Przemek otworzył drzwi. Za nimi był las. Była wczesna jesień, więc na drzewach były różnokolorowe liście. To było piękne.
-Pięknie. Prawda?- spytał wciąż patrząc w las.-Ok. Musimy ruszać
Przemek zaczął biec. Ja za nim. Odziwo dotrzymywałam mu kroku. Wybiegliśmy z lasu. Mój przewodnik się zatrzymał.
-Patrz.- wskazał na czerwone pudełko po drugiej stronie rzeki.-To cel naszej podróży. Zaczekaj tu na mnie.
Odwróciła się po to by jeszcze raz obejrzeć cudowny las.
-Pitrzymaj.- powiedział Przemek zza moich plecòw.
Odwróciła się i wzięłam od niego plecak. Przemek zdjął najpierw bluzę, a potem czarną koszulkę. Stał przedmną pół nagi. Spostrzegłam iż był umięśniony nie tak przesadne. Tak w sam raz. Odwrócił się w stronę rzeki po to by ukryć rumieniec. Ale to zauważyłam! Nagle poczułam ze ja też olewam się rumieńcem. Przemysław wyskoczył do wody i przepłynął rzekę w błyskawicznym tępie. Gdy wyjmował torebki ze skrzyni rzucał je mi. Ja sprawdzałam ich zawartość. W jednej znalazłam naładowany rewolwer. Przywłaszczyłam co sobie. Nagle usłyszałam odgłosy walki. Przemek bił się z trzema zombie. Wygrywał, więc nie mósiałam się o niego. Gdy bił się z ostatnim zombie z lasu wybiegł pies-zombie.
-PRZEMEK! UWAŻAJ! PIES ZA TOBĄ.- krzyczałam na całe gardło
Przemek właśnie zabił ostatniego napastnika. I odwrócił się do psa. Ale ten już na niego skakał. Przemek nie miał szans. I wtedy: Puf!
Pies leżał martwy na ziemi z kulką w łbie tuż przed moim kompanem. Przemek spojrzał na mnie. Ja nadal stałam z rewolwerem w góże. Z lufy pistoletu unosił sie dym co oznaczało że przed chwilą wystrzeliłam posisk.-Jak to?!- Przemek stał z roździabiono buzio- Ada jak tu to zrobiłaś?!
-Nie wiem.- powiedziałam szczerze.
Przemek już bez słowa przeżyło resztę torebek. Przepłynął rzekę i włożył pakunki do plecaka. Ubrał się i ruszyliśmy spowrotem do ,,bazy".
***********
Byliśmy już bardzo blisko zamku, gdy Przemek się zatrzymał. Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Dziękuję. No wiesz. Za ratunek.- rzekł chłopak
Chciałam powiedzieć: nie ma za co. Lecz Przemek przesunął swoje usta do moich. Odwzajemniłam pocałunek. Potem odsunął się odemnie i wyszeptał:
-Wracajmy.
Gdy weszliśmy do zamku akurat był obiad. Poszliś, więc do stołówki. Przemek poszedł przodem i wszedł na stół przy, którym nikt nie siedział.
-Cisza! Posłuchajcie mnie!- krzyknął wszyscy odwróciła się w jego stronę - Ta dziewczyna - pokazał na mnie - uratowała mi życie przed psem-zombie. Proszę o brawa dla Ady!
Wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować na moją część. Czułam jak obława mnie rumieniec. Ten obiad i reszte dnia ja i Przemek spędziliśmy na opowiadaniu tej całej historii o ratowaniu życia.
^$^ ^$^ ^$^ ^$^ ^$^ ^$^ ^$^ ^$^
Część. Mam 1 gwiazdkę! Yeeeeeeeeeeeeeej!!!! Ok. Koniec tego dobrego. Następnego roździału nie będzie dopóki nie będzie 3 gwiazdkę.
PA!