Rozdział 1.

325 23 4
                                    


    Był styczniowy, Liverpool' ski wieczór. Zima w północnej Anglii nigdy nie należała do łagodnych. Mroźny, wilgotny wiatr, niosący zapach palonego węgla, atakował wszystkich, którzy pomimo tak odpychającej pogody zdecydowali się opuścić przytulne domy. Rosie i para jej przyjaciół, szczelnie zawinięci w grube, zimowe płaszcze, starali się jak najszybciej dotrzeć do pub' u w którym zwykle spędzali piątkowe noce, takie jak ta.

    Ciemna, brukowana uliczka na której znajdował się lokal, zdała im się podejrzanie pusta. Nie zważając na to, podeszli do dużych, drewnianych drzwi wejściowych.

- Zamknięte!- przeczytał Charlie, jedyny chłopak w grupie, pochylając się nad kartką wiszącą przy wejściu. -"Zamknięte z powodów sanitarnych- do odwołania."- Głosił napis.

- Pewnie szczury...- Skomentowała sytuację Cathy, ostatnia z paczki, owijając się dokładniej wełnianym szalikiem.

- Co?- Nie zrozumiała koleżanki Rosie.

- Pewnie mieli szczury. Dlatego ich zamknęli. Słyszałam, że to ostatnio poważny problem.- wytłumaczyła.

Dziewczyna zmierzyła ją zirytowanym wzrokiem

- To nieważne! Mogliby ich zamknąć nawet z powodu zwłok znalezionych za ladą, nie obchodzi mnie to. W tej chwili odmarzają mi palce u stóp, a my nie mamy gdzie pójść.- Zaczęła narzekać.

Po chwili pełnej zastanowienia ciszy, nieśmiało odezwał się Charlie :

- Chłopaki w szkole mówili ostatnio o jakimś klubie w centrum, w którym grają niezłe zespoły.- zaczął. Chyba wiem jak tam trafić.

- Prowadź gdziekolwiek.- odpowiedziały zobojętniałe już z zimna nastolatki.

Po ponad kwadransie włóczenia się po oblodzonych ulicach, stanęli przed świecącym, rażącym w oczy napisem " The Cavern Club", pod którym stała grupka rozchichotanych, lekko podchmielonych dziewczyn.

- To tutaj!- Triumfalnie orzekł chłopak, gestem zachęcając koleżanki by podążyły za nim w kierunku wejścia, co też zrobiły.

Ze środka słyszeli żywą, rytmiczną muzykę, która robiła się coraz głośniejsza, w miarę jak schodzili po schodach do dusznej, przepełnionej bawiącymi się dzieciakami sali.

W środku panował taki tłok, że ciężko było przedostać się do baru, a ceglane ściany spływały parą i potem. Punkt kulminacyjny klubu stanowiła niewielka scena, na której czterech zdyszanych i podekscytowanych chłopców grało swoją muzykę. Muzykę nowego pokolenia. Muzykę, która budziła uczucia i gotowała krew w żyłach młodych ludzi. Muzykę, która powoli zaczynała rządzić całym światem.

- Rock'n'Roll...- szepnęła do siebie zachwycona Rosie, spoglądając rozmarzonym wzrokiem w stronę młodego, rozentuzjazmowanego gitarzysty, który w tej chwili rządził całą sceną, wykonując solo gitarowe przed dalszą częścią piosenki.

Przyjaciele z trudem znaleźli miejsca przy barze z tyłu sali, i zamówili po piwie, nie mając jeszcze siły się ruszać, a co dopiero tańczyć. Rosie słuchała muzyki i obserwowała rozszalały tłum, czekając z niecierpliwością na kolejny utwór. Niestety, gdy lider zespołu skończył śpiewać, podszedł jeszcze raz do mikrofonu i oznajmił:

- Na dziś kończymy. Za mało nam płacą, żebyśmy się przed wami popisywali całą noc. Za chwilę zastąpią nas inni. Nie są tak dobrzy, ale nie bójcie się, jutro wrócimy!- Po czym wszyscy chłopcy odłożyli instrumenty i wtopili się w tłum na sali. Ciszę przed wejściem kolejnego zespołu starała się zrekompensować sącząca się z szafy grającej muzyka Chuck'a Berry'ego i Little Richard'a, która pomimo swojej wspaniałości, nie była w stanie dorównać występowi na żywo. Wystarczała jednak, by utrzymać wszystkich w dzikim tańcu.

Cathy już chciała porwać swoją przyjaciółkę, i rzucić się razem z nią  w centrum całej zabawy, kiedy zauważyła, że do jej koleżanki zbliża się jeden z grających przed chwilą chłopaków. Wiedziała, że w tym momencie lepiej jej sobie nie zawłaszczać. Zadowoliła się więc towarzystwem Charlie' go, i oddaliła się wraz z nim w głąb sali.

Chłopak zamówił porcję frytek, po czym odwrócił się do dziewczyny i z uśmiechem zapytał:

- Podobało ci się?

- Hm? Słucham?- Odpowiedziała wyrwana z zamyślenia Rosie

- Czy podobał ci się nasz występ? Przed chwilą... Na scenie... Kojarzysz?- Powtórzył z lekkim rozbawieniem młody muzyk.

- Och, tak! Byliście świetni! Jeszcze nigdy nie słyszałam takiej muzyki, nie na żywo. Tylko parę razy z płyt, w sklepie w White Chapel.- Powiedziała ze szczerym zachwytem.

- Jesteś tu sama?- powiedział chłopak, zauważając że w pobliżu nie ma nikogo, kto wygląda jakby dotrzymywał jej towarzystwa.

Dziewczyna rozejrzała się, i nie dostrzegając nigdzie żadnej z osób z którymi przyszła, odpowiedziała bez zastanowienia:

- Tak, już tak.

Gitarzysta był wyraźnie zadowolony z tej odpowiedzi. Z lekką nieśmiałością zaczął:

- Słuchaj... Dzisiaj nie będziemy już grali z chłopakami. Siedzę tu od paru godzin, i od tego gorąca i ścisku nienajlepiej się czuję. Chciałem tylko coś tu zjeść, i potem pójść na mały spacer, przewietrzyć się trochę. I teraz tak sobie myślę, że lepiej żebym nie chodził sam po ulicy. Jeszcze zasłabnę z wycieńczenia, i kto mi wtedy pomoże? Poza tym, z tego co widzę, nie ma kto cię odprowadzić do domu, a Liverpool o tej porze nie jest bezpiecznym miejscem dla bezbronnej dziewczyny... Oczywiście to tylko sugestia, ale nie chcę potem mieć ciebie na sumieniu...

Rosie wyraźnie spodobała się ta propozycja. Chłopiec oczarował ją swoim uśmiechem, ukazującym jego niemalże wampirze  kły, ciemnymi oczyma o bystrym spojrzeniu, i nonszalancją, która bez przerwy walczyła z jego cichą, nieśmiałą naturą.

Postarała się przybrać jak najbardziej "zrelaksowaną" pozycję, i z udawaną obojętnością odrzekła:

-Tak... Wydaje mi się, że to bardzo rozsądny pomysł. Przeszłam kiedyś kurs pierwszej pomocy. Jeśli zemdlejesz na chodniku, może będę jedyną osobą będącą w stanie uratować ci życie...

- Od razu czuję się bezpieczniej- Powiedział chłopak, przeżuwając ostatnią z frytek które jadł przez cały czas trwania rozmowy.-Jestem George- Przedstawił się, wyciągając rękę w kierunku swojej rozmówczyni.

-Rosie- Odpowiedziała, zaciskając dłoń na długich, smukłych palcach muzyka.

**************************************************************************************************

Wiem, że nie jest to zbyt długi rozdział, ale myślę że spełnia wszystkie wymagania dla wstępu. Proszę, nie zrażajcie się jeśli coś wam się nie podoba, tylko komentujcie, krytykujcie, czytajcie. Będzie tylko coraz lepiej. Po raz pierwszy piszę jakiekolwiek fanfiction, więc jestem otwarta na wszelkiego rodzaju uwagi czy sugestie. Dziękuję!










Love You To ( Beatles fanfiction PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz