Rozdział 7: "W końcu się udało!"

1.4K 87 11
                                    

*Justin POV*

Pierwszy dzień wakacji. To tak pięknie brzmi. Ciszę się z tego powodu jak za dawnych czasów, kiedy na 2 miesiące opuszczałem szkolne mury i robiłem to co mi się żywnie podobało. Teraz, będąc nauczycielem te 3 słowa wprawiają mnie w taką samą radość.

Jest także druga rzecz, która wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Chloe. Od naszego pierwszego spotkania minęło sporo czasu. Na początku, po pierwszym spotkaniu Chloe nie odzywała się przez dwa tygodnie, ale kiedy już się odezwała zaczęliśmy spotykać się regularnie. Zawsze było to minimum raz w tygodniu. Nie zliczyłbym nawet ile razy już spotykałem się z córką. Kilka razy nawet przyjeżdżała do mnie na noc. Ale do rzeczy. Dziś jadę po Chloe i zostanie u nas na dwa miesiące, a jeśli jej się spodoba to zostanie ze mną już na zawsze. To najpiękniejszy dzień w moim życiu.

Czułem, że od jakiegoś czasu Chloe zaczęła mi w końcu ufać i traktować może nie jak ojca, ale jak dobrego wujka. I satysfakcjonowało mnie to. Znaliśmy się może z pół roku, albo i mniej, a ona obdarzyła mnie zaufaniem. Ja ją również.

Wszystko było dopięte na ostatni guzik, dom wysprzątany, obiad ugotowany, pokój dla Chloe przygotowany, ale wciąż był jeden nie tak mały problem - moje dzieci. A raczej z Samem zaczęły się problemy. Miał 4 lata i zaczynał rozumieć o co chodzi. Z Lily takiego problemu nie było, miała 2 latka więc jeszcze niewiele rozumiała. Ostatnio Sam coraz częściej robił sceny - płakał bez powodu, obrażał się i co najważniejsze, odsunął się ode mnie. Wcześniej każdą wolną chwilę spędzaliśmy na graniu w piłkę, czy budowaniu z klocków, a teraz nigdy nie miał ochoty. Zdawałem sobie sprawę, że jest to spowodowane obecną sytuacją, ale niestety będzie musiał to zaakceptować. A wracając jeszcze do Lily, to odnosiłem wrażenie, że nawet cieszy się z nowego rodzeństwa.

Chodziłem po salonie jak opętany i czekałem aż zegar wybije w końcu 14:30, żebym mógł już jechać. Lily spała, Sam bawił się u siebie, a Natalie kończyła wycierać kurze w salonie.

- Justin, panikarzu.. uspokój się, bo nerwicy dostaniesz. - powiedziała śmiejąc się.

Również się zaśmiałem.

- Boję się, że jej się nie spodoba pokój, albo coś.. - przyznałem z odrobiną wstydu.

Panikowałem jak baba.

- Justin.. pokój nie ma nic do rzeczy. Na pewno cieszy się, że zabierzesz ją stamtąd, a nie myśli czy jej pokój będzie ładny. Spokojnie. Wszystko będzie w porządku. - zapewniała.

Trochę się uspokoiłem, a zegar chwilę później wybił 14:30.


*Chloe POV*

Byłam spakowana już od wczoraj. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, ale z drugiej było mi szkoda zostawić Sarę samą. Pamiętam jak cieszyła się, kiedy przyszłam tu po raz pierwszy, a teraz znów zostanie sama. Nie podobało mi się mieszkanie w domu dziecka, ale to tu poznałam można powiedzieć moją przyjaciółkę i trochę szkoda mi ją opuścić.

- Spakowana? - zapytała uśmiechnięta Sara, kiedy weszła do pokoju.

Wiedziałam, że pod uśmiechem kryje się smutek.

- Tak. - powiedziałam skubiąc skórki przy paznokciach.

- No to co? Może spotkamy się za dwa miesiące, a może nie tak?

- Na to wygląda. Ale po wakacjach idę normalnie do szkoły. Będziemy się spotykać w szkole. - powiedziałam.

- No tak tak, ale wiesz co mam na myśli. - znów posłała mi uśmiech.

Czułam, że jest udawany.

- Mi też jest przykro Sara. - powiedziałam w końcu zniżając ton głosu.

- Chloe, ale co ty się przejmujesz? Masz się cieszyć, bo wracasz do domu, a my będziemy utrzymywać ze sobą kontakt tak? Mamy telefony, internet i autobusy. Całe wakacje możemy spędzić razem.

- Tak.. ale to już nie to samo.

- Oj nie marudź stara. Ciesz się. Wyrwiesz się w końcu z tej nory. Będziemy do siebie dzwonić i spotykać najczęściej jak to możliwe okej?

- Tak.

Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi, a chwilę później pokazała się w niej postać dyrektorki.

- Chloe, gotowa? - zapytała.

- Tak tak. Jeszcze chwilką.

Wstałam ze swojego łóżka i poprawiłam przykrycie. Następnie podeszłam do Sary i mocno ją przytuliłam.

- Będę tęsknić. - szepnęłam, a z moich oczu poleciało kilka słonych łez.

- Zobaczymy się niedługo, a wieczorem zadzwonię. - powiedziała Sara i odsunęła się.

Jeszcze chwilę rozmawiałyśmy i razem z dyrektorką wyszłam z pokoju, a następnie z budynku.

Na parkingu stał już samochód Justina, a on sam czekał na parterze.

- Cześć. - powiedział, kiedy tylko mnie zobaczył.

- Hej. - posłałam mu szczery uśmiech.

Nie ma się co oszukiwać, cieszyłam się. Przez ostatnie parę miesięcy na prawdę się z czegoś cieszę. Złapałam z nim świetny kontakt, a teraz z nim zamieszkam. Będzie jak w prawdziwej rodzinie, tym razem bez przekrętów i kłamstw.

Justin podpisał jeszcze jakieś papiery i razem udaliśmy się do samochodu. W trakcie drogi do domu niesamowicie się denerwowałam.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Podoba się? - gwiazdka/komentarz!

Daddy, Where's Mommy? || JB ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz