Rozdział 49.

226 33 1
                                    

Aiden

Ballton.

Wybrałem najkrótszą z możliwych dróg, aby dostać się tam i przekonać dlaczego odgrywa to miejsce, tak istotną rolę.

Dojechałem do rozwidlenia dróg, zjazdówka była teraz niezbyt zatłoczona. Zjechałem w drogę do lasu i ruszyłem, tym samym rozglądając się dookoła, aż coś nie zwróci mojej uwagi.

Na końcu drogi zobaczyłem światło.

Zaparkowałem kawałek dalej i podeszłem bliżej.

Brama... i .... wielki dom.

Co u licha jest grane? Kto tu mieszka?

Zaczaiłem się przy płocie.

Na straży, przy drzwiach stał mężczyzna. Dobrze zbudowany, łysy, czarnoskóry. Przypominał mi jednego z agentów tych amerykańskich kryminałów.

Okrążyłem dom, w celu znalezienia najodpowiedniejszego miejsca do przedostania się do środka.

Niestety...cały płot opleciony był drutem, więc moje szanse spadły do niemalże zera.

Musi być jakiś inny sp...

Usłyszałem za sobą szelest i tuż obok mojej głowy przeleciał bełt pistoletu.

- Co jest!?- zapytałem, jednocześnie obracając się twarzą w twarz ze Żniwiarzem.

- Den, kupe lat, przyjacielu..- wyłoniła się zza niego sylwetka Liama.

- Może i kupe lat, ale nie narzekałem na brak kontaktu z tobą przez ten jakże krótki czas...

- Przyjechałeś odbić swoją księżniczkę, rycerzu?- zapytał.

- Co? To Julie tam jest?

- No tak. Przecież po to tu jesteś, prawda? Spryciarz, bierzesz mnie na sposób...

Patrzyłem na niego jak na głupca, którym zresztą był.

- Nie wiedziałeś?- zaśmiał się- to już wiesz, ale niestety nie jest ci dane się z nią zobaczyć.

- Dlaczego?!- warknąłem.

- Ponieważ, mój drogi kolego, teraz to my mamy cię w garści i zostaniesz naszą...powiedzmy "kartą przetargową". Co ty na to? Wiem jak bardzo ci na niej zależy, a jej na tobie, więc czemu nie- wzruszył ramionami.

- Pieprz się, sukinsynu.

- Może i będę...ale nie dziś. Dzisiaj mam inny plan. Mieliśmy zrobić "małe" włamanie do domu Egidy, ale natrafiłeś się ty, więc skorzystam na tym bardziej. Tak w ogóle, dzięki! Ułatwiłeś nam tylko dostanie się do tej małej suki!

Warknąłem na niego. Szarpało mną od środka, żeby mu przywalić za to co powiedział, ale musiałem jeszcze chwilę zaczekać.

Egidy?

- Co, Aiden strach cię obleciał?

- Chyba jesteś nienormalny. Z wami dwoma dam sobie radę...

- Z dwoma? Oj, chyba się przeliczyłeś...- odsunął się na bok i ukazał około dwudziestu Żniwiarzy.

Skąd on do cholery ich ma?!

Przecież wszyscy zginęli na wzgórzu, razem z Hadesem....

Czy to oznacza...

Nie! Nie dam się tak łatwo. Mnie nie nastraszy, skurwiel.

- Lepiej dla mnie. Więcej głów do rozwalenia, frajerze, bo nigdzie się z wami nie wybieram...

- Zobaczymy!- zwrócił się teraz do Żniwiarzy- Łapać go!

Podeszło do mnie dwóch. Zadałem cios, ale odparł go bez wysiłku i zrobił to samo. Obroniłem się przed ciosem w twarz, ale nie zauważyłem, kiedy za mną stanął kolejny i podciął mnie.

Nie miałem okazji wstać, a już zostałem zaatakowany. ledwie przyjmowałem ciosy od dwóch naraz, kiedy dołączyli kolejni.

Chyba naprawdę się przeliczyłem....

Poradziłem sobie  i wstałem, szykując się na ciosy. Po chwili dwóch Żniwiarzy leżało na ziemi, pokonanych.

Zostało TYLKO około osiemnastu, więc BUŁKA Z MASŁEM. Tym bardziej, że ich była znacznie większa grupa, a ja sam, z podbitym okiem, zranioną wargą i zwichniętą kostką.

Kurwa! To jestem udupiony....


Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz