Pamiętam ten dzień. Pierwszy dzień w pracy. Ekscytowało mnie poznawanie nowych ludzi. Miałem szczerą nadzieję, że nie natrafię na szefa który będzie wrednym dupkiem tak jak we Francji. Kazał mi zostawać po godzinach na nocnych dyżurach w przychodni. Gdybym go spotkał na ulicy tu w Ameryce rozszarpałbym go bez wahania.
Jak każdego dnia wstałem, zjadłem przepyszne śniadanie przygotowane przez moją cudowną Oliwię, wziąłem prysznic, umyłem zęby, pomodliłem się i wyruszyłem do pracy. GPS pokazywał 10 minut jazdy. Dojechałem do prywatnej przychodni im. Richard'a Waltera. Wszedłem po schodach do dużych drzwi z dużym oknem, co było typowe dla wszelkich rodzajów prywatnych klinik. Idąc w kierunku izby przyjęć na przeciwko mnie wyszedł niski, niebieskooki blondyn w fartuchu lekarskim. Włosy miał krótkie i lekko kręcone. Na jego twarzy widniał uśmiech i kierował się wprost na mnie. Mógł mieć co najwyżej 25 lat.
- Dzień dobry. Pan jest Tom'em Courtez'em?- rzekł niskim, a zarazem melodyjnym basem.
- Dzień dobry.- odpowiedziałem życzliwie.- Tak. A pan jest?
- No tak... .- powiedział zawstydzony- Zapomniałem się przedstawić. Jestem Mans Belmerow. Proszę za mną.
Poszedłem za nim do pokoju socjalnego, w którym stał piękny, hebanowy stół z sześcioma krzesłami, nowej generacji lodówka, czajnik elektryczny oraz mała szafa kuchenna wraz z naczyniami.
- Zostaw kurtkę i teczkę na jakimś krześle. Zrobić ci herbatę?- zapytał kulturalnie.
Sprawiał on wrażenie człowieka opanowanego i skrupulatnego. Mam pewien dar, pozwalający mi poznać dobrego człowieka. A może to tylko moje urojenia? Po wyglądzie i akcencie przypuszczałem, że Mans pochodzi z krajów skandynawskich... . Może szwed, lecz równie dobrze mógł to być norweg.
- Poproszę.- odpowiedziałem z grzeczności, po czym zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu.
Strasznie mało roślin doniczkowych- pomysłałem.
Rośliny bowiem nadają charakter pokojom. Moje poprzednie mieszkanie to była istna dżungla. W każdym zakamarku stała jakaś roślina, najczęściej sansewierie gwinejskie oraz zamiokulkasy.
Moje rozmyślania przerwało bulgotanie gotującej się wody na herbatę.
- Ile słodzisz?- zapytał Mans.
- 2 łyżeczki.
Po chwili nowo poznany kolega przyniósł mi świeżo zaparzoną herbatę, której aromat wypełniał owe pomieszczenie. Osobiście wolę kawę, lecz tak aromatycznej herbacie oprzeć się nie mogłem.
- Skąd jesteś?- zapytał nowo zapoznany kolega siadając naprzeciw mnie.
- Przed przeprowadzką mieszkałem we Francji. A ty?- zapytałem
-Ja przejechałem 6 lat temu z żoną Lisą ze Szwecji.- odpowiedział.Dziwne... . Również wyemigrowałem do obcego kraju. Nie miałem zamiaru wypytywać Mans'a dlaczego opuścił Szwecję, lecz było jedno pytanie które musiałem zadać. Po prostu musiałem.
- Mam do ciebie pytanie.- rzekłem popijając swoją herbatę.
- Słucham.- odpowiedział.
- Czy szef tutaj jest w porządku, czy to raczej wredny, pasożytujący na cudzej pracy idiota?- zapytałem, bez zastanowienia.
- Co za szczerość...- powiedział, zastanawiając się- Powiem ci tak. Dopóki nie obijasz się i pracujesz w miarę to nie czepia się. Zresztą zaraz go poznasz.
Po wypiciu aromatycznego naparu, kolega zaprowadził mnie do gabinetu szefa, abym mógł zostawić swoje CV do rozpatrzenia. Zostawiłem również numer telefonu, aby Pan John Biter poinformował mnie telefonicznie o moim zatrudnieniu.
CZYTASZ
Dzielnica Tajemnic- Upiory Z Nikąd
AcakTom Courtez wraz z żoną Olivia przeprowadzają się do Ameryki wraz z ze swoją 5- letnią córeczką Joanną i półrocznym synkiem Michael'em. Trafiają do dzielnicy J. Monday, w którym kupują na pierwszy rzut oka piękny dom. Wszystko się idealnie układa, r...