Rozdział 22

1.1K 147 25
                                    

Po niecałej godzinie dojechaliśmy do obozu. Całą drogę siedziałem z tyłu i czułem się dość niekomfortowo, kiedy Harry rozmawiał z panem Gregiem jak z kolegą. Do tego zupełnie nie zwracali na mnie uwagi. Jeden raz tylko zostałem zapytany przez naszego kierowcę jak się czuję.

Harry od czasu do czasu w lusterku posyłał mi puste spojrzenia, przez co jeszcze bardziej gryzło mnie to o co mu chodzi i jak mam odebrać jego wcześniejsze słowa. W pewnym momencie nawet zacząłem się zastanawiać, czy czasami nie upadłem zbyt mocno i nie uderzyłem o coś głową, a to co teraz się dzieję to nie są jakieś omamy.

- Louis jesteśmy, zamierzasz wyjść z tego samochodu? - byłem tak zamyślony, że nie zorientowałem się kiedy w ogóle samochód się zatrzymał i pan Greg pstrykał mi palcami przed nosem.

- Tak tak, już. Przepraszam... a i dziękuję - powiedziałem na wdechu i szybko wysiadłem.

- Wszystko w porządku? Wezwać pielęgniarkę?

- Nie! Nie trzeba. Czuję się już dobrze, muszę tylko odpocząć - zapewniłem i posłałem panu kierowcy słaby uśmiech, który odwzajemnił i zanim wsiadł z powrotem do samochodu zwrócił się do kogoś stojącego za mną:

- Zaprowadź go do jego domku i dopilnuj, żeby wypił dużo wody i się położył.

Automatycznie odwróciłem się, aby sprawdzić kto to był i kolejny raz dzisiaj serce mi się zatrzymało. Cholera co jest ze mną nie tak? Ja naprawdę potrafię tak odbiec od rzeczywistości? Chociaż nie jest to trudne, kiedy dzieją się rzeczy na które nawet nie liczyłeś.

- Nie odlatuj znowu LouLou - zaśmiał się, a mnie przeszły ciarki na zdrobnienie jakiego używa zwracając się do mnie.

- Ja... - wybełkotałem i w sumie nawet nie wiem co chciałem powiedzieć.

- Chodź, muszę cię położyć - powiedział, a na jego ustach widniał ten zadziorny uśmieszek, w którym coś jeszcze było... coś miłego... Coś co jeszcze nigdy nie było zaadresowane w moją stronę przez niego. Co się dzieje? Zadałem sobie pytanie i ruszyłem za nim.

Dorównałem mu kroku i kątem oka zerknąłem na niego. Trzymał ręce w kieszeniach i wyglądał jakby był mocno skupiony. Zaciskał szczękę przez co jego kości policzkowe były bardziej uwydatnione, oczy zmrużone, usta ściśnięte w cienką linię...

- Schody. Masz klucze prawda? - odezwał się nagle dalej na mnie nie patrząc. Ocknąłem się i zorientowałem, że stoimy już przed domkiem. Gwałtownie pokiwałem głową i gorączkowo zacząłem szukać kluczy w kieszeni. Kiedy znalazłem podałem mu je.

- To nie tak, że sam mógłbyś otworzyć - prychnął, ale zabrał je i wyszedł po schodkach kierując się ku drzwiom. No tak racja... Powoli ruszyłem za nim. Zaczynam się czuć jak jakieś upośledzone dziecko zakochane w swoim opiekunie. Ja naprawdę muszę coś ze sobą zrobić i się ogarnąć. Uniosłem głowę do góry i zobaczyłem tylko jego sylwetkę znikającą za drzwiami. Przyśpieszyłem kroku i trzeba być mną żeby potknąć się o ledwo wystający próg. Nie zdążyłem nawet pomyśleć o twardej podłodze kiedy drzwi za mną zostały zatrzaśnięte, a silne ręce złapały mnie za ramiona i przygwoździły do drewnianej ściany. Wiedziałem, że nie mogło być tak pięknie i Harry nagle zmieni do mnie stosunek. Moja naiwność wprowadzi mnie do grobu! On mnie zabije! Jaki ja jestem głup... Nie zdążyłem dokończyć tej myśli gdyż poczułem na ustach coś miękkiego, a moje ciało zostało bardziej dociśnięte do ściany... Czy ja do cholery śnię?! Otworzyłem oczy i mogłem poczuć jak serce skacze mi do gardła, a czas staje w miejscu. Tym czymś przylegającym do mnie jest Harry!! Nie byłem w stanie się ruszyć, nawet oddychać! Po upływie kilku sekund jego usta delikatnie się poruszyły, a ręce zaciśnięte na moich ramionach przeniosły się na szyję kciukiem pocierając moją szczękę, co spowodowało, że zacząłem się powoli rozluźniać, ale i tak musiały minąć kolejne sekundy, aż w końcu wypuściłem wstrzymywane do tej pory powietrze prosto w jego usta, które oderwały się ode mnie na chwilę na minimalną odległość. Nasze czoła zderzyły się za sobą. Cały czas miałem otwarte oczy. Bałem się, że gdy je zamknę i znowu otworzę to wszystko zniknie...

~Harry~

Nie wytrzymałem. Musiałem to w końcu zrobić. Jedyne co wcześniej mnie powstrzymywało to nie to, że obawiałem się odrzucenia, bo jest we mnie zakochany, tylko to, że nie ufam sobie, a nie chce go zranić, pod żadnym względem. On jest taki delikatny, wrażliwy... Do tego gdyby ludzie ze szkoły się dowiedzieli... Z resztą, chuj mnie już to obchodzi. Zawsze mam to co chce więc tym razem nie będzie inaczej.

Otworzyłem oczy i od razu spotkałem jego błękitne tęczówki pełne szoku w którym zakładam teraz się znajduje. Przyparłem go mocniej do ściany i potarłem swoim nosem o jego. Wypuścił kolejny drżący oddech i zamknął oczy, co uznałem za pozwolenie na kolejny pocałunek, który tym razem mam nadzieję, że odwzajemni. Nachyliłem się więc z powrotem łącząc nasze usta i powoli poruszyłem swoimi. Odczekałem chwilę i AWE! Niepewnie oddał pocałunek i o zgrozo przyrzekam przez moje ciało dosłownie przeszedł prąd! Po chwili delikatnego muskania stwierdziłem, że raczej już nie zemdleje więc pogłębiłem pieszczotę i zacząłem mocniej napierać na niego. Jakież było moje zdziwienie kiedy jego ręce wylądowały na moich biodrach i zacisnęły się na koszulce...

•×××××××××ו
Buuum hehe
Stwierdziłam, że chyba faktycznie lepiej będzie jak rozdziały będą krótsze, ale będą się częściej pojawiały ;)
DZIĘKUJĘ ZA GWIAZDKI, KOMENTARZE (które bardzo miło się czyta) I PRZEDE WSZYSTKIM ZA CIERPLIWOŚĆ!! xx
(znalazłeś/łaś jakiś błąd=poinformuj mnie o nim)

Oops I'm rich - Hi I'm LouisWhere stories live. Discover now