Rozdział 28 + Liebster Awards x2

5.9K 322 44
                                    

- Kat. Jesteś w stanie opowiedzieć mi co się stało? - Zapytał Tom ale nie zareagowałam. - Byłem pewien, że uciekłaś i jesteś już daleko stąd. 

- Bo uciekłam ale moi rodzice. - Powiedziałam przez łzy a on spojrzał zdziwiony. - Oni tu przyjechali. Wiedzieli gdzie jestem! - Krzyknęłam. - Oni o wszystkim wiedzieli! 

- Ale jak to możliwe?! - Zapytał. 

- Hubert jest moim biologicznym ojcem a moja "mama"- Powiedziałam i pokazałam cudzysłów w powietrzu. - Naprawdę jest moją ciotką. To znaczy była. - Powiedziałam po chwili i zalałam się łzami. 

- Kat. Chyba nie mówisz poważnie? - Zapytał i cały się spiął. 

- Mówię to jak najbardziej poważnie. On jest moim pieprzonym ojcem! Wszyscy mnie okłamywali! Od zawsze!

- Spokojnie mała.

- Nie będę spokojna! - Krzyknęłam i podniosłam się z ziemi. - Zaprowadź mnie na jakąś sale gdzie mogę poćwiczyć. - Widziałam, że chce coś powiedzieć ale mu przerwałam. - Kuba nie zamknął drzwi więc tak jakby pozwolił mi wyjść. 

- Chciałem powiedzieć żebyś się przebrała jak chcesz ćwiczyć. 

- Dobra niech ci będzie. Jak możesz to znajdź mój telefon. Powinien być gdzieś przy drzwiach. - Powiedziałam a on kiwnął głową. 

Weszłam do garderoby, otarłam łzy i wzięłam pierwszy lepszy top i spodenki do ćwiczeń. Szybko się przebrałam i wróciłam do chłopaka. Ten nie odzywając się nawet słowem podał mi telefon i otworzył drzwi. Wyszliśmy na korytarz i poszłam wcisnąć guzik wołający windę. Tom położył mi rękę na ramię ale od razu się odsunęłam. Mogłam wyobrazić sobie jego minę i to jak się poczuł ale chciał mi okazać litość a to było coś czego nie znosiłam. 

Równie dobrze mógł powiedzieć: "Wszystko będzie dobrze. Hubert nie chciał cię zranić ale twoi rodzice mu przeszkadzali. Nie przejmuj się nimi masz teraz nową rodzinę, z którą będziesz szczęśliwa".

Weszliśmy do jeżdżącej puszki i szybko założyłam słuchawki w razie gdyby chciał się do mnie odezwać. Kiedy drzwi windy otworzyły się zobaczyłam olbrzymią salę treningową, która rozciągała się dosłownie na całe piętro (pomijając szatnie, które znajdowały się za windą).

Nie patrząc na towarzysza poszłam na parkiet służący do rozgrzewki i szybko się rozciągnęłam. Od razu po tym ruszyłam na bieżnie, która skojarzyła mi się z Bastianem. 

- Czyli jedziemy na jego zasadach. - Powiedziałam pod nosem i zaczęłam biec. 

                     *** 3 godziny później 

- Kat! - Ktoś krzyknął ale olałam to. - Katherine! - Coraz głośniej. - Kat! 

- Czego?! - Odkrzyknęłam i zdjęłam słuchawkę. 

- Zejdź z tej bieżni. - Powiedziała Jess na co prychnęłam. 

- Niby dlaczego? - Zapytałam. 

- Biegasz już trzy godziny nie uważasz, że trzeba zrobić przerwę? - Zapytała na co pokręciłam głową. 

- Jestem tu przetrzymywana wbrew swojej woli więc równie dobrze może tu być tak samo jak u Bastiana. 

- Kogo?! Z resztą nie ważne. Zejdź! - Rozkazała. 

- Nie mam zamiaru. - Powiedziałam. - Żegnam. - Dodałam i założyłam słuchawkę olewając przyjaciółkę. 

Poczułam szarpnięcie i dosłownie zleciałam z bieżni. 

Porwana po raz drugiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz