To Calum brzmiało jakbym co najmniej połknęła paczkę chusteczek. Jednakże to wina tej głupiej taśmy! Chłopak stawia duże kroki szybko pokonując przestrzeń pomiędzy nami. Rozwiązuje liny, odkleja taśmę następnie biorąc mnie na ręce i opuszczając pomieszczenie.
Spoglądam na niego jak na swojego bohatera. Przyzwyczaiłam się, iż do Harry ratuje mnie z opałów. Dzisiaj był to Calum. Zostawia mnie na tylnym siedzeniu, a sam okrąża samochód wchodząc od strony kierownicy. Odjeżdżamy z piskiem opon. Spoglądam na widok za oknem. Żaden budynek nie wygląda znajomo. Wzdycham odwracając głowę, w stronę Cal'a. Jego wzrok utkwiony jest na drodze, a ręce mocno zaciśnięte wokół kierownicy. Dlaczego wygląda jakby zaraz miał wybuchnąć? Tak właściwie... to skąd wiedział, gdzie jestem? Nie ma mowy aby mnie śledził.
- Calum? J-jak mnie znalazłeś?- niepewnie pytam. Jednakże mija pięć minut, a nie dostaje żadnej odpowiedzi. Coraz bardziej odczuwam niepokój. Hood to mój przyjaciel, nie zrobiłby nic złego. Nagle samochód skręca zamaszyście w jakąś dziwną uliczkę. Przełykam ślinę rozglądając się dookoła. Nic, a nic nie rozumiem z tej sytuacji. W końcu stajemy pod dosyć potężnym bunkrem. Zapewne jakaś opuszczona fabryka. Cal wychodzi z auta aby po chwili siłą mnie z niego wyciągnąć. Chcę wyszarpać się ze zbyt mocnego uścisku jednakże chłopak jest zbyt silny. Przechodzimy przez stalowe drzwi. Nagle zostaję popchnięta na ziemię. Upadam, po czym odwracam się do tyłu. Hood związuje mi ręce jak i nogi. Rzucam zdziwione spojrzenie. Zza stosu kartonów wychodzi kobieta. Opada mi szczęka kiedy rozpoznaję długie, czarne włosy oraz te podłe spojrzenie.
- To ty- syczę rzucając tej zdzirze gromiące spojrzenie. Ona tylko zaczyna chichotać, po czym bierze taboret i stawia go przede mną. Przymrużam oczy.
- Penny Bennett- zaczyna wyciągając z kieszeni papierosa.- Nic się nie zmieniłaś, nadal głupia i naiwna. Zauważyłaś, że cały czas przyprowadzają cię do mnie twoi 'przyjaciele'- zrobiła cudzysłów palcami. Zmarszczyłam brwi spoglądając na Cal'a. Nie.
- Calum? Jak mogłeś...
- Mógł Penny, tak jak zrobił to Zayn- stwierdza chuchając we mnie tym okropnym dymem.- Cały czas kręcił się przy tobie zbierając informację. Nie uwierzysz kogo jeszcze tutaj mamy!
- Penny!- nieznajomy mężczyzna przyprowadził moją mamę. Całą rozmazaną oraz zapłakaną. Kiedy oni ją do cholery porwali? Dlaczego w ogóle to zrobili?!
- Po co wam ona?! Macie mnie!- krzyczę próbując stłumić łzy.
- Będzie zabawniej, w końcu Harry też się tutaj zjawi.- Na samo jego imię moje serce zaczyna bić mocniej. Nikt nie zrobi krzywdy Harry'emu. Nie pozwolę, każdy się o tym przekonał. Jest zbyt cenny. Rzucają moją matkę koło mnie. Kładę głowę na ramieniu kobiety zaciskając powieki. Dasz radę Penny, nie pokazuj swoich słabości.
- Penny- szepce mama, ukrywając twarz w moich włosach.- chciałam ci to powiedzieć w innych okolicznościach, ale zaszłam w ciąże.- ponownie czuję narastający stres. Oczywiście nie będę obrażona ani nic z tych rzeczy, cieszę się iż mama zazna trochę szczęścia o ile przeżyjemy. Musimy! To znaczy, ona musi. Nie pozwolę aby przez tego gnoja Steven'a zginęła taka malutka fasolka. Całuję ją w głowę dodając otuchy.
- Jak mogłeś Calum, ufałam ci- nie chcę podnosić głosu. Mogłoby to ukazać moją słabość.
- I to był twój błąd szmato- kobieta wyrzuca niedopałka idąc w moją stronę. Dotyka mojej buzi, po chwili wymierzając siarczysty policzek. Czyżby nadal miała żal o stare czasy- Podoba wam się mój nowy gang? Tak, to właśnie ten sam którego cały czas szukał Harry.
- Przestań! Skończ te głupie gierki i przejdź do rzeczy. Czego chcesz?- pytam prosto z mostu. Bez owijania w bawełnę proszę.
- Śmierci wszystkich na, którym zależy Styles'owi.
Harry
Po przypierdoleniu Stewart'owi co najmniej dziesiąty raz z rzędu postanawiam ochłonąć. Próbowałem wytłumaczyć pokojowo, ale ten gnojek wkurwił mnie samym spojrzeniem, a potem wypalił „ Jak możesz być z tą szmatą?". Dostał i koniec! Louis nawet nie próbował powstrzymywać, był tak samo zły i gotowy do skoku. Przetarłem twarz lekko zakrwawionymi dłońmi. Moim priorytetem w tym momencie jest znalezienie Penny. Nadal nie wiem, gdzie jest ani co się z nią dzieje. Wziąłem głęboki oddech spoglądając w stronę Stewart'a, który masował swoje ramię. Mam w dupie jego stan!
- Gdzie ona jest?
- W takim pokoju, w domku za miastem- powiedział. Zabrałem kluczki, po czym wyszedłem.- Styles!
- Czego?- warknąłem schodząc na dół.
- Zbierz chłopaków, a no i oczywiście jadę z tobą- przewróciłem oczami. Pojechaliśmy za wskazówkami chłopaka. Tak bardzo pragnąłem ją zobaczyć i być pewnym, iż nadal jest bezpieczna, że nic jej nie grozi i ma się dobrze. Chciałem żeby nie musiała przechodzić przez to piekło drugi raz. Zaparkowałem pod niewielkim domkiem. Poszedłem prosto za Stewart'em, który dokładnie przed drzwiami zatrzymał się jak wryty patrząc na coś przed sobą. Co jeżeli Penny leży tam martwa? Co jeżeli uciekła nawet nie wiedząc, gdzie? Przecież zabije tego skurwysyna. Odpycham chłopaka nagle zauważając otwarte drzwi, przecięte liny ( zabije gnoja) oraz pusty pokój. Jebany Stewart, robi mnie w chuja czy jak?
- Nie, nie, nie, nie, nie- mówi Stew ciągnąc się za włosy. Razem z Lou rzucamy mu zdziwione spojrzenie. Może by tak jaśniej człowieku?- Porwali ją.
- Kto?
- Nasi wrogowie, drugi gang.
- Kurwa!- krzyczę uderzając pięścią w ścianę. Od razu wybieram numery do ludzi z naszego gangu. Nikt nie był przygotowany na tą akcję. Nikt nie wiedział, że odbędzie się ona tak szybko. Planowana była dopiero po świętach, ale Penny jest o wiele ważniejsza. Musimy ją odbić albo chociażby uratować.
Wsiadam w samochód pędząc jak dziki w stronę bazy. Będzie nas około pięćdziesięciu, wróci niewielka połowa. Tak zakładam, skoro nie mamy zbyt dobrego plany. Poradzimy sobie, poradziliśmy sobie ze zgrają Steven'a poradzimy sobie i z tamtymi. Żaden gang nie ma prawa odebrać mojego szczęścia, słońca które potrafi uszczęśliwić nie jedną osobę. Pierdolone życie, pierdolone gangi. Po co to wszystko na świecie, po co ci popieprzeni ludzie, którzy bez żadnych skrupułów zabijają takie skarby jak brunetka? Nie od dzisiaj wiadomo jakim okrutnym miejscem jest ziemia, może nie ona sama, a ludzie. Przypomniała mi się pewna rozmowa z moją mamą. Jeszcze przed tym jak umarła. Przybiegłem do niej cały zapłakany. Właśnie pobił mnie jakiś chłopak z sąsiedztwa, przytuliłem się mocno płacząc głośniej niż przedtem. Wtedy mama pogłaskała mnie po plecach i zachichotała. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Myślałem, że śmieje się ze mnie, w końcu chłopaki nie płaczą. Lecz ona powiedziała...
- Harry kochanie, nie płacz. Jeżeli płaczesz to sprawiasz swojemu aniołowi przykrość.
- Aniołowi?- zapytałem nie rozumiejąc o co chodzi.
- Gdzieś na świecie masz swojego anioła. Nie płacz samemu kochanie, lepiej nie płakać w ogóle, ale jeżeli masz płakać to płacz ze swoim aniołem.
- Czy łzy to oznaka mojej słabości?
- Nie, łzy pokazują jak wiele wytrzymać musiałeś aby potem wypuścić wszystkie emocje w postaci łez.
Jednakże nie płakałem. Nie płakałem kiedy był ich pogrzeb, nie płakałem kiedy złamałem rękę, nie płakałem kiedy tęskniłem każdej nocy, nie płakałem kiedy miałem koszmary. Dopiero teraz, kiedy znalazłem swojego anioła mogłem poczuć wolność. Mama miała rację, lepiej płakać we dwoje niż osobno. Nie mogę stracić Penny, to mój anioł który sprawia iż nie czuję się samotnie.
Ooo nie! Wyczuwam poważne kłopoty! Już w następnym tygodniu, w czwartek będzie jeden z moich ulubionych rozdziałów SR II :) All the love xx
CZYTASZ
Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]
Fanfiction(Sequel Starry Road) - Mam w swoim życiu taką osobę, na widok której mimo wszystko zawsze się uśmiecham.