Rozdział I

48 6 4
                                    

Jak zwykle dowiedziałam się jako jedna z pierwszych osób w Seulu o kolejnym morderstwie. Był to jeden z uroków bycia córką detektywa współpracującego z tutejszą policją. Tym razem sprawa jednak nie była zwyczajna. Nie chodziło o normalne zabójstwo, tylko o prawdziwą masakrę.

Ofiarą był wdowiec, około 50-letni. Jego żona zmarła kilka lat temu. Na świecie został jedynie z synem. Teraz, po śmierci ojca, chłopak nie miał nikogo. Mimo, iż policja uważała go za jednego z podejrzanych, ja od razu go wykluczyłam.

Nie raz udawało mi się pomóc w rozwiązywaniu przeróżnych spraw, więc i tym razem postanowiłam się wtrącić. Nie byłam uprawniona do współdziałania z policją, więc prowadziłam prywatne śledztwo. To zaskakujące ile informacji potrafi zdobyć zwykła 19-latka.

- Minyoo, myślę, że tym razem nie powinnaś się angażować w tą sprawę. - Odezwał się mój ojciec, gdy przeglądaliśmy dokumenty dotyczące ofiary. 

Ta śmierć była na prawdę tragiczna. Masa ran kutych, całkowicie rozbita głowa, zgniecione części ciała. Ktoś musiał być niesamowitym skurwielem, by zrobić coś takiego. Zwykły "sadysta" to za mało. W jednej chwili doszło do mnie, dlaczego z zeznań syna ofiary wynikało, że widział również sprawcę, jednak nie był w stanie go opisać. Nic dziwnego, skoro musiał patrzeć na coś tak okropnego.

- Tato, muszę gdzieś wyjść. - Powiedziałam i zerwałam się z miejsca.

- Minyoo. Nie odpuścisz? Jedziesz do tego chłopaka? - W głosie ojca nie słyszałam szanowanego detektywa, tylko zatroskanego rodzica.

- Obiecuję, że będę uważać. - Odparłam i ruszyłam przed siebie.

Miał rację. Kierunkiem, który obrałam, był dom ofiary. Miałam nadzieję spotkać w nim 20-letniego No Minwoo. Moje oczekiwania mogły się jednak nie spełnić. Dom był oblężony przez policyjnych techników. Do tego oczywistym było, że chłopak nie będzie chciał zostawać sam w domu po takim zdarzeniu.

Już myślałam by odpuścić, gdy nagle ujrzałam młodego mężczyznę z torbą, opuszczającego teren posesji. Jego wygląd pasował do opisu, więc nie miałam wątpliwości, że to Minwoo. Nie chciałam jednak go tak po prostu zaczepić na ulicy. Wolałam pójść za nim i dowiedzieć się gdzie zamierza się zatrzymać.

Nie musiałam długo czekać. Chłopak wszedł do kamienicy położonej dwie ulice dalej. Zaobserwowałam do którego mieszkania wchodzi i zapukałam dopiero po kilku minutach. Drzwi otworzyła mi starsza pani z życzliwym wyrazem, lekko zniszczonej przez życie, twarzy.

- Słucham, o co chodzi? - Kobieta wpatrywała się we mnie swoimi ciekawymi, wyblakłymi oczami.

- Witam. Przyszłam porozmawiać z Minwoo. Jest tutaj, prawda?

- Ahh, jesteś jego przyjaciółką? Biedaczek teraz tak potrzebuje wsparcia. Chłopak przeżył już drugą tragedię. - Staruszka od razu mi zaufała. Było to, co najmniej, zbyt naiwne.

- Drugą tragedię? – Jej słowa bardzo mnie zaintrygowały.

- Kilka lat temu zmarła jego matka. Biedna rodzina, ledwie pozbierali się po tej stracie. Mój wnuczek, Jeongmin, bardzo im wtedy pomagał. – Kobieta z wielką chęcią dzieliła się ze mną tym opowiadaniem.

- To naprawdę przykre. – Powiedziałam, gdyż doskonale znałam ból chłopaka.

- Co ja będę Ci zawracać głowę. Na pewno chcesz szybko zobaczyć się z Minwoo. Proszę, idź korytarzem prosto i skręć w ostatnie drzwi po prawej. - Kobieta wskazała mi drogę.

- Dziękuję pani. - Odparłam i ruszyłam dalej. Zatrzymałam się dopiero przed wskazanymi drzwiami. Zza nich dobiegły mnie głosy chłopaków.

- Cholera, widziałem to, rozumiesz?! - Słaby, łamiący się głos zapewne należał do Minwoo.

- Wiem. Wiem! Tylko na dłuższą metę to nie wyjdzie. Tak być nie może. Stary, widzę Twój strach. Widzę, że jesteś rozbity. Nie mogę na to patrzeć. Nie chcę. - Drugi głos, najprawdopodobniej Jeongmina, był łagodny, jakby skierowany do dziecka. - Idę po coś do picia.

- Boję się. - Tym razem słaby głos zamienił się w ledwie słyszalny szept.

- Mam zostać? Przecież to niemożliwe, by bez przerwy ktoś z Tobą był. - Jeongmin wciąż starał się uspokoić dwudziestolatka. W tym wypadku musiało to być trudne.

- Boję się. Cholernie boję się samotności. Tylko, że masz rację. Nie oczekuje, że wciąż będziesz ze mną. Chciałbym tylko byś mi pomógł. - Minwoo znalazł w sobie trochę pewności, to oczywiste.  Usłyszałam pewnego rodzaju zaciekłość w głosie dwudziestolatka. - Pomóż mi znaleźć tego skurwiela. - Jego słowa wcale mnie nie zaskoczyły. Co więcej, spodziewałam się tego.

- Obiecuję.

Takiej odpowiedzi właśnie oczekiwałam. Słysząc to, bez żadnych oporów wkroczyłam do pokoju.

- Również pomogę. - Zaskoczony wzrok chłopaków momentalnie zaczął mierzyć mnie od stóp po czubek głowy. - Razem go znajdziemy. - Dodałam, widząc zwątpienie na ich twarzach.


Mam nadzieję, że opowiadanie komuś przypadło do gustu. c:
Bardzo zależy mi na Waszych opiniach. <3
Dziękuję również, że dotrwaliście do końca pierwszego rozdziału.

W szponachWhere stories live. Discover now