*Oczami Elizabeth*
Tańczę sobie na środku parkietu, kiedy nagle ktoś mnie podnosi i niesie w stronę baru. Myśląc, że to Nick zaczynam się śmiać, dźgając chłopaka w boczki. Kiedy mój przyjaciel nie reaguje zaczynam panikować. Nick nie znosi dotyku w tym miejscu i na pewno nie zignorowałby moich zaczepek.
-Puść mnie! – krzyczę.
-Spokojnie, kotku.
-Jak mam byś spokojna skoro jakiś debil mnie porywa? – warczę.
-Gdybym chciał cię porwać to skorzystałbym z tylnego wyjścia – mówi i stawia mnie na ziemi, po czym się odwraca.
-Jacob?!
Chłopak się nie odzywa tylko puszcza mi oczko.
Uderzam go w ramię z całej siły.
-A to za co? – pyta, nawet nie krzywiąc się z powodu mojego ataku.
-Za to, że mnie wystraszyłeś, nie mogłeś po prostu podejść?
-Ręka cię boli – zauważa, olewając moje pytanie.
-I co z tego? Należało ci się – mruczę.
-Ale mnie to nie bolało, jeśli będziesz musiała się bronić to uderzaj w bardziej czułe miejsce – szczerzy się.
-Tak? A może by tak przećwiczyć? – podchodzę do bruneta.
Chłopak nie reaguje, więc podchodzę jeszcze bliżej i biorę zamach, aby uderzyć, ale w ostatniej chwili chłopak hamuje moją rękę.
-Nie chcesz tego – mówi.
-Dlaczego nie? – pytam zdezorientowana.
-A czym niby będę cię pieprzyć? – unosi brwi.
-Dupek – mówię i odwracam się, aby odejść.
-Wyluzuj, opatrzę Ci tą rękę, chodź – ciągnie mnie za sobą.
-Czy ty nie potrafisz poprosić człowieku, tylko musisz mnie ciągnąć? – warczę.
-Gdybyś ty poprosiła, to może pozwoliłbym ci mnie ciągnąć – puszcza mi oczko.
-Jesteś obrzydliwy – krzywię się.
-Przystań, pragniesz tego – mówi.
Wzdycham ze zrezygnowaniem i idę za Jacob'em do łazienki. Wchodzimy do damskiej. Zerkam na bruneta, ale on widocznie nie zwraca na to uwagi.
-Siadaj.
-Niby na czym? – pytam z wyraźnie słyszaną irytacją w głosie.
-Na dupie.
-Zabawne. – mruczę.
-Po prostu usiądź na umywalce – wskazuje na blat pod lustrem.
Wykonuję jego polecenie, a chłopak wyciąga apteczkę ze szafki.
-Skąd wiedziałeś, że tam będzie?
-W każdym klubie powinna być apteczka i przeważnie jest w łazience, daj rękę.
Podaję mu zaczerwienioną dłoń.
-Jest spuchnięta – obserwuje, po czym lekko sunie palcami po nabrzmiałej skórze.
Syczę z bólu, a chłopak kręci głową z rozbawieniem.
-Co? – pytam z rozdrażnieniem.
-Potrzebne ci to było?
-Tak – odpowiadam stanowczo.
-Jak zawsze uparta – mruczy pod nosem, ale ja i tak to słyszę.
Brunet wyciąga z apteczki maść na opuchliznę i bandaż, po czym wykonuje opatrunek. Patrzę jak zahipnotyzowana, kiedy całuje moją dłoń, a następnie wstaje, aby być ze mną twarzą w twarz. Sunie kciukiem po moim policzku, a ja zapominam jak się oddycha.
-Nie wstrzymuj powietrza, bo się udusisz.
Biorę oddech, robiąc się cała czerwona, może przez to, że go wstrzymałam, albo przez to, że Jacob mnie zawstydził. Próbuję zakryć się włosami, ale chłopak natychmiast odkrywa moją twarz.
-Jesteś piękna, jak się rumienisz – mówi i przybliża swoje usta do mojego policzka. – Tak bardzo piękna.
-Jacob...
-Cichutko – szepcze, dotykając moich ust palcem wskazującym.
Otwieram usta, będąc w szoku jak szybko zmieniła się atmosfera między nami.
Zamykam oczy, czując jego usta na swoich. Są szorstkie i wilgotne. O matko.
-Tak bardzo mnie kręcisz – chłopak przerwa pocałunek, aby to powiedzieć, po czym z powrotem zaczyna mnie całować.
Tym razem oddaję pocałunek, zarzucając ręce na jego szyję. Robi się coraz bardziej gorąco, chyba, że to przez wypity alkohol. Wiem, że będę żałować swoich czynów, ale nie potrafię się powstrzymać.
-Beth, chcesz iść na górę? – pyta mnie Jacob.
***************************************
Cześć kochani! Bardzo przepraszam za takie opóźnienie, ale nie miałam czasu napisać rozdziału wcześniej. Jak wam się podoba ten? :)
Z całego serca dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki. Uwielbiam Was!
Pozdrawiam i do następnego!
Gwiazdkujcie, komentujcie. <3
CZYTASZ
Threesome (Trójkąt)
Любовные романыImpreza. Mężczyzna, który wziął za dużo. Jego kumpel, dający się namówić. Ona - nie świadoma tego, że wzięła udział w trójkącie. Oni - pragnący więcej.