Rozdział 3

14 2 1
                                    

Gdy wróciłam do domu, mama krzątała się jak zwykle po kuchni, a Robert był zajęty oglądaniem powtórki z wczorajszego meczu. Poszłam na górę się przebrać i wziąć prysznic. Potem założyłam koszulkę na ramiączkach, krótkie spodenki i położyłam się na łóżku. Wzięłam z półki "Harrego Pottera" i zatopiłam się w lekturze. 

Mój relaks przerwało wołanie mamy. Zawsze, gdy jestem zajęta czegoś ode mnie chce.  Tym razem miałam wynieść śmieci. Niechętnie wstałam i zeszłam na dół. Nienawidzę, kiedy ja coś robię, a mój brat się opierdala cały dzień. Chwyciłam pilota i wyłączyłam to gówno. 

- Co ty kurwa robisz? Tu się ważą losy wejścia Polski do finału! Jesteś pojebana, włącz to natychmiast.

- Nie ma tak, że tylko ja coś robię w tym domu. Łapiesz się za torby i wyrzucasz śmieci.

Robert stanął naprzeciw mnie i mierzył mnie wzrokiem. Już wiedziałam, że szykuje się wojna.

- Coś ty powiedziała? - warknął, ale nie przejęłam się tym. Koniec z tym, nie mogę się go wiecznie bać. Czas stawić mu czoło.

- Łapiesz się za torby i wyrzucasz te pieprzone śmieci - powtórzyłam powoli. 

Nie minęła chwila, a już zaczął wyrywać mi pilota od telewizora. Kiedy stwierdził, że to nic nie da, popchnął mnie na schody, przewrócił na brzuch i wykręcił ręce do tyłu. Kiedyś miał praktyki na policji, więc wiedział, co robić. Zaczęłam go kopać w krocze, przez co trochę zwolnił uścisk, ale nie zdążyłam uciec. 

- Powtórz, co mam zrobić, a cię zabiję, szmato! - powiedział i szarpnął mnie za włosy.

- Nienawidzę cię! - krzyknęłam zdławionym głosem. Wtedy mnie puścił i uderzył w twarz. To był pierwszy raz, kiedy mnie tak potraktował. Chyba wykorzystał czas, że mama poszła do sklepu.

- A piśnij choć słówkiem mamie, to masz przejebane do końca życia.

Wziął pilota do ręki i włączył telewizor. 

- Masz szczęście, że transmisja jeszcze trwa - warknął. 

Wybiegłam zapłakana z domu. Zawsze był draniem i chamem, ale nigdy mnie nie bił. Mama mi przecież i tak nie uwierzy. Dlaczego on mi to zrobił?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szłam przed siebie nie wiedząc, co ze sobą począć. Śpiew ptaków trochę mnie uspokoił. Spojrzałam w górę i zobaczyłam dwa małe ptaszki, nie znam się na nich, ale były śliczne. Nagle potknęłam się o coś. Cholerne korzenie drzew. Ale nie upadłam na ziemię. Wpadłam wprost na kogoś, właściwie na czyjeś ramiona. Spojrzałam na twarz. 

Olśniły mnie te oczy, które niedawno widziałam. I te włosy. To był Tomek. 

Wyglądał jeszcze lepiej niż kilka godzin temu.  Nie miał już na sobie dresu, tylko dżinsy i koszulę. Naprawdę miał świetną figurę. 

- Znów się widzimy - powiedział z uśmiechem.

Też się uśmiechnęłam mimo woli. Otarłam łzy i stanęłam.

- Przepraszam, potknęłam się. 

- Nic nie szkodzi. Nawet się cieszę, bo chciałem cię zobaczyć. Wszystko ok? - zapytał patrząc w moje oczy, które były czerwone od płaczu.

- Nie za bardzo. Długa historia...

- Mam czas. Nie chcę, żebyś płakała. - powiedział, a ja przytuliłam się do niego. Wiem, że znamy się dopiero od dzisiaj, ale to było silniejsze ode mnie. Objął mnie i szepnął  do ucha:

- Chodźmy na lody, poprawią ci humor.

Chciałabym takiego przyjaciela.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Witam po długiej przerwie. Moja wena wróciła. Pierwsza romantyczna scena z Gabrysią i Tomkiem. Coś już zaczyna iskrzyć. ;)

Postaram się (ale nie obiecuję) dodać kolejny rozdział jeszcze w tym tygodniu.

Do następnego <3




Aż do śwituOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz