- dzień dobry nasza mała kruszynko. jak sie spało? - powiedział znany mi, męski głos.
- dziękuje, dobrze wujku. - odpowiedziałam i od razu zajrzałam do lodówki. - nic nie ma? - spytałam ziewając.
- ciocia pojechałam z młodym do sklepu po produkty na śniadanie a ja właśnie zwijam sie do pracy. - powiedział zabierając granatową marynarkę idealnie pasującą do czerwonego krawatu. - telefon, torba, portfel... no tak. zapomniałem ucałować mojej cudownej siostrzenicy. trzymaj sie, ciocia będzie za jakaś godzinę, może półtorej. - powiedział wychodząc z domu.
- zapomniałeś mnie ucałować. - krzyknęłam ale on juz odjeżdżał majachąc mi na pożegnanie.
- no i zostałam sama. - powiedziałam lekko zamykając drzwi.była słoneczna niedziela w Sydney. minął juz tydzień odkąd zaczely sie wakacje a ja nikogo nie poznałam w nowym, jak narazie dla mnie mieście. do tej chwili wiedziałam gdzie jest najbliższy starbucks i praca mojego wujka. postanowiłam coś z tym zrobić.
weszłam wiec na gore mojego tymczasowego małego, ale za to przytulnego domku od razu skręcając do mojego pokoju który kiedyś należał do mojej mamy.
właśnie.
mama.
dobra pózniej zadzwonię.
otworzyłam szafkę z bielizna biorąc pierwszy lepszy stanik i pierwsze lepsze majtki. poleciałam szybko pod prysznic.
wychodząc z niego zapomniałam wziąć ze sobą ubrań. kurna. z łazienki do pokoju miałam całe piętro do przejścia. wtedy mądra ja uprzytomnilam sobie ze nikogo nie ma w domu. założyłam to co miałam czyli wcześniej przygotowana bieliznę i wybiegłam z łazienki jak piorun. nie dobiegłam do pokoju gdy nagle słyszę pukanie do drzwi.
- CHWILKA - drę sie na cały regulator. zakładam koszulkę od piżamy która miałam w ręce i zbieglam na dół.
otworzyłam drzwi z myślą ze jest to moja ciocia jednak myliłam sie. był to chłopak. gdzieś jakieś 20 centymetrów wyższy ode mnie. blondyn. nie mogłam określić koloru jego oczu. był uśmiechnięty. od razu zakochałam sie w jego uśmiechu.
patrzyliśmy sie na siebie nic nie mówiąc. była to dziwna, ale z jednej strony przyjemna cisza. jemu tez sie chyba podobała. nadal nie mogłam stwierdzić koloru jego oczu.
- czy tu mieszka pani Eva? - spytał psując te cudowna ciszę.
- tak, ale jej nie ma. czy coś przekazać? - spytałam sie, a mój głos lekko drżał.
- miałem mieć z nią korepetycje...
- są wakacje. - wow Jenna odkrycie kurwa roku.
- ahah tak, jednak przygotowywuje sie do letniej olimpiady niemieckojęzycznej. - nie dość ze przystojny to jeszcze języki zna.
usłyszałam dzwonienie telefonu z góry.
- mmm poczekaj tu chwilkę. albo w sumie możesz wejść. - nie wiem czy dobrze zrobiłam wpuszczają go do w zasadzie nieswojego domu ale nie wyglądał na groźnego. poleciałam po telefon i akurat dzwoniła ciocia.
- kochanie, do domu powinien przyjść wysoki chlopak na korki powiedz mi ze dzisiaj ich nie będzie bo twój kuzyn stwierdził ze ja muszę być na jego treningu. dobra kończę mam nadzieje ze zrozumiałaś, papa słońce. - nasze rozmowy są takie zawsze. nigdy nie mogę nic powiedzieć.
zszedłam na dół uświadamiając sobie ze mam na sobie stanik, koszulkę i majtki. nieznajomy patrzył sie na mnie z otwarta buzia. ok.
- emm, mozesz iść bo korepetycji dziś nie bedzie. - powiedziałam otwierając drzwi.
- robisz coś dzisiaj? - walnął drapiąc sie po głowie.
- w zasadzie miałam wychodzić..
- to ubieraj sie i idziemy. widać ze jesteś nowa w tym mieście wiec cię zapoznam ze wszystkim i wszystkimi.
bez zastanowienia poleciałam na gore po dziurawe spodnie i luźna bluzkę. po 3 minutach byłam na dole a chłopak czekał trzymając klamkę. zapowiada sie miły dzień.helo elo. rozdział jak narazie krotki i nudny, pisany szybko jednak starałam sie nie robić żadnych błędów:))) fajnie było by zobaczyć jakiekolwiek komentarze:)
dziekuje💖
CZYTASZ
always. >> l.h
Fanfiction17 letnia Jenna z Vancouveru przeprowadza sie na wakacje do cioci i wujka w Sydney. Tam poznaje tajemniczego 19 latka który zrobiłby dla niej wszystko, jednak ona nie dokońca to docenia...