Rozdział II

3.7K 265 44
                                    

- Mistrz Kakashi odszedł ponad rok temu.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.

- N- Nie żyje? - spytałam zlękniona, a chłopiec spojrzał na mnie jak na idiotkę i wybuchnął głośnym śmiechem. Widząc, że nie zamierza przestać tak szybko okazywać swego rozbawienia, zabrałam się ponownie za ramen, robiąc obrażoną minę i słuchając dźwięcznej melodii jego radości. Obserwowałam go spode łba i wsuwałam pyszny makaron, oddając się mojemu odwiecznemu zamiłowaniu - jedzeniu.

- Jesteś naprawdę zabawna, siostrzyczko. - westchnął chłopiec po kilku długich chwilach, ocierając teatralnie łezkę z oka. Jednak w ułamku sekundy spoważniał i spojrzał swymi wielkimi, niebieskimi oczami prosto w moje. - Stała się rzecz straszna. Wszyscy byliśmy załamani, ale dla mistrza Kakashiego to był cios prosto w serce. - zatrzymał się, by odczekać ukłucie żalu, które ponownie nawiedziło jego umysł na wspomnienie tego wydarzenia. - Od tamtego czasu nie rozmawiałem z nim. Przynajmniej nie tak jak dawniej.

Blondyn znów posmutniał, a jego wzrok spoczął gdzieś w przestrzeni. Wciąż świeża rana po utracie senseia i innej bliskiej osoby dawała o sobie znać. Szczerze współczułam mu, wiedziałam jak to jest stracić kogoś bliskiego. Jak to jest, gdy ktoś naprawdę dla nas ważny zamyka się w sobie i izoluje od świata. Jak ignoruje nas mimo, że przysięgał, że jesteśmy dla niego wszystkim. Wiedziałam, że jest to walka dwóch odmian egoizmu, która skutkuje milionami nieprzespanych nocy. Położyłam chłopcu rękę na ramieniu, chcąc okazać mu, że jestem. Nieważne, że się nie znamy. Ważne, że chociaż trochę rozumiem jego ból.

- Dziękuję... - powiedział z wdzięcznością, wracając do umysłem świata żywych i jednocześnie machnął ręką, zachęcając, bym się przedstawiła.

- Ayame. - dokończyłam, uśmiechając się serdecznie.

- Naruto. - powiedział chłopak, odwzajemniając uśmiech. Szybko dokończyłam ramen i zapłaciwszy właścicielowi knajpki, wstałam od stołu. Chłopiec w pomarańczowym kombinezonie pomachał mi na pożegnanie i włożył ręce do kieszeni, odchodząc w swoją stronę. Czuję, że nie spotykam go ostatni raz.

☆☆☆

Kolejny tydzień w Wiosce Liścia dłużył mi się niemiłosiernie. Spędzałam noce na siedzeniu w odśnieżonych miejscach i patrzeniu w gwiazdy. Rozmyślałam wtedy o wielu ważnych sprawach. Ewentualnie znajdowałam wolne łóżko u jakiejś uprzejmej starszej pani, która w zamian chciała, bym zrobiła jej zakupy lub posprzątała mieszkanie. Ludzie byli dla mnie tacy mili, gościnni. Jednak mimo wszystko czułam się osamotniona i obca. Wiedziałam, że to nie mój dom. Ja nie mam domu. Moje miejsce jest w podróży. Muszę odnaleźć ukojenie. Muszę się zemścić.

☆☆☆

Od bladego świtu wałęsałam się po zaśnieżonych ulicach wioski, rozmyślając o sensie życia. Obejmowałam się sama rękami, modląc się o ciepło. Moje wszystkie kończyny ponownie odmarzły. Miałam dość tego zimna.

Ruszyłam szybszym krokiem przed siebie, mimo że padałam z wycieńczenia. Nie wiedziałam, dokąd mnie nogi prowadzą, lecz uważałam, że spacer jest lepszy i bardziej rozgrzewający od stania w miejscu. Mijałam ludzi, którzy nie zwracali na mnie uwagi. Szłam praktycznie pod prąd środkiem ulicy. Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Mój wycieńczony umysł dał sygnał do ucieczki. Są ludzie, którzy wciąż pragną śmierci mojej rodziny i ostatniego jej żyjącego potomka - mnie.

Rozejrzałam się niepewnie i przyspieszyłam kroku. Przez chwilę wydało mi się, że widzę znak wioski, z której pochodzę. Rzuciłam się do ucieczki. Zdziwione i zaniepokojone spojrzenia ludzi raz po raz spoczywały na moim ciele. W pewnym momencie straciłam równowagę na śliskiej powierzchni. Upadłam na lód. Jednak moją głowę od rąbnięcia z impetem o zimną taflę uchroniła silna para rąk. Zaklęłam pod nosem, nie mając już siły podnieść się. Ciepłe ramiona podniosły mnie i postawiły do pionu. Na trzęsących się nogach próbowałam utrzymać dopiero co odzyskaną równowagę.

Gdy wilk spotyka owcę | Kakashi x OC PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz