Mój dzień :
Wstaje - szkoła - śpię
Wstaje - szkoła - śpię
I tak w kółko . Do szkoły chodzę coraz rzadziej. Więcej spotykam szpital. Cała rodzina mnie odwiedza. Porcje lekarstw lecą, lecą, a ja jestem bardziej osłabiona. Rodzina ,przyjaciele, chłopak... Wszyscy mnie wspierają. Minęło kilka tygodni a mój stan się nie poprawia. Lekarz mówi ,że idę w dobrą stronę. Ale widzę w jego oczach coś niepokojącego. W kółko leci mi ten sam sen z mężczyzną rzucającym się w czeluść otchłani błękitnej wody. Dość!!! Muszę zrobić coś co zabierze mnie stąd do wymiaru , w którym chociaż na chwile oderwę się od rzeczywistości.
Wyszłam z domu mówiąc mamie ,że idę na spacer. Pogoda była dość sprzyjająca. Szłam powoli ciągnąć nogi. Wiatr wiał pchając leniwie chmury. Po pewnym czasie wyszłam za miasto. Nie byłam daleko. Nie daleko znajdowała się polana. Czułam zapach nadchodzącej wiosny w powietrzu. Zaciągnęłam powietrze i spojrzałam na korony drzew. Oparłam się o drzewo znajdujące się obok drogi. Popatrzyłam na lewo:
Miasto.
Popatrzyłam na prawo:
Las.
Odpowiedź była prosta. Poszłam w stronę wysokich drzew. Droga była wylana asfalten, a na poboczach wysypane były kamyki. Wzięłam do tego mały ,szary kamyczek. Przyjrzałam się i wyrzuciłam go z rozmachem. W pewnym momencie droga podzieliła się na dwie. Jedna była nadal wylana asfaltem a druga była drogą polną. Skręciłam szurając o nowe podłoże wysypane piachem. Po obu stronach nie było już drzew tylko łyse pola. Usiadłam na trawie i patrzyłam w oddal. Krajobraz buzował mi w oczach. Poczułam wolność. Jak ptak ,który uwolnił się z niewoli a teraz leci wysoko nad chmurami. Na pewno wiesz jak to jest wyjść samemu na spacer. Poczuć to coś za czym się tęskniło. Przypomniały mi się czasy z dzieciństwa. Kiedy beztrosko biegałam po podwórku bawiąc się w chowanego. Teraz patrzyłam na krajobraz. Położyłam się plecami na trawę łuskając kawałek gałązki. Poczułam jak łzy sączą mi się w oku i powoli oblewają moje policzki. Coraz bliżej jestem śmierci . Czuje to od środka. Ta cholerna choroba zżera mnie od środka. Otarłam łzy. Słońce zaczęło zachodzić a ja nie miałam zamiaru wracać po ciemku do domu. Wstałam ociężale i poczułam jak nogi nie działają. Opadałam twardo na podłoże. Głowa powoli kładzie się w zwolnionym tempie na ziemi. Wszystko zwalnia,a ja ciężko przymykam oczy.
Po chwili nic już nie widziałam.poczułam już tylko jak krew spływa mi ciurkiem po twarzy...Mama Asi:
Dochodził już godzina 23:00,a jej nadal nie było. Zaczęłam wydzwaniać. Głucho... Tylko poczta głosowa. Postanowiłam przeszukać jej pokój by odnaleźć numer do jej chłopaka. Weszłam do pokoju nastolatki. Rozejrzałam się:
- bingo!!!- powiedziałam pod nosem i podszedłam do biurka. Kilka papierków i książek. Poszperałam głębiej i znalazłam kalendarz. Otworzyłam na końcu pod adresem "kontakty". Zaczęłam po kolei wszystkich czytać ,aż doszłam do "P".
- wreście-powiedziałam.
Wpisałam numer na klawiaturze i zaczęłam łączenie.
Bzzzz-1
Bzzzz-2
Bzzzz-3
Bzzzz-4
P:halo?
Ja: Hej z tej strony mama Asi.Paweł?
P:tak? A w czym mogę pomóc?-słyszałam w glosie zaniepokojenie.
Ja: Czy może była u ciebie Asia ?
P: Nie... A coś się stało?
Ja: Nie nic się nie stało.- "a przynajmniej taką mam nadzieje " - pomyślałam.- Nie wróciła do domu i telefonów też nie odbiera.
P: Poczeka pani chwilkę za chwile u pani będę.
Po czym chłopiec rozłączył się bez słowa.
Po około 10-15 minut był już pod domem.
Postanowiliśmy ją szukać ale to nie było takie łatwe. Mogła przecież być wszędzie. Nie długo potem przyjechał mój mąż wziął samochód i pojechał z Pawłem jej szukać. Ja na wszelki wypadek gdyby wróciła zostałam do domu.
Po dwóch godzinach jednak nie mogliśmy jej znaleźć. Pojechaliśmy na policje by zgłosić zaginięcie ale oni powiedzieli ze w ciągu 12 h od zaginięcie mogą zacząć poszukiwania. Byliśmy bezbronni. Martwiłam się o nią. Na pewno coś jej się stało. Nie mogłam wytrzymać presji........*-*-*-*-*
Ta dam!!!
CZYTASZ
Jedna Chwila
Fiksi RemajaDziewczyna ,która nie doświadczyła miłości nagle ją znajduje. Ale gdy już ma wszystko staje się coś najmniej oczekującego...