnie zawsze się sprawdzimy.
Zayn uśmiechnął się szczerze. Spaloną koszulę dawno zamienił na szarą bluzę, która podobnie jak inne sprawiała wrażenie, że ten człowiek jest o krok od anoreksji.
-Dziękuję ci.- wyparował po chwili.
-Za co?- spytałam zaskoczona.
-Że to robisz.- powiedział skrupulatnie, nie wdając mnie w konkrety, bo dobrze wiedział, że załapię jego przekaz.- I za zgaszenie tego ognia.
Zachichotałam na wspomnienie incydentu sprzed godziny.
-Drobiazg.- rzuciłam.
-Tylko szkoda, że zmarnowałaś takie drogie wino.- westchnął z rezygnacją.
-Marnujesz albo wino albo rękę Malik.- odparłam.- Po za tym trzeba było kupić tańsze.
-Ale moja mama tylko takie pije.- wypalił natychmiast.- Ma bardzo wyselekcjonowany gust jak na kobietę, która lubi się ścigać na samochodzikach w Wesołym Miasteczku.
-Twoja mama jeździ na samochodzikach w wesołym miasteczku?- zdziwiłam się, wyobrażając sobie nie kontrastującą postać pani Malik z klimatem Wesołego Miasteczka.
-Yep.- przytaknął.- Po niej odziedziczyłem taki niedojrzały charakter.
-Nie wierzę.- powiedziałam rozkładając ręce i bardziej napierając ciałem na barierkę. Wieczorny wiatr i widok na panoramę miasta budowy odczucie jakby posiadało się niewidzialną parę skrzydeł, które unoszą nas w wysokości.
-To uwierz.- odrzekł tak, jakby zamierzał się ze mną przekomarzać.- Moja matka będzie chciała cię zabierać na zakupy, do kawiarni i Bóg wie gdzie jeszcze cię zaciągnie. Wtedy powiesz mi personalnie, że masz jej dość na dobry ruski rok.- zapewnił z pewnością siebie, jednak gdy zobaczył, że bardziej się wychylam po za barierkę odezwała się w nim niespotykana dość często przemożna opiekuńczość.
-Uważaj.- burknął.- Nie chcę zbierać mojej dziewczyny z chodnika łopatą.- użycie przez niego określenie mojej wywołało u mnie totalną niepewność. Spojrzałam na księżyc, doszukując się w nim jakiegoś wyjścia z tego zdezorientowania, które mną nagle zawładnęło.
-Myślałam, że tylko udajemy.
-Żartowałem.- mruknął, jednak wcale nie wyglądało to tak, jakby rzeczywiście aprobował samemu sobie.
Kiwnęłam głową odwracając od niego wzrok. Potarłam swoje ramiona, na które wstąpiła nieunikniona gęsia skórka.
-Tak to jest jak się za cienko ubierasz, Pamberly.- westchnął Zayn i przeciągnął przez głową swoją bluzę, którą po chwili wręczał mi.
-Nie chcę, tobie będzie zimno.
-A czy ktoś cię prosił o sprawozdanie, Pamberly?- mruknął i samowolnie założył na mnie swoją bluzę, która okazała się tak duża, że prawie całkowicie zasłaniała końce mojej sukienki.- Szkielet z ciebie.- powiedział Zayn pocierając moje ramionami przez bluzę, by wywołać więcej ciepła.
Czułam się trochę winna z faktem, że został na koszulce, która odsłaniała jego wytatuowane ręce.
-I kto to mówi?
-Ja.- wyszczerzył się.
Pokręciłam głową i skierowałam swoją uwagę na gwiazdy, które świeciły na tle ciemnego nieba.
-Patrz, spadająca gwiazda!- wydałam z siebie okrzyk celując palcem w obiekt przecinający niebo.- Szybko pomyśl życzenie.
-Po co?- spytał Malik z rozbawieniem.
-Bo to dobra okazja na wplecenie nadziei w coś bardziej użytecznego?
-Wątpię, by to było w jakimś stopniu użyteczne.- sprzedałam mu kuksańca w bok.
-Przestań.- nakazałam.- To nawyk z dzieciństwa.
-To wypowiadanie życzeń coś ci dawało?
Spoważniałam z chwili na chwilę.
-Powodowało, że zawsze miałam wrażenie, że jest ze mną mój tata.- odparłam z monotonią, po raz kolejny doświadczając tego uporczywego bólu w klatce piersiowej. -Umarł?
Pokręciłam głową nie wiedząc czy dobrym pomysłem jest utożsamianie Malika z moją sytuacją.
-Po prostu zrobił coś okropnego za co trafił do więzienia, to wszystko.- wzruszyłam ramionami powtarzając sobie, że łzy to najgorsza rzecz jaką mogłabym teraz pokazać przed Malikiem.
Chłopak nic nie mówił- po prostu nie wnikał głębiej do tematu, najwidoczniej dobrze wyczuł moją niechęć.
Zamiast zgrywać namolnego słuchacza, Malik po prostu przytulił mnie mocno w ramach wsparcia. Głowę oparł na wgłębieniu między moim ramieniem a szyją.
-Zostaniesz na noc?- spytał Malik po dłuższym trwaniu tej ckliwej chwili.
-Jeżeli twoja mama nie będzie miała nic przeciwko.- skończyliśmy się ściskać i teraz staliśmy na przeciwko siebie.
-Proszę cię, ona w duchu liczy na to żebyśmy się gzili za ścianą jej pokoju, by mogła wszystko zraportować swoim koleżankom z kółka literackiego.- powiedział znużony Malik, którego mina wyrażała wystarczającą odpowiedź na zachowanie jego mamy.
Zachichotałam raptownie.
-Ze swoimi byłymi też tak miałeś?
-Błagam.- prychnął.- Żadnej nie przyprowadziłem do domu.
-Wstydziłeś się mamy?- uniosłam brwi.
-To nie mamy się wstydziłem.- zaznaczył.
-To o co chodzi?
-O to, że jak bym przyprowadził do chaty zmyśloną dziewczynę to prawdopodobnie byś mnie kiedyś spotkała w psychiatryku.

Jestem taka dobroduszna osoba dając wam ten rozdział xDD lel kochacie mnie soł macz ja to wm

mature♨ z.m. ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz