Rozdział 1

51 6 2
                                    


Ciemność i chłód. Dwie rzeczy, jakie odczuł zaraz po przebudzeniu. Szarooki chłopak ze zdumieniem rozglądał się po ciemnym terenie. Przez moment w jego umyśle świdrowała myśl o uprowadzeniu lub próbie morderstwa, lecz po paru sekundach przypomniał sobie, gdzie poszedł zeszłego wieczoru. Musiał najprawdopodobniej usnąć. Zmarzniętymi prawie na kość dłońmi podparł się o wilgotne liście leżące na ziemi. Przy jego nogach leżała pusta torba na zdobycze z polowania. Dlaczego nienapełniona? Odkąd wojna się skończyła, zaprzysiągł sobie, że już nigdy nie doprowadzi do najmniejszego rozlewu krwi. Zbyt wiele takich widoków zaszczyciło go podczas walki.Wstał, strzepując z siebie resztki ziemi. Po chwili poczuł niemiłe skutki spania na wilgotnej glebie. Jego mięśnie drżały z zimna a oddech był płytki. Z ust ulatywała para spowodowana zimnym powietrzem. Otulił się szczelniej skórzaną kurtką z futrzaną podszewką i zawiązał sznurowadło od trapera na kokardę. Gale był zdezorientowany. Wiedział, że znajdował się w lesie w jego rodzinnym Dystrykcie. W chwilach słabości młody Hawthorne szedł do zielonej przystani, aby zebrać myśli. Niewiele pomagało to na ziszczoną psychikę żołnierza, lecz lepsza była taka alternatywa, niż żadna.Po 10 minutach bezczynnego stania na mrozie, szarooki ruszył w stronę miasteczka. Wyczerpany zaczął odczuwać skutki odwodnienia. Po nocy spędzonej w lesie dotarł do ogrodzenia pod napięciem. Mimo, że drut był przerwany, więc prąd nie płynął w nim od miesięcy, mało, kto znajdywał w sobie tyle odwagi, aby zapuszczać się w las. Wiele zakazów – między innymi jeden dotyczący przekraczania granicy danych Dystryktów- zostało zniesionych po ponad 75 latach.Miasteczko zostało całkowicie odbudowane, a ludzie zaczęli wychodzić na ulice z uśmiechem na twarzach. Teraz rzadkością było spotkanie przygnębionej i zdołowanej miny, nawet u najstarszych mieszkańców. Hawthorne czując pustkę w żołądku, udał się na Ćwiek do Śliskiej Sea. Handel był dozwolony i ludzie mogliby wychodzić z towarem na ulice, ale tradycja pozostała, ponieważ nierozłącznym elementem w Dwunastce było właśnie to miejsce. Pewnym krokiem wszedł do „hali". W nozdrzach poczuł zapach metalu, owoców, warzyw, mięsa i zboża. Jego wzrok skierował się na stoisko poczciwej kobiety. Śliska Sea nigdy nie odmówiła mu posiłku, nawet w najgorszym czasie zimowym. Za parę wiewiórek mógł najeść się do syta. Na jej twarzy gościł serdeczny uśmiech. Odkąd Dystrykty mogły wymieniać się towarami, Śliska Sea mogła zrezygnować z gotowania potraw, w których składzie mógł znajdować się dziki pies bądź wiewiórka. W ramach handlu pozwalała sobie na drób, wołowinę, wieprzowinę, a czasem nawet na baraninę.Burczenie w brzuchu Gale'a stało się dla niego nieznośne. Z dużym zapałem kierował się do stoiska. Nagle stracił równowagę, ale na jego szczęście szybko ją odzyskał. Hawthorne spojrzał w dół. Przed nim klęczała drobna, zakapturzona osóbka. Zmieszany, wydukał szybkie „Przepraszam" i podał poszkodowanemu rękę. Postać przyjęła pomocną dłoń Gale'a, szeptem dziękując za pomoc. Jednak podczas wysiłku podnoszenia się z ziemi, kaptur spadł, ukazując ciemne falowane włosy związane w prostego warkocza. Po chwili para szarych oczu wlepiała się w jego wzrok.
Chłopiec stracił jakikolwiek dopływ powietrza. W ciągu dosłownie jednej sekundy cały tlen uciekł z płuc, a liczne wspomnienia dały o sobie znać w postaci ucisku wyczuwalnego przy skroniach. Szare tęczówki dziewczyny patrzyły na niego ze smutkiem, przygnębieniem, złością i jasnymi wyrzutami. Łzy w oczach Katniss były dla Gale'a kolejnym ciosem w serce. Dawna powierniczka sekretów i myśli chłopca starała się wyrwać z silnego uścisku Hawthorne'a.-Gale puść mnie, proszę... -Szepnęła niepewnie czarnowłosa.-Kotna, chce porozmawiać. To wszystko.- Chciał być stanowczy, jednak z powodu widoku łez dziewczyny, ucisk na sercu przyszedł ponownie, lecz ty razem z potrójną silą.-Ale ja nie chce mieć z tobą nic do czynienia Hawthorne - powiedziała ze zduszonym głosem Kotna. Katar wywołany łzami zaczął spływać jej po gardle, w którym mogła wyczuć wielka gule. Gale był zaskoczony tym, ze dziewczyna powiedziała do niego po nazwisku. Odkąd się znali chyba ani razu nie odezwała się do chłopca w taki sposób.-Słuchaj Kotna... Jak się nie uspokoisz i nie przestaniesz rwać to Bede musiał w inny sposób załatwić sprawę, ale wydaje mi się, ze wolałabyś bardziej pokojowe rozwiązanie - wysyczał Gale, choć nie chciał, aby zabrzmiało to w taki sposób. Jego nagła zmiana stosunku do Katniss mogła sprawiać wrażenie wręcz brutalnej, lecz Hawthorne'a to nie obchodziło. Skołatane nerwy dały o sobie znać, a krew w jego żyłach wręcz wrzała ze złości.-Puść mnie! -Krzyknęła dziewczyna, tym sposobem pokazując swój prawdziwy charakterek. Gale zobaczył w jej oczach prawdziwa dawna Katniss. Ta, która niczego się nie bala. Ta, która mimo zakazów zawsze szła przed siebie. A nie ta, która w oczach miała lek i bala się własnego cienia. Była idealnym przykładem tego, co może zrobić z człowiekiem wojna. Wyniszczyć od środka, spalić, zeżreć niczym grzyb. Lecz dawne iskierki w oczach Everdeen najwyraźniej nie wypaliły się jeszcze doszczętnie.Dopiero po chwili Gale spostrzegł się, że ponad połowa Ćwieku wlepia swoje spojrzenia w dziewczynę i w niego. Policzki Katniss zapłonęły rumieńcem wstydu, a chłopiec momentalnie ściszył ton głosu prawie do szeptu i nachylił się nad czarnowłosą.-Uspokój się... Teraz grzecznie pójdziesz za mną i się uspokoisz, bo inaczej tego bardzo mocno pożałujesz – Gale już nie panował nad swoimi emocjami w żadnym stopniu.- I przestań się do cholery szarpać, bo cię nie puszczę – wysyczał jej do ucha. Iskierki w oczach Kotny momentalnie zgasły, a na ich miejsce weszło przerażenie. Dziewczyna szybko pokiwała głową i zwróciła się w stronę swojego napastnika. Hawthorne pociągnął ją w stronę wyjścia. Z powodu emocji i przypadkowego spotkania, zupełnie zapomniał o doskwierającym mu głodzie. W jego żołądku spoczywała teraz gula, która prowadziła chłopca do całkowitej zapaści emocjonalnej. Znowu udawał mocnego, agresywnego i zimnego mężczyznę, a wewnątrz czuł się pustym, małym, bezsilnym chłopczykiem, który teraz najchętniej przytuliłby się do matczynej spódnicy i rozpłakał.Wędrówkę ku wyjściu przerwał mu głos, którego tak bardzo nienawidził. Który odebrał mu wszystko. Który zniszczył mu życie.


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>Mam nadzieję, że zaciekawiłam was 1 rozdziałem. Następny ukaże się w najbliższym czasie :)  

Strzelaj celnie Where stories live. Discover now