Czy da się obiektywnie opisać samą siebie?

59 8 1
                                    

Samoocena. Gdy tylko słyszę to słowo, cały mój optymizm zazwyczaj znika, pryska niczym przekłuta bańka mydlana. Ciężko mi jest opisać to, jaka jestem. Dlaczego? Sama nie wiem.

Nigdy bym nawet nie myślała o tym, gdyby nie szkoła. Każdy chyba choć raz miał lekcję z wychowawcą, pedagogiem, wtedy niemal zawsze pada ta magiczna prośba „No to teraz niech każdy z was podzieli karteczki na dwie części i na jednej wypisze swoje wady, a na drugiej zalety". Ostatnio doszłam do wniosku, że nie warto dzielić kartki, bo zawsze połowa, ta z napisem „zalety", jest niewykorzystana, ale... Coś na tej kartce nie pasowało. Długo nad tym myślałam, jednak widok nauczycielki, błądzącej między ławkami, nie pozwalał mi się skupić. Całe szczęście uratował nas dzwonek. Pani już zapowiedziała, że na następnej lekcji dokończymy zadanie. Dobrze. Tym razem się przygotuję.

Gdy tylko przyszłam do domu, zjadłam obiad i pomijając niektóre informacje, opowiedziałam mojej mamie, co działo się w szkole, a potem pomknęłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i założyłam słuchawki, które wiedziałam, że będą towarzyszyły mi tak długo, aż pójdę spać. Usiadłam na fotelu, upiłam łyk herbaty i wyciągnęłam z szuflady zeszyt. Przedzieliłam kartkę na pół. Podpisałam ją „wady i zalety". Wszystko tak jak na lekcji. Oczywiście, wypisanie moich słabych stron nie sprawiło mi problemu. I może właśnie o to chodziło? W rubrykę „zalety"wpisałam „potrafię krytykować siebie". Było to może sprzeczne z tym, co chciała osiągnąć nauczycielka, ale w pełni poprawne. Kolejna pozycja: „leniwa", po krótkim zastanowieniu po przeciwnej stronie wpisałam „potrafię spędzić dużo czasu na rozmyślaniu o sensie życia". I tak, na zasadzie kontrastów,wypełniłam całą tabelkę. Można by pomyśleć, że wszystko było gotowe. Ale... wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam na niej "wyobraźnia". Nakleiłam ją na środku tak, że należała i do wad, i do zalet. Tak, teraz było idealnie.

Ciągle jednak prześladowała mnie myśl, co z tymi kartkami zrobi nauczycielka. Jaki sens w ogóle ma ta praca? Ma skłonić nas do refleksji nad sobą? Czy to nie jest to, co robię przez cały czas? Myślę, wyobrażam, planuję...

Dopiero po pewnym czasie to zrozumiałam. Nauczycielka nie miała na celu niczego. Po prostu robiła z nami zadanie, które miała zrobić. W tak dużej szkole każdy uczeń był dla niej kolejnym szarym człowieczkiem, przewijającym się krok po kroku przez program nauczania. Nie było nikogo wyjątkowego, wszyscy byli tacy sami.

Mimo to, zadanie miało to jednak jeden plus, takie szczęście w nieszczęściu. Gdy polonistka kazała nam napisać autocharakterystykę, obiektywnie opisać samą siebie, nie musiałam kłamać, po prostu przepisałam wszystko z mojej karteczki, pomijając tylko jedno. To o wyobraźni. Nie chciałam się o tym rozpisywać, nauczycielka nic by z tego nie zrozumiała, obniżyłaby mi jedynie ocenę za pisanie bredni.

Co więc z obiektywizmem? Dla mnie pojęcie „obiektywna samoocena" jest jednym wielkim kłamstwem. Nie da się bezstronnie opisać swoich cech, wad i zalet. Zawsze będziemy bowiem oceniali siebie z naszej perspektywy, kierując się uczuciami, marzeniami, obawami i upodobaniami... czy to nie jest czasami subiektywizm?

W królestwie nocyWhere stories live. Discover now