Po wyjściu Erwina zapadła cisza. Kayt wrócił do swoich zajęć, ale jego zwyczajny spokój gdzieś zniknął. Często upuszczał jakieś rzeczy i denerwował się, kiedy coś mu nie wychodziło.
- P-panie... - chciałam zapytać, czy może przynieść mu krew lub coś podobnego, ale nie pozwolił mi na to.
- Czego znowu? - warknął na mnie, mimo że przez ostatnią godzinę nawet nie drgnęłam.
- Może w czymś pomóc? - spytałam bardzo niepewnie i, gdyby nie był wampirem, to pewnie nie usłyszałby, o co pytam.
- A co niby chcesz zrobić, hm? - zauważyłam błysk czerwieni w jego oczach.
- N-nie wiem.
- Skoro tak bardzo chcesz pomóc, to siadaj na kanapie - wskazał na mebel stojący na lewo od drzwi. Przełknęłam ślinę i na nogach z waty podeszłam do siedziska i usiadłam na nim.
Już po chwili poczułam na swoich ramionach zimne palce. Automatycznie zesztywniałam. Chłodny oddech owiewał mój kark. Znów ogarnęło mnie to samo uczucie, co przy spotkaniu z Serpentem. Bezsilność i chęć ucieczki.
- Rozluźnij się. To nie będzie bolało - wzdrygnęłam się, słysząc te słowa. To nie był ten sam opanowany Kayt, co zazwyczaj. W jego głosie wyczułam nutę szaleństwa.
- P-panie... może pójdę do Amandy? - nie usłyszałam odpowiedzi, jednak dłonie zniknęły z moich ramion.
Obróciłam głowę. Wampir znów siedział na swoim miejscu. Głowę oparł na splecionych dłoniach, a włosy opadły mu tak, że nie mogłam dostrzec jego twarzy. Chciałam wstać i wyjść. Byłam w panice i miałam nieodpartą ochotę uciec.
- Nie ruszaj się teraz, bo cię zaatakuję. Zaczekaj, aż się uspokoję. Jak ci powiem, pójdziesz do Amandy i poprosisz ją o butelkę krwi. Będzie wiedziała, jaką ci dać - powiedział brunet swoim zwyczajnym głosem.
Siedziałam sztywno na kanapie z sercem walącym jak młot. W pokoju panowała idealna cisza. Nie miałam pojęcia, ile czasu minęło, ale w końcu usłyszałam słowa, które sprawiły mi wielką ulgę.
- Możesz wyjść.
Natychmiast zerwałam się z miejsca i, zapominając nawet o ukłonie, prawie wybiegłam z gabinetu. Całą drogę do kuchni odbyłam w szaleńczym tempie. Nie myślałam o niczym innym, jak uciec najdalej od Kayta. Kiedy znalazłam się w kuchni, cała zdyszana, byłam już trochę spokojniejsza.
- A-amando? - spytałam jeszcze drżącym głosem.
- O co chodzi dziecko? - z kuchni wyłoniła się starsza pani o siwych włosach, z krągłościami, o babcinej twarzy.
- P-pan Kayt prosi o butelkę krwi - kobieta spojrzała na mnie zaskoczona, po czym posłała jakąś służkę, by przyniosła to, o co poprosiłam.
- Usiądź kochana i uspokój się - wykonałam jej prośbę, ona zaś usiadła na przeciwko mnie. - A teraz opowiedz mi, co się stało? - wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać. Kiedy skończyłam, kobieta siedziała ze zmarszczonymi brwiami. W końcu odezwała się - Co za głuptas z niego. Już ja z nim pogadam. Pójdę z tobą i przemówię mu do rozsądku.
Ta wiadomość bardzo mnie uradowała, bo strasznie bałam się powrotu do gabinetu Kayta samej. Kiedy służka wróciła, poszłyśmy razem. Zdziwiło mnie, że Amanda weszła do pomieszczenia bez pukania, co więcej, nie skłoniła się i nie zwracała uwagi na żadne formy grzecznościowe.
- Kayt! Co ty sobie wyobrażasz, że tak straszysz tę biedną dziewczynę?!
- A-amando, co ty tu...

CZYTASZ
Przyboczna służąca
VampireKin Cruise, Zwyczajna dziewczyna trafia do zamku, gdzie mieszka wiele wampirów. Nie wiedzieć czemu jeden z nich imieniem Kayt wybrał ją, by była jego przyboczna służącą. Dziewczyna za wszelką cenę chce dowiedzieć, się dlaczego została wyznaczona do...