28. Epilog

192 14 0
                                    

Okazało się ze mam stłuczony nadgarstek. No cóż bywa, na szczęście prześwietlenia nie trzeba było robić. Nie miałam czasu myśleć o sobie i Luke. Przeciez w tym momencie rodziła się cudowna osóbka! Jak naszybciej znalazłam się pod sala porodową Zary. - Cal gdzie jest Chico?-zapytałam
- Rodzi- zaśmiał się kiedy doszło do niego to co powiedział- wiesz o co mi chodzi.
- wiem wiem- z niecierpliwoscią czekaliśmy przez 3 godziny- az wyszedł do nas Chico
- Mam córkę- powiedział i wszedł spowrotem 
Czekajcie co? Córkę? A to nie miał być chłopiec?
- Calum czy on powiedział córkę?- pokiwał głowa na tak- ide do nich.
Pocichutku weszłam do sali. Ujrzałam tam rodzinkę jak z obrazka.
- Czyli pan doktor się pomylił?- zaśmiałam się
- Jak widać- odpowiedziała mi świeżo upieczona mama- nie wiem jak ją nazwać.
- Pomyślimy a teraz odpoczywaj.- juz miałam wychodzic kiedy złapała mnie za rękę stanęłam z bólu
- Co ci się stało?-zapytał wystraszony młody ojciec
- spadłam ze schodów- uśmiechnęłam się słodko
- Gdzie Luke?- łzy naleciały mi do oczu 
-Zerwaliśmy- wyszłam z sali, znowu łzy cisnęły mi się do oczu.
3 lata pózniej .
Kiedy wszystko nareszcie zaczęło się układać, znowu wszytki runęło jak domek z kart. Nie mogłam patrzeć na uśmiechniętych Zarę i Fran ze swoją cudowna córeczka-
Lily-Eve. Nie mogłam patrzeć na kogoś z zespołu, nawet na Charlie. Widziałam w ich oczach radość która mi zabrano. Jedynie co czułam to ból, który raczej będę odczuwać do końca życia. Każdego dnia będę czuła to lekkie ukłucie w sercu. Zaraz po wszystkich tych wydarzeniach wyjechałam z miasta. Nie mogłam widzieć jego uśmiechniętej twarzy z nowa narzeczona- Lucy. Po prostu nie mogłam, jestem na to zasłabła. Aktualnie mieszkam w San Francisco. Moi dawni znajomi gdyby chcieli się ze mną skontaktować zrobiliby to. Nie zmieniałam numeru telefonu. Myśląc ze zadzwoni i wytłumaczy tą sprawę. Niestety nie stało się to. Zdobyłam międzynarodową sławę. Miałam wiec dużo pieniędzy, aby zapewnić nam dobre życie.
Usłyszałam cichutki płacz z pokoiku obok, zamknęłam pamiętnik i poszłam w tamta stronę. Uchyliłam leciutko drzwi i zauważyłam moją perełkę siedząca ma łożku.
- Co się stało kochanie?- pogłaskałam moją 2 letnią córeczkę po pleckach
- Ziniowu miała teń straszni sen mamusiu- przytuliłam ją lekko.
- Nie martw się skarbie, mamusia cię kocha i zawsze będzie cię kochać-pocałowałam ją w czółko
- Tiatuś mnie nie kocha?- zobaczyłam łzy czające się w konikach oczu malutkiej blondynki.
- oczywiście ze cię kocha-uśmiechnęłam się słabo- on po prostu nie może z nami być. A teraz zamknij oczka i spróbuj zasnąć.
Zasnęła. Odetchnęłam z ulga. Wstałam z jej łóżka i udałam się do swojego pokoju, jeszcze raz rzuciłam na nią okiem przez ramie. Miała piękne niebieskie oczka, lekko zawarty nosek, pełne usta oraz blond włosy. Właśnie ona przypomina mi o Luke dzień w dzień. Wyglada dokładnie jak jej ojciec. Zamknęłam drzwi do jej pokoiku.
W końcu czas zacząć żyć.

ONE MORE CHANCE.../l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz