Julie
- Nie...- szepnęłam.
- Tak, Julie. Odnalazł nas. Jego ludzie przedostali się do środka.
- I co teraz?- zapytałam trzęsącym się głosem.
- Z nami nic. Musimy tu zostać, a Gareth wszystko próbuje opanować.
- Nie możemy tu zostać!
- Nie możemy, ale musimy! Dadzą radę.
- Czy ty siebie słyszysz? Jak możemy tu siedzieć bezpiecznie, myśląc czy dadzą radę?! Sory, ale ja nie zamierzam tak tutaj siedzieć- próbowałam wstać, ale zatrzymała mnie gwałtownym ruchem i posadziła na łóżku.
- Wspominał, że jesteś uparta...- mruknęła.
- Co?
- Nic..- powiedziała i wyjęła coś z kieszeni.
Sprawnie doskoczyła do mnie i przypięła moje dłonie do ramy łóżka.
- Co ty wyprawiasz?!
- Nie mam wyjścia. Przepraszam. Inaczej wyskoczysz stąd i zrobisz coś, czemu próbujemy zapobiec. Skarzesz się na śmierć. Mówiłam ci i mój kuzyn chyba również, że nie jesteś przygotowana, nawet jeśli uważasz, że dasz radę. Nie możesz myśleć " a może mi się uda, go przechytrzyć"! Nie, Julie! Ty musisz wiedzieć i być pewna, że go pokonasz.
- Ale ja...- zawahałam się na chwilkę- chyba...Dam radę!
- Chyba?! Widzisz? Nawet nie potrafisz mi odpowiedzieć z pewnością. Nie, Julie!
- Jesteście wszyscy popieprzeni!- jęknęłam, poddając się.
- No wiesz, nie tylko my, bo gdybym JA miała lecieć prosto "w paszczę lwa" na pewną śmierć, mogłabym z pewnością uznać się za wariatkę! Znasz to skądś?
- Wal się...
- Milutko się zrobiło...
Nie odpowiedziałam. Oparłam się z westchnieniem o oparcie i próbowałam ogarnąć, coś, co we mnie rosło z każdym oddechem.
Gniew.
------------------------------------------
Siedziałyśmy tak już dobre 30 minut. W ciszy.
- Dobra, ile tak jeszcze będziemy siedzieć?- wybuchłam- Do cholery jasnej, wyjdźmy już z tej dziury, bo nerwicy dostanę.
- Posiedzimy sobie jeszcze dopóki nie przyjdzie Gareth. A raczej ty posiedzisz, bo ja muszę wyjść do toalety, ale w porównaniu do ciebie, potrafię się obronić. Zasługa bycia wojowniczką z domu Zeusa. Samo przychodzi...
- To idź...
- Idę, a ty spokojnie, nie uciekaj, albo nawet nie próbuj, bo się zawiedziesz, młoda.
- Daj mi spokój- mruknęłam.
- Dam, ale tylko na 5 minut. Zaraz wracam.
Wyszła z pomieszczenia.
Miałam teraz szansę się wymknąć, ale jak!? Z tymi cholernymi łańcuchami!
Szarpnęłam raz, ale one ani rusz.
Z frustracji naciągnęłam łańcuchy tak, że wbiły mi się boleśnie w nadgarstki.
- Nie- szepnęłam do siebie- nie rób mi tego...- naparłam ponownie.
Ponownie, ani drgnęły.
"Julie, wyobraź sobie, że to jakaś suka, która za wszelką cenę chce ci odebrać twoje miejsce"- nakazałam- "Na przykład, jak wcześniejsza Allyson Monroe, kiedy chciała odebrać ci Aidena. pamiętasz jaka wtedy byłaś zła i zazdrosna?"
Pociągnęłam nadgarstkami przypominając sobie te uczucia. Bolało, ale coś drgnęło.
"Nareszcie, nie zawiedź mnie."
Ale niestety, to na tyle. Nic więcej.
- Nie..- gorączkowałam się, ponieważ w każdym momencie mogła wrócić Lauren. Miałam jakieś dwie minuty.
Przez moje ciało przepłynęły dreszcze. Mrowiły moją skórę. Gilgotały.
Czułam, że to odpowiedni moment, żebym spróbowała się wyswobodzić.
Pociągnęłam najmocniej jak potrafiłam, ale niewiele wystarczyło, żebym się uwolniła. Zdążyłam tylko delikatnie pociągnąć, albo tak się tylko zdawało, a niekontrolowana krzepa popłynęła z mojego ciała i uwolniła niewidzialną energię. Nie czułam bólu, ani wysiłku.
Co to było?!
Nie było mi dane dłużej się nad tym zastanawiać, oddaliłam to od siebie na później, bo teraz musiałam czym prędzej wyjść, zanim wróci blondynka.
- Dzięki Bogu...- westchnęłam.
- Wybierasz się dokądś- usłyszałam głos dziewczyny- Jak udało ci się...
"Cholera, cholera, co mam zrobić...Julie, myśl!"- nakazałam- "Szybko!"
Niewiele myśląc, złapałam po omacku jakiś przedmiot z półki przy drzwiach i schowałam za plecami. Trafiło na metalową figurkę.
- Zachciało mi się, no wiesz, potrzeby fizjologicznej.
- Ale jak udało ci się uwolnić? Gareth zapewnił, że to najmocniejszy łańcuch na Żniwiarzy, jaki mamy!
- Źle zapięłaś, więc udało mi się odpiąć. To co, mogę pójść?
- Ja, idąc natrafiłam na Żniwiarza. Oni są wszędzie. To niebezpieczne, ale zaczekaj. Sprawdzę...
Nie dokończyła, bo gdy tylko odwróciła głowę, podleciałam do niej i uderzyłam ją w głowę.
- Przepraszam Lauren, ale nie miałam wyboru! Mam nadzieję, że mi to wybaczysz...
Upadła na ziemię.
Chyba jej nie zabiłam.
Sprawdziłam, z napływającą żółcią do gardła.
Na szczęście oddychała.
Odetchnęłam z ulgą i podciągnęłam ją z niewielkim trudem na łóżko. Wydawała się lekka jak piórka, a przecież przewyższała mnie o głowę i ważyła co najmniej kilkanaście kg więcej.
"Te treningi, widocznie czynią cuda..."- pomyślałam.
Obejrzałam się jeszcze w drzwiach na dziewczynę, po czym wybiegłam, mając nadzieję, że się nie zgubię i dotrę na czas.
Miałam nadzieję, że obejdzie się bez ofiar.
I nie jest tak źle.
CZYTASZ
Udręczona.
ParanormalJak się zdawało w życiu głównej bohaterki zapanował spokój. Nareszcie może przestać myśleć o Żniwiarzach i kłopotach. Może skupić się na rodzinie, szkole, przyjaciołach i co najważniejsze miłości. Ale czy na pewno wszystko jest dobrze, skoro młoda...