Rozdział 44.

226 32 4
                                    

Julie

Siedziałam w swoim pokoju i czytałam jakiś poradnik od Lauren. Po chwili dziewczyna wróciła z dwoma kubkami parującej cieczy.

- Zrobiłam kakao. Mam nadzieję, że to chociaż lubisz. Nie znam osoby, która tak samo jak ty, nie lubi cappuccino z bitą śmietaną i lodami. Tym bardziej jak przyrządzi je Harold. Niebo w gębie- rozpłynęła się.

- Taka za mnie już jest...dziwaczka- zaśmiałam się.

- Dobra, dziwaczko, wznieśmy toast- podała mi kubek.

- Toast? Za co?

- Za to, że tu trafiłaś. Za to, że szybko się uczysz i za to, że znalazłam nareszcie kogoś z kim mogę normalnie porozmawiać. W tym domu, dziewczyn jest jak na receptę w dodatku są... dość specyficzne, a z facetami nie mogę pogadać o tamponach czy ubraniach, prawda?

- Praw...- nie dokończyłam, bo przerwał mi dźwięk tłuczonego szkła.

- Co to było?- zapytałam.

- Nie wiem, ale zaraz to sprawdzę. Pewnie Carly zbiła kolejną wazę...Zaczekaj tu na mnie- wybiegła z pokoju.

Nie wracała dłuższy czas.

Czekałam i czekałam, a ona nie wracała, więc postanowiłam pójść w jej kierunku.

Zatrzymała mnie tuż przed zejściem na dół w połowie schodów.

- Mówiłam, żebyś została w pokoju. Czego w tym nie zrozumiałaś?- Lauren wydawała się zdenerwowana i spięta.

- Co to było, Lauren?

- Chodź- pociągnęła mnie za rękę w kierunku jakiegoś pokoju na końcu korytarza.

- Laure...

- No rusz się- niecierpliwiła się i wepchała mnie siłą do ciemnego pomieszczenia.

Przeszłyśmy przez pokój, aż dziewczyna nie wystukała jakiegoś ciągu liczb, przy kolejnych drzwiach i wpuściła nas do kolejnego pomieszczenia. Pogubiłam się już, i zdecydowanie, gdybym miała wrócić tą samą drogą, zgubiłabym się już przy pierwszych drzwiach, szczególnie tak "intensywnie" oświetlonych, że nie widać własnych nóg.

- Musimy tu zostać. Przynajmniej na razie.

- Dlaczego? Czy coś się stało?- zapytałam, nie wiedząc co myśleć.

Miałam obawy do tego co powie, ale skoro mówiła, że to może być Carly...chociaż z drugiej strony, gdyby naprawdę spadła jej waza, musiałybyśmy się "tu" chować?

- Julie...Znalazł nas.

Patrzyłam na nią w osłupieniu.

- Liam Geran wie, gdzie jesteś. Odnalazł Ballton.

Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz