18.

94 11 3
                                    


Harry

  Sam nie wiedziałem dokąd biegnę. Stewart powiedział, że na razie ukrył Penny aby nie wpadła w łapska drugiego gangu. Podążałem prosto do bazy bo tylko tam mogłem znaleźć jakieś wskazówki. Od jebanej godziny w kółko dzwonię do Stewarta. Chcę przynajmniej wiedzieć , gdzie ona jest, ale nie! Po chuja odbierać telefon?!

  Przekraczam próg budynku, który zdążył mi zbrzydnąć. Wbiegam po schodach na górę otwierając drzwi od gabinetu na oścież. Nic, zasrana pustka. Ciągnę za końcówki włosów pisząc sms'a do Lou.

Do Lou: Zjaw się w bazie najszybciej jak możesz!

Od Lou: Coś się stało Harry? Jest trochę późno...

Do Lou: ZBIERZ TE DUPSKO I SIĘ RUSZ!

Siadam na kanapie kręcąc telefonem w palcach. Co teraz, myśl Styles. Gdzie Stewart mógłby ją zabrać? Mieszkanie, mieszkanie to jest odpowiedź! Przeszukuje dokumenty szukając akt tego człowieka. Mam! Po spisaniu adresu zbiegam na dół, gdzie akurat spotykam zdyszanego Louis'a. Nie dając mu nawet dojść do słowa po prostu wpycham go do samochodu chwilę później wykonując tą samą czynność. Odjeżdżamy z piskiem opon.

- Ha- Harry... Co się sta-stało?- pyta sapiąc przy tym głośno. Stary, uspokój się bo wygląda jakbym dwie minuty przerżnął się na miejscu pasażera.

- Stewart porwał Penny.

- CO ZROBIŁ?!- tłumaczę Tomlinson'owi całe zajście. Przecież ten chuj nie miał pojęcia kto jest moją dziewczyną. W sumie można stwierdzić, iż to moja wina. Gdybym wcześniej zadeklarował z kim jestem nie byłoby teraz tego problemu. Nikt nie wie co w tej chwili Stewart robi mojej Penny. Przecież to córka Stevena, śmiecia który zabił niejedną z naszych rodzin. Olewam każde światła i po prostu jadę przed siebie. Nie interesuje mnie nawet jak wysoki przyjdzie mandat. To wszystko jest bardziej popierdolone niż się wydaję. W końcu stajemy pod odpychającym wyglądem blokiem. Odpinam pas opuszczając samochód. Popycham drewnianą furtkę, która wygląda jakby miała się pokruszyć. Co to do chuja za rudera?! Pukam w drzwi, może nawet bardziej walę. Ze środka z początku nie dochodzi żaden głos. Dopiero po kolejnych trzech minutach uderzania o nietrwały materiał zwany spróchniałym drewnem, ktoś postanawiam uraczyć mnie swoją obecnością. Drzwi otwiera niski chłopak. Od razu widać, że jest napruty. Kiedy swoim zjaranym wzrokiem lustruje nasze sylwetki nie mam ni chuja pojęcia co może myśleć. Tak stary, nie jesteśmy policją.

- Kto wy?

- Jest Stewart?- ignoruje jego pytanie. I tak nie zapamięta. Marszczy czoło przez pierwszy moment próbując zrozumieć moje słowa.

- Był tutaj... półtorej godziny temu- przytakuje jakby samemu sobie aby utwierdzić się w przekonaniu, iż to co powiedział to prawda. Gdzieś w tle nagle słyszę pojękiwania dziewczyny. Boże, dlaczego Stewart mieszka w tym ćpunowie?

- Nie wiesz, gdzie poszedł?- pyta Tommo.

- Nie, ale miał przy sobie taką fajną dupę- mruczy, a mnie szlak trafia. Chwytam go za kołnierz przyciskając do ściany. Żaden gnój nie ma prawa mówić tak o mojej Penny! Rzucam tego śmiecia na podłogę odchodząc w stronę samochodu. Uderzam rękoma w maskę. Pieprzone gangi! Louis niepewnie podchodzi bliżej kładąc rękę na moim ramieniu. Wzdycham dotykając koniuszka nosa. Pomyśl do kurwy, gdzie taki cieć mógł ją zabrać. Na razie postanawiam pojeździć do różnych miejsc. Opuszczone porty, hale, stare bazy, cokolwiek! Jeżdżę z miejsca na miejsce szukając jakiegoś śladu. Nic, po prostu rozpłynęli się w powietrzu. Razem z Tomlinson'em stoimy przy porcie. Wcześniej w tym miejscu stało wesołe miasteczko, jeszcze tak niedawno Penny i ja byliśmy tutaj na randce. Teraz mogę pocałować wspomnienia w dupę, następnie wysłać je pocztą do przeszłości. Siadam na zakończeniu pomostu. Spoglądam w taflę wody mając ochotę się rozpłakać. Zaraz obok siada Tommo. No właśnie, zapomniałem z nim porozmawiać. Byłem zbyt skupiony na sobie i całym tym bagnem, aby chociaż zapytać przyjaciela co u niego słychać. Louis ciągle pomaga mi w moich problemach, tak jak teraz. Tylko Harry potrafi być mega dupkiem i olać potrzebę wygadania się innej osoby.

- Więc Louis... jak u ciebie i Emmy?

- Naprawdę obchodzi cię to teraz?

- Tak, mów- unoszę kącik ust spoglądając na przyjaciela. Zapomnijmy o fakcie, iż jest okropnie zimno, mamy Grudzień, dwudziestą drugą.

- Więc kiedy jej o wszystkim powiedziałem nie chciała gadać, ale teraz stwierdziła..., że jestem jedynym człowiekiem dla którego mogłaby zrobić dosłownie wszystko.

- Masz swoją Penny- zachichotałem. Życzę każdemu mężczyźnie na tym globie aby znalazł tak cudowną istotkę i nie popełniał tych samych błędów co Harry Styles. Po krótkiej chwili moja komórka zaczyna dzwonić, a na wyświetlaczu widnieje imię ,do którego dobijam się od trzech godzin.

- Gdzie ty jesteś do kurwy?!- krzyczę wstając z zimnego drewna.

- Chodzi ci o tą dziewczynę? Musimy porozmawiać Styles, poważnie.

- Mam w dupie co musimy zrobić! Za dziesięć minut masz być w bazie rozumiesz?!

- Za dziesięć minut.

Prawie, że biegnę do samochodu. Pieprzony kutas, żeby to wszystko mówić z takim spokojem. Nie widzi ile razy dzwonię? Zaciskam ręce na kierownicy. Tomlinson szybko zapina pas, dzięki czemu mogę odjechać szybciej z piskiem opon. Pod czas drogi streszczam Lou, gdzie i dlaczego tak pędzimy. W niecałe dziesięć minut przerabiam półgodzinną trasę. Czym prędzej pędzę po schodach do swojego gabinetu, gdzie siedzi Stewart paląc te pierdoloną fajkę. JEBANY GNÓJ!

- Gdzie ona jest?

- Zacznijmy od tego... kim ona dla ciebie jest Styles i w co ty pogrywasz?

Penny

Czuję jakbym ciągle przeżywała ten sam koszmar. Wygląda to co najmniej jakby życie wręcz chciało zatrzymać mnie w zamknięciu. Otwieram oczy i zgadnijmy co? Nic! Jestem jak zwykle ciemno. Przeklinam pod nosem powoli zaczynając łączyć wątki. Z tego co pamiętam ktoś przyłożył mi wacik nasączony jakimś badziewiem. Następnie jak przez mgłę widziałam dom pełny ćpunów. No i teraz jestem tutaj. Najdziwniejsze w tej całej sytuacji jest to, iż ani trochę nie odczuwam strachu. Czyżbym zdążyła przyzwyczaić się do chorych akcji z porwaniem? Zwykle na ratunek przychodził Harry, a teraz? Po prostu muszę działać samodzielnie. Próbuję jakkolwiek wstać do góry, znaleźć po omacku drzwi pomimo związanych rąk i zakneblowanej buzi. Jednak wszystkie moje plany szlak trafia. Nigdzie nie ma spokoju, ani w Australii, ani w Ameryce. Czego mogłam oczekiwać od życia? Przecież jestem pieprzoną córką Steven'a Bennett'a!

  Mija trochę czasu zanim słyszę głośne kroki. Nieznajomy przekręca zamek, metalowa kłódką spada na ziemię robiąc niemały hałas. Stalowe drzwi uchylają się na oścież wpuszczając trochę światła. Mrugam kilka razy przystosowując wzrok. Jednak kiedy mogę już rozpoznawać kształty oraz kolory doznaję niemałego szoku.

- Calum? 

Pam para pam! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DLA HARRY'EGO! Co byście mu mordki powiedziały? Robimy mini imprezę!!! :D Dziękuję za każdy vote i kom.  bo to wiele znaczy ;) Pozdrawiam xx

Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz