Cholera. Archanioł? Diabły, Archanioł i ty przy jednym stole?! To żart. Na pewno Lucyfer zaraz zacznie się śmiać. Masz nadzieję. Jak to mówią- nadzieja matką głupich.
Gabriel wstaje i wyciąga do ciebie rękę. Jego oblicze złagodniało, usta rozciągnął w przyjaznym uśmiechu, a oczy błyskały ciepło, niczym kominek. Widząc to, również uśmiechasz się i oddajesz uścisk dłoni. Archanioł łapie twoją rękę dłońmi i mówi, cały czas z uśmiechem.
- Jak taka dobra i prawa osoba jest na usługach Szatana?-pyta.
- To... dość długa historia, Archaniele-odpowiadasz.
- Gabrielu, po prostu Gabrielu- poprawia cię z uśmiechem.
Szatan grzmoci pięścią w stół. W restauracji robi się cicho.
- Ty! Nie manipuluj moim najlepszym człowiekiem!-warczy.
- Ja?-pyta zaskoczony Archanioł.- Ja nic nie robię. Stwierdzam fakty. Kto wie, może po śmierci pójdzie do Nieba?
- O nie, nie, nie, nie, nie-zaprzecza Lucyfer.
Szatan przejeżdża dłonią po włosach. Po ich idealnym uczesaniu zostaje tylko wspomnienie. Poluzowuje krawat. Wpatruje się w ciebie intensywnie. Siedzisz zestresowany i sztywny, jak miotła. Ezekiel dalej bawi się kieliszkiem. Sprawia, że lewituje, sam napełnia się winem, sam opróżnia. Lucyfer znów wygląda jak kiedyś. Cienie pod oczami, zmęczony wzrok, kąciki ust obciągnięte w dół. Broda drży mu, jakby miał się zaraz rozpłakać. Ruchem dłoni roztrzaskuje naczynie. Ezekiel patrzy się na niego z wyrzutem. Wyciąga spod oka kawałek szkła i obserwuje, jak kropla krwi wraca na swoje miejsce. Do stolika podbiega kelner. Wygląda na spanikowanego. Bardziej perspektywą samego podejścia do tak podejrzanego stolika, niż tym, że coś stało się klientom. Gabriel odsyła go ruchem ręki i przyjaznym spojrzeniem.
- Lucyferze, nie rób cyrków w restauracji-karci go, jak małe dziecko.
Szatan prycha i spogląda na zegarek. Domyślasz się, że czekacie na kogoś jeszcze. Do waszego stolika podchodzi twój dobry znajomy.
- Cole! Cole Vitali! Spóźniłeś się, szatańskie nasienie- mówi Lucyfer.
- Preferuję pomiocie Szatana- uśmiecha się Cole.- Cześć, Theo. Kope lat!
- Witaj, spedalony niewolniku..
Gabriel patrzy na nas dziwnie. Przygląda się Cole'owi. Nagle jego włosy wiążą się w luźny supeł na tyle głowy. Cole odrywa wzrok ode mnie i z ciekawością spogląda na Archanioła.
-Cole Vitali- kłania się nisko.- Do usług.
- Dziękuję- odpowiada z krzywym uśmiechem.
Być może wyczuł... preferencje Cole'a. Jest homoseksualistą. Już od dawna, ale nie obnosi się z tym i nie bierze udziału w różnych demonstracjach. Sam często nawrzuca tym, którzy publicznie mówią o swojej orientacji. Czasem, gdy idziecie na piwo, a kończy się na kilku głębszych opowiada:" Ci-mówi, wskazując na lecący na żywo strajk- to dopiero pedały. Wyrywają każdego geja w mieście, noszą sztuczne penisy na ciuchach. Obnoszą się z tym, że są gejami, jakby każdy miał ich całować po stopach i rozkładać tęczowe dywany przed stopami. Oni nie są gejami. Są pedałami. Pewnie większość nawet nie czuje pociągu do mężczyzn, tylko robi to dla popularności, dla bycia innym. Rozumiesz, stary? Gdybym był pedałem przeleciałbym cię, jak stąd do Rzymu, ale jesteśmy kumplami. Ty pewnie nie wyrywasz każdej laski. Prawdziwy gej też nie. Zapomnij o tym, że chciałem cię przelecieć. Nasze relacje mogą stać się niezręczne".

CZYTASZ
Szatan- Mój Szef
Viễn tưởngNawet Szatan ma na Ziemi interesy. Ale czuje się zbyt ważny, aby załatwić je sam. Ma swoich ludzi. Wszędzie. I zawsze. Co będzie gdy ludzie, diabły i anioły połączą siły? ______________ Okladka: wspaniała @bookcovermania