Rozdział dwudziesty trzeci

1.9K 152 4
                                    

15 gwiazdek > next

· Oczami Justina ·

- Stoję za drewnianym domem na Duncan Street... Dobra, czekam. - Rzuciłem do telefonu i się rozłączyłam. Z daleka obserwowałem całą sytuację, nie uderzyli ani też nie skrzywdzili Dhalii używając siły. Uslyszalem cichy dźwięk samochodu. Odsunąłem się za drzewo, przykucnąłem i uważnie obserwowałem. Z auta wysiada mężczyzna, na oko ma z pięćdziesiąt lat. Jest ubrany w elegancki garnitur dopasowany do ciała a w nieco pomarszczonych już dłoniach trzymał czarna, skórzaną teczkę. Uważnie się mu przejrzałem. Nie wyglądał jakby sprawiał zagrożenie dla mojego aniołka, ale z dobrymi zamiarami na pewno nie przyjechał. Postanowiłem poczekać na przyjazd sierżanta Howarda.

· Oczami Dhalii ·

Siedziałam przy stole i zdenerwowana stukałam palcami o jego blat. To było śmieszne. Proszę, powiedzcie mi, że to jakaś ukryta kamera, or something. Jednego dnia dowiaduje się, że mam rodziców, którzy nawet nie są warci tego tytułu, jakby tego było mało, chcą mnie wydać za mąż za faceta którego nie znam. W tym momencie usłyszałam do drzwi. Kobieta poprawiła swoją niechlujną fryzurę i rzuciła się, by wpuścić gościa do domu. Boże, ja naprawdę jestem spokrewniona z tymi ludźmi?

Do pomieszczenia wszedł mężczyzna w dość podeszłym jak dla mnie wieku. Stwierdziłam, że to na pewno jakiś ich wspólnik.

Facet przywitał się z ludźmi i razem z nimi wszedł do pomieszczenia w którym się znajdowałam. Był elegancko ubrany, więc na pewno różnił się od moich "rodziców".

Mężczyzna uśmiechnął się na mój widok i przygryzł dolną wargę. Nie wiem, czy to moje chore urojenia, ale wydaje mi się, że strasznie obleśnie się na mnie patrzy. Potarł swoje ręce o uda i podszedł do mnie. Stanął za mną i położył swoje dłonie na moich ramionach. Wzrygnęłam się i odruchowo je zrzuciłam.

- Więc to jest moja przyszła żona? - Spytał a ja podskoczyłam słysząc te słowa. To są jakieś żarty. - Ile ty masz lat tak właściwie, słonko? - Spytał siadając obok mnie.

- Wystarczająco, by móc Pana nazwać pedofilem. - Prychnęłam nawet na niego nie patrząc.

- Będzie Ci że mną dobrze, obiecuje. - Powiedział gładząc dłonią wewnętrzną stronę mojego uda. Tego już za wiele.

Wstałam od stolika i stanęłam pod oknem. Ci ludzie są chorzy, naprawdę.

- Nie mam zamiaru z Panem rozmawiać a co do tego, zostać Pana żona. - Krzyknęłam zakładając dłonie na biodrach. Widać było, że moi oprawcy się coraz bardziej denerwują.

Mężczyzna spojrzał na nich i się zaśmiał nerwowo.

- Albo dzisiaj dziewczyna jedzie ze mną, albo jesteście skończeni. - Krzyknął uderzając pięścią o stół. Podskoczyłam przestraszona.

- Córeczko. - Powiedziała kobieta podchodząc do mnie, ale zrobiłam zwinny unik. Zacisnęłam usta ze zdenerwowania. Mężczyzna wstał od stołu i chwycił mnie za ramiona.

- Koniec tego, jedziesz ze mną smarkulo. - Powiedział wbijając paznokcie w mój obojczyk. Próbowałam się ruszyć, ale nawet nie mogłam.

Ratunku, czy cokolwiek?

~~~

Jutro Next

Jak myślicie, co czeka nasza Dhalie?

White birdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz