Rozdział IV "Jakby kochał to by nie zostawił.."

56 6 5
                                    

    Odkąd wyszłam ze szpitala minął ponad miesiąc, odwiedzałam Nathana regularnie przez dwa tygodnie, ponieważ on nadal tam leżał.. Ale gdy zawitałam tam trzeciego tygodnia, nie było go.. Zniknął.. Pytałam się personelu czy wiedzą gdzie mógł się udać, jedyną informację jaką dostałam, to to że zniknął bez wypisywania się.. Często o nim myślę. Od kiedy zniknął mam jeden sen, przedstawia on biegającego szczura.. Dziwne co nie? W końcu zdecydowałam się sprawdzić w senniku, którego nigdy nie używałam, co to oznacza, znaczy to, że ktoś cię bardzo kocha. Czyżby... Nie to nie możliwe. Gdyby mnie kochał to by nie zostawił. A co z rudowłosą pielęgniarką? W sumie to sama nie wiem, jej też już nie widuje. Słyszałam plotki, że została zwolniona i dostała zakaz wykonywania zawodu. Podobno trafiła do psychiatryka, bo wykryto u niej chorobę psychiczną, niby to tylko schizofrenia. Ale, plotkom nie można wierzyć. Jeśli to prawda to strach pomyśleć co mogła zrobić innym pacjentom. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że po tym gdy Nathan wyjechał paparazzi nie dają mi spokoju. Gdziekolwiek nie pójdę zawsze mnie znajdą i zadadzą wciąż te same pytania „Czy łączy coś panią z Nathanem? Utrzymujecie ze sobą kontakt?". Nie rozumiem tego szału.. Codziennie wiele osób wyjeżdża z miasta, a oni zainteresowali się akurat nim.. Czyżby coś w nim ich interesowało? Nie wiem.. On zawsze był dla mnie zagadką, a gdy miałam ją rozwiązać to postanowił zniknąć.. Ale nie chcę się tym przejmować, mimo, że zostawił wielką dziurę w sercu. Chcę wrócić do swojego codziennego życia, postanowiłam skupić się na szkole, dużo się ostatnio uczę. Raz wracając do domu, zadowolona z kolejnej piątki, zobaczyłam pod moimi drzwiami paczkę.. Była wyraźnie zaadresowana do mnie, ponieważ widniało na niej moje imię i nazwisko, a zaraz przy nim, prośba by obchodzić się z nią ostrożnie. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i podniosłam paczkę, po chwili otworzyła je moja mama.

- Cześć Dan. Jak tam w szkole? A.. a co to jest?
- Sama nie wiem, spytaj osoby, która to do mnie wysłała.
- No dobrze, zjesz z nami obiad?
- Tak, moment tylko wniosę ją do góry.
- Dobrze.

 Wniosłam paczkę po schodach a następnie położyłam na dywanie w moim pokoju, a zaraz przy niej moją torebkę i jeszcze weszłam do mojej łazienki, aby zrobić sobie koka, zeszłam na dół.

 - Jak ładnie pachnie. – powiedziałam
- Rosołem, twoim ulubionym.

 Uśmiechnęłam się do mamy i usiadłam z nią i tatą przy stole.

 - Jak ci dziś poszło w szkole? – spytał tata

 Mimo, że w mojej szkole jest elektroniczny dziennik i może w każdej chwili sprawdzić moje oceny, on
zawsze woli się spytać.

 - Dobrze, dostałam piątkę ze sprawdzianu z chemii.
- Gratulacje, moja mądra dziewczyna.

 Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść. Ciągle myślałam o tej paczce.
Zjadałam, włożyłam naczynia do zmywarki i pędem weszłam na górę.
Wzięłam do ręki nożyczki i zaczęłam nimi nadcinać górę pudełka, pierwsze co zwróciło moją uwagę to pełno zielonej pianki, kocham taką piankę w paczkach! Na samym brzegu leżała koperta, wzięłam ją i otworzyłam, były tam pieniądze! Masa pieniędzy! Nie chciałam tego liczyć, ale na oko było tam około 650 tys.. Ale po co ktoś miałby wysyłać mi aż tyle pieniędzy? Wkładając rękę w głąb pianki, wyciągnęłam... Pistolet!?

Była do niego przywiązana karteczka na nitce z napisem „Broń się tym, idą po ciebie". Byłam przerażona, ręce mi drżały, nie chciałam patrzeć dalej co kryje w sobie pudełko, ale mimo wszystko ciekawość zwyciężyła, znów włożyłam rękę do paczki i zaczęłam szukać. Tym razem wyciągnęłam z niej wizytówkę. Należała do doktor Klary J., był tam napisany adres kobiety, domyślam się, że przyjmuje pacjentów w swoim domu, gdy trochę jeszcze poszperałam, wyjęłam pocztówkę z Florydy z podpisem „Nathan". Teraz wiedziałam na pewno, że paczka jest od niego, a wizytówka w paczce nie jest przypadkiem. Postanowiłam udać się pod wskazany adres. Włożyłam wizytówkę do torebki, a całą resztę z powrotem do pudełka po czym ukryłam je w szufladzie pod skarpetkami. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół, ubrałam szybko buty i płaszcz.

- Gdzie idziesz? – spytała mama
- Muszę coś załatwić, będę za około godzinę.
- No dobrze.

 Wyszłam z domu, wsiadłam do samochodu i położyłam torebkę na miejscu pasażera, zapięłam pas i odpaliłam samochód. Włączyłam GPS i ustawiłam cel, ruszyłam. Po około 15 minutach jazdy byłam na miejscu, dom był ładny, taki nowoczesny. Okna były duże, przez co widziałam całe wnętrze. Podeszłam do szklanych drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili widziałam jak podchodziła do nich kobieta w blond włosach..

One SecondOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz