Betrayed.

203 23 8
                                    

~Chanyeol POV~


Kolejny dzień. 

Kolejna kawa. 

Kolejny trening. 

Kolejne krzyki i wylany pot.

Kolejne przykrości. 

I kolejne godziny spędzone w obecności Baekhyuna, radośnie zaczepiającego resztę zespołu, który chętnie głupie żarty oddawał. Mnie już dawno przestało to śmieszyć. Na początku było fajnie, nawet zabawnie. Myślałem, że jestem w stanie zaprzyjaźnić się z nimi wszystkimi, jednak szybko uświadomiłem sobie, że jedynym uczuciem, jakie do nich żywiłem, była nienawiść.
Nienawidziłem ich.

Nienawidziłem każdego uśmiechu, które między sobą wymieniali, wręcz brzydziło mnie to. 

Nienawidziłem ich głosów, które rozbrzmiewały każdego dnia w naszym dormie. 

Nienawidziłem tego, że tutaj są, że spędzają czas z Baekhyunem.  

Nienawidziłem, że odciągali go ode mnie... 

Z każdym dniem miałem wrażenie, jakby starszy oddalał się coraz bardziej i bardziej, chociaż mieszkaliśmy w tym samym budynku, dzieląc te same czynności. Niby rozmawialiśmy, jednak to nie było to, co kiedyś. Bo co to za rozmowa, kiedy słucha jej dziesięć innych osób, w międzyczasie wtrącając swoje, nikogo nie obchodzące, zdanie? No właśnie, żadna. 
Oczywiście starałem się znaleźć z tego jakieś wyjście i często próbowałem wyciągnąć Baeka na jakąś kawę, ciastko czy nawet zwykły spacer, jednak nasz grafik okazał się być tak napięty, że ledwo starczało nam czasu na spanie, co dopiero na takie przyjemności! Uparcie jednak wmawiałem sobie, że to tylko chwila, że za niedługo będziemy mieli mnóstwo wolnego czasu, który będziemy spędzać tylko we dwoje. 

I to okazało się być moją kolejną, bolesną pomyłką. Nie dość, że z biegiem czasu pracy wręcz przybyło, to jeszcze Baekhyun odsunął się całkowicie, poświęcając cały czas nowym znajomym, o mnie jakby zapominając. Przyglądałem im się z boku, mistrzowsko ukrywając wszelkie uczucia, które we mnie buzowały, ujście znajdując dopiero w nocy, kiedy mogłem pokazać sam przed sobą, jak wielkim mięczakiem byłem. Gdybym tylko wtedy powiedział "nie"... Pewnie wszystko potoczyłoby się znacznie inaczej... 


- Chanyeol, Chanyeol! - krzyknął niski chłopak, wesoło wbiegając do klasy, w której znajdował się już jego przyjaciel. - Patrz, co znalazłem! Audycja do SM! Kiedyś obiecałeś, że tam pójdziemy, a teraz mamy okazję... No, nie daj się długo prosić! 

- D-Dobrze... - jęknął po jakimś czasie okularnik, posyłając chłopakowi niepewny uśmiech. Tak naprawdę tego nie chciał, bo wiedział, że nie ma szans, ale... Jak mógł odmówić, kiedy Baekhyun wpatrywał się w niego tymi pięknymi, proszącymi oczkami? Poza tym wiedział, że ten ma ogromną szansę. Z takim talentem na pewno go przyjmą, więc po prostu zrobi to dla niego, swoją porażkę cicho przepłakując w nocy. 


Westchnąłem ciężko, przesuwając dłońmi po swojej twarzy. Jak nisko musiałem upaść, żeby tkwić w czymś takim? Znów słyszałem zza ściany ich radosne krzyki i śmiechy, przez co skręcało mnie w środku. Nie mogłem tego słuchać, a tym bardziej na to wszystko patrzeć, dlatego leżałem w swoim pokoju, starając się nie roznieść wszystkiego, co miałem pod ręką. 
Każdy wieczór tak wyglądał. Oni w salonie, ja sam w sypialni. Ale już nikogo to nie dziwiło... Słyszałem, że jestem uważany za "zespołowego dziwoląga", chociaż szczerze? Nie obchodziło mnie to. Nawet lepiej, przynajmniej nie starali się ze mną zaprzyjaźnić, nie zbliżali się bardziej, niż to konieczne. I było mi to cholernie na rękę, bo nie musiałem udawać miłego albo nie musiałem się potem tłumaczyć ze swojej opryskliwości. I owca cała i wilk najedzony. 

Właściwie nie wiedziałem, co tu robię. Nie rozumiałem, dlaczego dostałem się do tej wytwórni, dlaczego mnie także wzięli. Na początku, oczywiście, cieszyłem się i robiłem wszystko, żeby tu zostać, ale teraz już mi nie zależało. Nie, kiedy osoba, dla której poszedłem na tą pieprzoną audycję miała mnie głęboko w poszanowaniu. 
Bo zrobiłem to tylko dla Baekhyuna. Dla jego uśmiechu i radości, którą uwielbiałem mu sprawiać. Nie dlatego, że sam miałem taką potrzebę czy ochotę, bo wcale mi na byciu gwiazdą nie zależało, nigdy nawet o tym nie myślałem. Szybko jednak musiałem zacząć, kiedy dowiedziałem się, że i on i ja zostaliśmy przyjęci. Do jednej wytwórni. Do jednego zespołu... 


- Ah, Channie! Jestem taki szczęśliwy! - jęknąłem z błogim uśmiechem niski chłopak, opierając się o ramię swojego towarzysza. Oboje siedzieli przy rzece Han, popijając ukradkiem wyniesione z domu niskoprocentowe piwo. Wpatrywali się w gwiazdy, rozmyślając o całym dniu przeżyć i emocji, których chyba nigdy nie zapomną. - Jak dobrze mieć takiego przyjaciela... 


Usiadłem gwałtownie, przeklinając pod nosem na same wspomnienie. Przyjaciela? Teraz nawet zapomniał, kim dla niego byłem! Liczyli się tylko ci nowi, przygłupi koledzy, którzy udawali miłych i przytulnych na każdym kroku. Park Chanyeol odszedł w zapomniane, razem z więzią, która niegdyś nas łączyła. 

A może powinienem powiedzieć więziami? Bo każdy z nas odczuwał coś innego. Dla Baekhyuna byłem najlepszym kumplem, który zrobiły dla niego wszystko, a on dla mnie... Dla mnie był wszystkim. Był moim słońcem, niebem, moim tlenem, bez którego nie udawało mi się już normalnie funkcjonować. Nawet nie dostrzegłem momentu, w którym to wszystko zaczęło wymykać się spod kontroli. Szybko moje czysto przyjacielskie uczucie zamieniło się w coś głębokiego i prawdziwego, czego nie potrafiłem sobie wybaczyć aż do teraz. Tylko cierpiałem, jednak byłem tak uzależniony, że nie potrafiłem odsunąć się od tego czarującego wokalisty, który ciągle zdawał się nie dostrzegać znaczenia moich uśmiechów i gestów kierowanych w jego stronę. 

- Dlaczego każesz mi tak bardzo cierpieć, Baekhyun... - wyszeptałem, kuląc się na donośny, radosny śmiech, niegdyś, przyjaciela.
Znowu ból i kolejne pytania, na które nie potrafiłem znaleźć dobrej odpowiedzi... Czy kiedykolwiek pozbędę się uczucia bycia oszukanym przez miłość swojego nędznego, bolesnego życia? Czy uda mi się ponownie do niego dotrzeć, pokazać, że nadal tutaj jestem i czekam na odrobinę uwagi z jego strony?  
Tego nie wiedziałem.

A tak bardzo chciałem wiedzieć. 

It was only your dream. Where stories live. Discover now