Nie pamiętam, co stało się tam na moście. Wiem teraz jedno, że jestem w jakimś dziwnym pomieszczeniu przywiązany do krzesła. Nie ma tu żadnego światła. Nic, a nic. Strach przeszywa moją skórę na wylot. Obawiam się każdego szmeru.
Nagle usłyszałem, że ktoś idzie. Prawdopodobnie był to ten sam mężczyzna, którego widziałem na moście. Schodził po schodach. Czułem jego oddech. Serce na przemian mi stawało i waliło. Zimne poty oblały moje ciało. Mężczyzna dotknął mnie po karku. Tam poczułem najsilniej ciarki. Jego pięść wylądowała na mojej twarzy. Bił mnie przez kilka dobrych minut. Czułem, że tracę przytomność. Kiedy przestał, odczułem ulgę. Nie trwała ona zbyt długo, bo moja noga odczuła piekące ciepło. Chyba przyłożył mi gorący pręt. Myślałem, że wyjdę z siebie. Ból był nie do zniesienia. Chciałem krzyczeć, płakać. Przewrócił krzesło i jego ciężka noga uderzała mnie w żebra. Czułem, jak się łamią. Ten ból nie jest do opisania. Byłem pewien, że wolałby rodzić niż przeżywać te męki. Najwidoczniej mężczyzna nie miał dość. Bił mnie tak dobre 30 minut. Gdy skończył, przyłożył mi do ust gąbkę z octem. Myślałem, że tam zaraz zwymiotuję.
Leżałem tak dwa dni. Bez jedzenia i picia. Bez możliwości wypróżnienia się. Przywiązany do krzesła, które tym razem leżało. Bałem się, że przyjdzie i mnie dobije. Nie wiedziałem, co mu tak dokładnie zrobiłem, że tak mnie traktuje. Parę minut później zapaliło się światło. Znów jego postura ukazała się mym oczom. Ku mojemu zdziwieniu dał mi suchy chleb i wodę. Podniósł mnie z ziemi. Powiedział, że będę się tak męczył, póki nie umrę. Zapytałem go o parę rzeczy.
-Przepraszam. Mógłby mi pan powiedzieć czemu to wszystko spotkało mnie ? - Powiedziałem ze strachem na ustach.
Mężczyzna podszedł do miejsca gdzie było światło. I tak poznałem go. To był ojciec Kamili. Ten lekarz, co nie chciał mi nic powiedzieć o Weronice. Moje serce zawrzało. Nie chciałem dać mu tej satysfakcji, że zabije chłopaka, który zabił jego jedyną córeczkę. W tej chwili obudził we mnie tyle złości i nienawiści. Poczułem się znowu mordercą niźli jakimś tam chłopaczkiem, który cały czas się boi i płacze.
Mijały kolejny dni, a on każdego dnia przynosił mi wodę wraz z suchym chlebem. Codziennie katował. Wydaje mi się, że z dnia na dzień trochę lżej mnie uderzał. Czułem też, że moje żebra się zrastają. Może nie tak jak powinny, ale zrastają się. Rosłem w sobie potęgę. Byłem pewien, że wydostanę się stąd i jeszcze tego starego zgreda zabiję. On widział, że moja siła rośnie. Widział to w moich oczach. Starałem się pokazywać mu to jak najlepiej, żeby czuł się jak ofiara. Jak osoba słabsza. Pomimo tego, że ja leżałem bity to on i tak był dużo słabszy niż ja. W jego oczach było widać żal i smutek z tego, co robi. On nie potrafiłby mnie zabić, co mnie bardzo cieszyło. Jednakże przez ostatnie trzy dni przynosił tylko wodę i chleb. Przestał katować. Jego oczy dziwnie się zmieniły, a jego dotyk był jedwabny. To chyba zaczęło mnie przerażać.
Był to już czwarty dzień. Przestałem się go bać. Teraz moje serce wrzało jak nigdy. Szukałem czegoś, co mógłbym rozciąć te sznurki, którymi byłem związany. Dziś wcale mnie nie odwiedził. Czułem władzę. Obawiałem się tylko tego, że szykuje coś mocniejszego niż katowanie. Teraz się tylko przygotowuje. Wiedziałem, że mam mało czasu. Ręce trzęsły mi się bez potrzeby. Zepsuła się ta głupia żarówka, która była jedynym światłem w tej cholernej piwnicy. Jedyne światło, które dawało mi nadzieję. No trudno, będę musiał poradzić sobie bez niego. Mam tylko nadzieję, że żaden drwal z siekierą nie przyjdzie mi odrąbać kończyn albo głowy.
CZYTASZ
Najpiękniejsza ŚMIERĆ
HororTrylogia. Pierwsza część to: "Najpiękniejsza ŚMIERĆ" (Okładka zmieniona). Druga część to: "Zmartwychwstała ŚMIERĆ" Prolog -Kocham cię. - Powiedziałem ze łzami w...