Rozdział 1

129 15 7
                                    

- Su! Su! - usłyszałam wołanie z kuchni. Nie chciało mi się jeszcze wstawać dlatego przekręciłam się na drugi bok i chciałam znowu odpłynąć do pięknej krainy snów. Jednak nie było mi to dane. Usłyszałam tylko świst i po chwili na mojej głowie znalazła się poduszka rzucona przez Kastiela. Spojrzałam w jego stronę.

- Nieee chcee mi się jeszczeee wstawaać - powiedziałam ziewając i przeciągając się jak kot. No dobra, nie jak kot bo one mają więcej gracji niż ja.

- Ale musisz, już 10! - powiedział łapiąc mnie za nos.

- Ale ja nie chce, boje się... - usiadłam po turecku i spuściłam głowę. Kastiel usiadł obok i objął mnie ramieniem.

- Su, nie wstawałaś z łóżka odkąd wróciłaś ze szpitala, czyli około 2 tygodni - powiedział całkiem poważnie patrząc mi się cały czas w oczy. Widziałam w nich troskę ale i złość, że się poddałam.

- No i co z tego? Boję się, że się połamię! Że znowu zasłabnę i zasnę na te pieprzone pół roku! Ty nic nie rozumiesz! Nie wiesz jak ja się czuje! To nie twoje ciało jest tak słabe, że ugina się pod najmniejszym podmuchem wiatru! To nie twoje ciało nie przyjmuje jedzenia i nie regeneruje się! To nie ty umarłeś! Odejdź zanim rozszarpie cię na strzępy co powinnam zrobić już dawno i ... - Kastiel skoczył na mnie i zasłonił mi usta. Próbowałam się szarpać, zrzucić go, jednak nie miałam wystarczająco dużo siły. Zaczęłam go drapać i gryźć. Jednak nawet to nie przynosiło efektów.

- Su, schowaj ją! Dasz radę, ucisz to zło! - mówił mi do ucha a ja chcąc nie chcąc musiałam wsłuchiwać się w jego głos. Poczułam jak coś pęka i czarna mgła, zasłaniająca mi normalne spojrzenie na świat, zaczęła znikać. Czułam opór ale już wiedziałam kim jestem i gdzie jestem, dlatego było mi łatwiej nad nią zapanować. Skupiłam się i zamknęłam ten mrok głęboko w mojej podświadomości. Nie mogłam go wyrzucić i nie chciałam, musiałam codziennie się uczyć jak go ujarzmiać.

- J-już wszystko w porządku. Poszła sobie - wyszeptałam wtulając się w brzuch chłopaka. On również mnie objął i pocałował w czoło.

- Wiesz co? Czuję się jakbym miał dwie różne dziewczyny w jednym ciele. Jedna jest wcieleniem diabła a druga jest.... - spojrzał mi głęboko w oczy - najpiękniejszym aniołem jaki kiedykolwiek chodził po ziemi. Anioły są silne, nieustępliwe, odważne i pełne gracji,dlatego ty mój aniołku staniesz dzisiaj na własnych nogach.

- Ale ja się boję, nie dam rady - spojrzałam na swoje wychudzone kończyny, które kiedyś może nazwałabym "nawet ładnymi nogami" ale teraz bardziej przypominały dwie kości, na które ktoś na siłę naciągnął za mały kawałek skóry. Zero mięśni, zero normalnego tłuszczu.... Nie mogłam na to patrzeć. Wiedziałam, że umieram. Nie wiem dlaczego odzyskałam to życie, może tylko dlatego, żeby tym razem wszyscy dokładnie widzieli mój upadek, moją porażkę, moją śmierć.

- Nie poddawaj się, musisz spróbować.

- Ale niby jak one mają utrzymać mój ciężar? - wskazałam na dwie marne imitacje nóg, a raczej to co z nich pozostało. Kastiel wziął mnie nagle na ręce i zaniósł na środek pokoju.

- Teraz cię postawię i sama masz dojść do łóżka.

- Nie! Nie dam rady! - postawił mnie w końcu na ziemi ale na szczęście dalej mnie trzymał. Poczułam ból, stopy, kostki, kolana i biodra, to wszystko sprawiało wielki ból. Nie mogłam jednak tego pokazać Kastielowi, muszę osiągnąć cokolwiek, może w ten sposób odwdzięczę mu się za jego pomoc? Wyprostowałam się a wszystkie moje stawy wydały z siebie cichy zgrzyt, który tylko ja usłyszałam. Zrobiłam pierwszy krok, który sprawił nie mniej bólu, lecz każdy następny był łatwiejszy. I właśnie tak, krok po kroczku, dotarłam do łóżka. Spojrzałam na Kastiela ze łzami w oczach. Byłam szczęśliwa. Udało mi się! Mogę normalnie chodzić!

- Udało się... - wyszeptałam i podeszłam do niego. Teraz nie czułam żadnego bólu. Nigdy bym nie uwierzyła, gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że będę cieszyć się jak dziecko z tego, że mogę chodzić. Teraz.... teraz to uczucie jest nie do opisania.

- Tak, wiedziałem, że się uda. A teraz może odwiedzimy Rozalie? Strasznie się o ciebie martwiła jak leżałaś w szpitalu.

- Tak, idziemy. Teraz! -pobiegłam prosto przed siebie, ciesząc się z pierwszego kroku do normalnego życia.

________________________________

Hej oto pierwszy rozdział,jak wam się podoba? Czekam na wasze opinie i komentarze.

Tam i z powrotem - powrót do życia SucretteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz