1: Dostajemy pracę

55 7 0
                                    

29.09, środa - komenda główna policji w Berlinie - 15:00

- Delicja Soundlover, lat 23, mieszka w... nie ma dokładnej lokalizacji, jedynie północna Polska... detektyw do wynajęcia i była komendant policji... obrzeża Londynu. 15 pozytywnie rozwiązanych spraw. Dobry wynik.

- Staram się.

Stałam opierając ręce na blacie od biurka komendanta policji głównej w Berlinie. Ja po niemiecku ani me, ani be, jednak z pomocą bardzo wykształconego przyjaciela wszystko idzie gładko.

Mój bardzo mądry kolega, Felix jest francuzem z Anglii, 27-letnim byłym studentem wydziału kryminalnego. Z zainteresowań chemik, weterynarz, ale bardziej chemik. Ciemne włosy i oczy, prosty nos, wąskie usta wysoki. To on, a ja?

Ja jestem niską blondynką z fioletowymi pasemkami. Zgrabny nos, piwne oczy, niezbyt wąskie usta, lekko przygarbiona, ze względu na pracę za biurkiem, niespełniona artystka-malarka.

Tak więc staliśmy i w sposób pośredni rozmawialiśmy. Ja gadałam, Felix tłumaczył, komendant odpowiadał, a Felix tłumaczył.
Nasz rozmówca był nieogolonym grubasem po czterdziestce, sądząc po surówce tuż obok pączka na papierach ze stwierdzoną nadwagą jest on na diecie. Na biurku miał, oprócz swoich wyników badań i żarcia, również dwa laptopy, komputer stacjonarny i kwity. Na komputerze stacjonarnym był pisany w Wordzie dokument o tytule ,,Sprawa 00564980". Drugi laptop był wyłączony, podczas gdy na trzecim w Firefoxie odpalone były trzy karty. Jedną z nich był facebook, drugą zakodowana strona, której nie udało się rozszyfrować sądząc po liczbach zamiast nazwy, ewentualnie zdjęcie, ale nie. Trzecie okno, to wyświetlone, było mailem z nieznanego źródła. Cztery linijki, pół ekranu. Moją uwagę przykuł podpis.

- Tak więc liczymy na pani pomoc.

Z rozważań na temat maila i nadwagi komendanta wyrwał mnie głos Felixa.

- Ym... - nie słuchałam ich, a to był błąd. - tak, podejmę się tego... a o czym on mówił?

W takich momentach cieszę się istnieniem bariery językowej.

- Pytał się, czy zajmiemy się sprawą porwania.

Również w takich momentach cieszę się posiadaniem przyjaciela, takiego jak Felix.

- Tak. To żaden kłopot.

Mój wspólnik przekazał to komendantowi. Grubas sięgnął po dokumenty leżące, jako jedyne, w idealnym porządku. Podał mi je mówiąc coś z powątpiewaniem.

- Twierdzi, że nie damy rady całkowicie rozwiązać sprawy. Obawia się ofiar. Każe się spieszyć. Powiedział, że możemy udać się do biura. Korytarzem prosto i w lewo.

- Dziękujemy.

- Danke.

Udaliśmy się z Felixem do biura. Było zamknięte, jednak dostaliśmy klucze. Był to nie zbyt wielki pokój z kanapą, dwoma biurkami, radiem, komputerem i telewizorem. Szorstka wykładzina, białe ściany, ciemne dębowe meble. Kanapa była pomarańczowo-brązowa, trochę sraczkowata, a telewizor przypominał te przedpotopowe czarno-białe odbiorniki z trzema kanałami na krzyż.

- Przytulnie. - Felix z uśmiechem rozglądał się po pokoju.

- Tsa, ale lepiej by było z drugą kanapą.

- Czemu?

- Bo nie pozwolili nam na wynajem pokoi żę względów bezpieczeństwa i śpimy tutaj, a ty już masz dziewczynę. Chyba dzisiaj śpisz na krześle.

- Ups, o tym nie pomyślałem.

- Idź i wyperfaduj im, że chcieliśmy pokój dwuosobowy.

***

29.09, środa - komenda główna policji w Berlinie - 16:36

Czytałam dokumenty odnośnie naszego powrotu, a także koszty i rachunki. Już prawie dobrnęłam do kwestii wyżywienia, gdy do pokoju wszedł Felix.

- Śpisz albo ze mną, albo na podłodze. Komendant stwierdził, że na chwilę obecną nie jest w stanie załatwić drugiego łóżka.

Podniosłam głowę nad ekran komputera odrywając wzrok od papierów i ich elektronicznej kopii.

- Ty. Śpisz. Na. Podłodze. Masz wykładzinę, dam ci poduszkę.

- Ale... a z resztą.

- Twoja lafirynda nie byłaby zachwycona, gdybyś się ze mną przespał.

- To nie żadna lafirynda, a w takich okolicznościach...

- Felix, nie dyskutuj śpisz na podłodze i już.

- A dlaczego nie ty na podłodze?

- Bo ty.

- Hugh. Dobra, ale chce mieć dwie kołdry. Jedną pod plecy, drugą do przykrycia.

- Spoko przescieradło mi wystarczy. A tak w ogóle, na korytarzu jest express. Idź po kawę.

- Nie.

- Czemu?

- Bo jestem leniwy.

Wstałam i oburzona jego zachowaniem rzuciłam w przyjaciela papierami odnośnie sprawy.

- Przeczytaj, a ja idę po kawę. Czarna?

- Ale bez cukru.

- Ok.

Delicja w Berlinie IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz