46

31.9K 1.9K 150
                                    

- Nie powinniśmy już wracać? Jest 20:30 a mi się zaczyna robić chłodno - wyznaję.

- Oh, nie wzięłaś ze sobą kurtki? - pyta zaniepokojony.

- Chyba zapomniałam jej wziąć z limuzyny.

- Weź moją - mówi, narzucając mi ją na plecy.

- Ale ty...

- Mną się nie przejmuj, mi jest ciepło - przerywa mi.

Zbieramy wszystkie rzeczy; koc, puste pudełko po marchewkach, dawno zgaszone przez lekki wiaterek świeczki. Po krótkim telefonie Liama, w którym prosi Michaela o przyjazd po nas limuzyną, idziemy w stronę miejsca, w którym wcześniej wychodziliśmy z pojazdu. Po 5 minutach drogi, przypominam coś sobie.

- Miałeś mnie nieść w drodze powrotnej! - staję przed nim, uniemożliwiając dalszą drogę.

- Ehh, czemu ty tak wszystko pamiętasz? - uśmiecha się szeroko, i nagle przerzuca mnie sobie przez ramię.

- Puszczaj mnie! Nie miałeś mnie nieść w ten sposób! - krzyczę, a go wydaje się to strasznie bawić - zaraz cię skopię i już ci tak nie będzie do śmiechu!

Stawia mnie na ziemi i przygląda uważnie.

- Myślisz że dałabyś mi radę? - pyta, mrużąc oczy.

- No jasne że tak, ale nie mam już powodu to skopania cię, bo mnie już puściłeś.

- I tak jestem o wiele silniejszy. Nie miałabyś szans.

- Po pierwsze, wygrałabym ten pojedynek, po drugie, weź mnie już na plecy i idźmy dalej, bo nigdy nie dojdziemy do tej limuzyny.

- Ależ ty uparta - staje przede mną, pozwalając mi wskoczyć mu na plecy.

- Kto to ten Michael? Sprawiał wrażenie, jakbyście się już dłużej znali - pytam zaciekawiona, mocno obejmując jego biodra nogami, żeby nie spaść.

- Szofer mojego ojca. Znamy się już z 10 lat.

- Wow, kupa czasu - idziemy chwilę w przyjemnej ciszy, aż w końcu pytam - nie jesteś już zmęczony? Bo wiesz, najlżejsza nie jestem.

- Niee, właśnie jesteś bardzo leciutka. Mogę tak z tobą chodzić jeszcze przez najbliższe kilka godzin.

- Co?! Zamierzasz jeszcze bardziej przedłużyć ten spacer?!

- Nie to miałem na myśli, ale jeśli chcesz, to proszę bardzo - i w tym momencie skręca ze ścieszki.

- Liam! Wracajmy, proszę! - śmieję się i próbuję zejść z jego pleców, aż po chwili mi się to udaje. Staję przed nim i go zatrzymuję - jest już późno, wracajmy, okej? Jutro mamy jeszcze mnóstwo czasu!

- Przekonaj mnie - na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech któremu nie potrafię się oprzeć.

Przysuwam się do niego powoli i patrzę głęboko w jego piękne, niebieskie oczy. Z jego twarzy schodzi uśmiech, a pojawia się pożądanie. Delikatnie go całuję, po czym odsuwa się ode mnie.

- Chyba mnie przekonałaś - szepcze i uśmiecha się do mnie szeroko. Podaje mi rękę i w cudownej ciszy wracamy na ścieżkę prowadzącą do limuzyny.

***

- Czyli teraz mnie odwieziesz i pojedziesz do hotelu? - pytam chwilę po wejściu do ciepłego pojazdu.

- Tak. Hotel znajduje się jakieś 15 minut na piechotę od twojego domu.

- Bo wiesz - zaczynam niepewnie - możesz zostać u mnie. Myślę, że Marly jakoś przeżyje twój pobyt u nas. Zamknę ją w pokoju rodziców.

Internetowa znajomośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz