Część 6 (3/3)

179 26 2
                                    

- 3, 2 , 1 JEST! - krzyczały wszystkie moje siostry pomijając zagubioną Fiz, snującą się po tarasie – Wszystkiego Najlepszego!

Po złożeniu całej familii życzeń zaproponowałem młodszemu udanie się na dach. Mieliśmy na niego wejście, jak w bloku. Był to mały taras na którym spędzałem większość swojego dzieciństwa. Nie licząc boiska, oczywiście. Miliony gwiazd bijących tylko dla Ciebie. Szepczących Ci czułe słowa, których za grzechy nie możesz zrozumieć, bo gdy dotrą do Ciebie pozostaję z nich tylko niezrozumiały szmer, łapczywie pragnący Twojej uwagi. Rozświetlone gwiaździste niebo w piękną sylwestrową noc, piękne hę? Tak faceci też się potrafią wzruszać, nawet Ci o niewiadomej orientacji pomiędzy dwoma płciami.

Usiadłem na schodku dachówki klepiąc miejsce koło siebie.

- Myślisz, że zaakceptują? - zapytał chłopak, po chwili mojej nie uwagi.

- Kto? Co? - zapytałem wyciągnięty z zamyślenia nie zdając sobie sprawy o czym szatyn mówi.

- Świat – rzekł powoli i schludnie obsuwając łokieć na kamienny bloczek – Czy świat nas zaakceptuję?

- Hazza, nie wiem i mnie to nie obchodzi – odparłem opierając głowę na jego ramieniu – Z tego co wiem mój świat mnie już zaakceptował ...

- Hę? - mruknął pytająco spod złączonych rzęs

- Ty jesteś moim światem, a inni są tylko złudnymi wyobrażeniami – powiedziałem stanowczo, na co chłopak uronił mają łezkę, którą szybko przetarłem wargami składając pocałunek na jego rozgrzanym policzku – Widzisz te gwiazdy?

Chłopak mruknął cicho w odpowiedzi.

- A widzisz tamtą? Tą najjaśniejszą?

- Tak, widzę ...

- To jesteś Ty. Szczęśliwy i radosny, promieniejący swoim urokiem.

- Lou, a widzisz tamta? Tą obok? - wskazał palcem, na co przytaknąłem – To jesteś Ty. Trochę zamglony, a zarazem promienny. Jesteś tuż obok mnie, jedyne co stoi między nami to jedna z tych mniejszych gwiazd ...

- Tak, Haz ....

- Myślę, że ona przedstawia wszystkich ludzi, którzy nie chcą abyśmy się ujawnili. No wiesz Modest, zarządcy ....

Chłopak wtulił się w zagłębienie w mojej szyi cicho łkając. Przysunąłem dłoń do jego puszystych loków i lekko ją o nie pocierałem.

- Lou, obiecaj mi coś ... - rzekł ciągle z oddechem na mojej szyi.

- Wszystko ...

- Obiecaj, że co by się nie stało nie zostawisz mnie.

- Obiecam, jeśli ty obiecasz.

- Obiecuję ...

- Obiecuję ...

I Have Loved Him Since We Were 18 (But I Still Love Him)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz