siedem

534 36 0
                                    

 Niechętnie przystałam na propozycję Luke'a, chociaż szczerze mówiąc, to raczej był rozkaz. Jednak nie chciałam się z nim kłócić. Byłam wykończona i jedyne o czym marzyłam, było moje łóżeczko.

 Pożegnałam się z nowymi znajomymi, odwiesiłam fartuch do szafy i ruszyłam za Hemmings'em w stronę parkingu za budynkiem.

- O co chodziło z tym, że mamy do pogadania? - zapytałam, zrównując z nim krok. Chłopak postanowił przyspieszyć, nie odpowiadając.

 Westchnęłam, po prostu dalej idąc za nim w ciszy. Zatrzymał się przy czarnym Chevrolecie Camaro. Uniosłam brwi. Skąd miał pieniądze na taki samochód? 

- Wsiadasz, czy mam Cię tu zostawić? - warknął, trzymając dla mnie otwarte drzwi. Nie skomentowałam jego pytania. Bez słowa zajęłam miejsce. 

 Ruszyliśmy z piskiem. Prychnęłam. Typowy facet.

- Masz jakiś konkretny powód, dla którego wydajesz z siebie takie dziwne dźwięki? - syknął, sięgając do schowka. Wyciągnął z niego paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Zmarszczyłam nos, kiedy wyjął jednego i wsadził do ust. 

- Możesz nie palić w mojej obecności? - mruknęłam, spoglądając na niego z niesmakiem.

- Możesz się zamknąć? Jak dobrze pamiętam, to moje auto, nie twoje. - Boże, jaki z niego dupek

- Zatrzymaj się tutaj. - powiedziałam stanowczo, jednak blondyn jedynie się zaśmiał.

- Nie ma mowy. Najpierw opisz tego kolesia z wczoraj. - mruknął. Chciał odpalić zapalniczkę, jednak zawahał się, aż w końcu odrzucił wszystko na bok. Starałam się ukryć uśmiech, na szczęście mi się to udało. - Więc? - ach, no tak, prosił o rysopis.

- Hm, wysoki brunet. Bodajże miał loki, ale nie jestem pewna. - zaczęłam tłumaczyć, z całej siły starając się sobie przypomnieć twarz tamtego chłopaka. 

- Miał może jakiś znak szczególny? 

- Tak, to znaczy, nie wiem, czy to ważne, ale miał na nadgarstku przewiązaną czarną bandankę. - Hemmings siarczyście zaklął pod nosem, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. - Wiesz kto to? 

- Tak, ale to nie Twoja sprawa. - rzucił w odpowiedzi, na co zmarszczyłam czoło.

- Jak to nie moja, przecież on mi groził! - podniosłam głos, na co otrzymałam ostrzegawcze spojrzenie Luke'a. 

- Jesteśmy na miejscu, wysiadaj. 

- Żartujesz sobie? Nie znam Cię, jakiś koleś grozi mi z Twojego powodu, a Ty mówisz mi, że to mnie nie dotyczy? Jesteś śmieszny. - byłam wściekła naprawdę.

 Dlatego, kiedy wyszłam nie mogłam powstrzymać się od mocnego trzaśnięcia drzwiami, za co dostałam nagrodę w formie głośnego przekleństwa ze strony Hemmings'a.

I dobrze, punkt dla mnie.

black coffee / l.h. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz