654 54 22
                                    

Gorące promienie sierpniowego słońca przebijały się przez otwarte okno małej kuchni i parzyły skórę chłopaka siedzącego nieruchomo na starej kanapie i już od dłuższego czasu wpatrującego się nieobecnym wzrokiem w ciemny, mały ekran tuż przed sobą. Nie mógł już oglądać swojego ulubionych popołudniowego programu; na telewizję w końcu także zabrakło im pieniędzy.

Po kilkunastu minutach nareszcie udało mu się stanąć na obolałe nogi i zrobić kilka kroków w stronę lodówki. Otworzył jej ledwo trzymające się zawiasów drzwiczki i przyglądając się przez chwilę kilku znajdującym się w środku produktom, wyjął z niej jedynie do połowy pustą butelkę ketchupu. Potem sięgnął do szafki obok i znalazwszy w niej opakowanie ryżu, wiedział już co zrobi dzisiaj na obiad.

Gdy tylko uporał się niewymagającą wielkich zdolności kulinarnych potrawą, położył się na rozłożonej wcześniej sofie i przymknął ciążące mu od dłuższego czasu powieki. W jego głowie nadal panował chaos, który mógł uspokoić jedynie w krainie snów.

~×××~

Obudził go dźwięk przekręcanego w drzwiach zamka. Słysząc swoje imię podniósł się od razu do pozycji siedzącej i objął ramionami kucającego przy nim chłopaka. Tamten złożył na jego czole delikatny pocałunek i westchnął ciężko, próbując jednocześnie opanować drżenie swoich rąk.

- Dzisiaj też nic nie przyniosłeś? - zgadł tamten walcząc z nadal zaspanymi oczami.
Odpowiedziało mu tylko nieme skinienie głową.

Z całych sił starając się nie wybuchnąć głośnym płaczem, ruszył więc do kuchni i przyniósł na stół garnek z ugotowanym ryżem. Obok niego postawił ketchup i dwa puste talerze. Wiedział, że po całym dniu spędzonym poza domem, Brian musiał być głodny.

Ale on zamiast chwycić za widelec, utkwił wzrok w podłodze, błądząc w tylko sobie znanych myślach. Po kilku minutach, podczas których nadal siedział nieruchomo, mniejszy z ich dwójki trącił go w ramię, nabrał porcję jedzenia i skierował ją prosto do jego ust. Ale one nadal nie chciały się otworzyć.

- Brian, do cholery! - nie wytrzymał w końcu. - Musisz coś jeść!

Wcale nie chciał na niego krzyczeć, ale za bardzo się o niego martwił żeby pozostać wobec jego zachowania obojętnym. Wiedział, że oboje stracili już wystarczająco wagi aby posądzić ich o anoreksję.

- Moje ciało nie chce jakiegoś głupiego ryżu, Todd! - odezwał się w końcu. - Ono domaga się tylko prochów! Prochów, słyszysz?! Heroiny! To bez niej nie potrafi żyć!

Todd wziął kilka głębokich wdechów, ale słowa Brian'a mimowolnie doprowadziły go na krawędź cierpiwości. Przełknął głośno ślinę i złapał się dłońmi o krawędź stołu czując jak wszystko wokół niego zaczyna wirować.

- To twoja wina, że dzisiaj znowu jej nie załatwiłeś! - powiedział nie kontrolując już tego co robi.

- Moja wina?! - Brian wpadł w furię. - Ja przynajmniej staram się ją zdobyć! A ty co robisz?! Całymi dniami tylko siedzisz w domu! I masz jeszcze do mnie pretensje?!

Słowa Brian'a zabolały Todd'a. Po dłuższej chwili ciszy przeszedł więc na dalszą część kanapy służącej im obu jako łóżko i przycisnął twarz do pachnącej dymem poduszki.

Był świadomy tego, że to jego chłopak, a nie on wychodził z domu każdego ranka i krążył po każdym klubie w mieście z nadzieją, że uda mu się ukraść odrobinę narkotyku. Todd, wiedząc, że tamten się stara wcale nie był za to na niego zły. Ale w obecnej sytuacji, kiedy nie widział heroiny na oczy już przez kilka dni, nie potrafił kontrolować nawet własnych słów.

Hunger |yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz